Przejdź do pełnej wersji artykułu

Polski Wellinger, a przynajmniej tak by chciał. Uwaga: Maciej Kot wraca

/ Maciej Kot (fot. Getty) Maciej Kot (fot. Getty)

Wygrał dwa konkursy Pucharu Świata, był w medalowej drużynie olimpijskiej w Pjongczangu, z apetytem na wszystko, co największe. Niestety, potem Maciej Kot zniknął z radarów. Przed zimą 2023/24 zakopiańczyk znów wydaje się być w niezłej formie. Wróci? O tym, jak bardzo mu zależy, świadczy jego największa inspiracja. – Chciałbym powtórzyć drogę Andreasa Wellingera – przyznał. PŚ rusza za miesiąc.

Wyjątkowe zgrupowanie polskich skoczków. Trenowali absolutni amatorzy!

Tylko jednej dziesiątej punktu, a więc najmniejszej możliwej różnicy, zabrakło Maciejowi Kotowi, żeby w sobotę to nie Kamil Stoch, lecz on cieszył się z brązowego medalu letnich mistrzostw Polski. W Szczyrku okazało się, że trenujący obecnie poza głównymi kadrami 32-latek jest w tej chwili czwartym zawodnikiem w krajowej hierarchii. A przypomnijmy, że na Skalitem rywalizował z aż 73 innymi skoczkami.

Czy to już moment, żeby ogłosić wielki powrót? Nie, bo tym obrazilibyśmy takiego zawodnika. Ale potencjał na taki powrót widać gołym okiem.

Czytaj też:

Przygotowania do sezonu i wyjazd na... Cypr. Znamy plany reprezentacji Polski skoczków narciarskich (Fot. Getty)

Przygotowania do sezonu i wyjazd na... Cypr. Znamy plany reprezentacji Polski skoczków narciarskich

Maciej Kot był na szczycie. A potem został największą trenerską klęską Horngachera

Kot to autor jednej z bardziej zdumiewających karier w polskich skokach XXI wieku. Wychowany na fali małyszomanii dał się zauważyć dzięki programowi Lotos Cup. Trener Hannu Lepistoe, który go wypatrzył, uznał, że pomimo 15 lat warto wypróbować jego potencjał na tle najlepszych. W 2007 roku w debiucie na Pucharze Świata w Lahti – jednej z najmniej przyjaznych skoczni w kalendarzu – zakopiańczyk zajął z drużyną siódme miejsce. Potem szybko zdobył punkty Letniego Grand Prix, czyli dożywotni bilet na zawody elity, a następnie podia MŚ juniorów. Z wzlotami i dołkami systematycznie rósł w górę, aż w 2013 w Predazzo doskoczył z kadrą po historyczny brąz. Potem znów był dołek, który skończył się brakiem powołania na następne MŚ do Falun. Ale przed tym kryzysem, z którego wychodzi obecnie, był jeszcze okres pod Stefanem Horngacherem. Sezon 2016/17 dla Kota był najpiękniejszym momentem w karierze – z trzema podiami w PŚ, dwoma wygranymi indywidualnie, a na deser jeszcze złotem drużyny w Lahti. Rok po nim Maciej, już nieco słabszy, i tak dołożył jeszcze cegiełkę do brązu olimpijskiego w Pjongczangu.

A potem zniknął z radarów.

Jest moją największą trenerską klęską, niestety – przyznał na odchodne Horngacher.

To Austriak najpierw wydobył z niego to, co najlepsze, a następnie spróbował wszystko zburzyć i wyrzeźbić na jeszcze lepszy model. Rekonstrukcja techniczna powiodła się tylko w połowie. Zburzono łatwo, ale naprawić się już nie udało. Potem z Kotem poległ również Michal Doleżal, a następnie klapą skończył się sezon 2021/22, w którym Maciej pracował indywidualnie z bratem Jakubem. W atmosferze frustracji i wewnętrznych tarć na linii on-sztab skoczek trwał w zawieszeniu.

Nie będę kłamał, były myśli o zakończeniu kariery. Ale odłożyłem je na bok – przyznał przed rokiem, gdy po obiecującym początku przygotowań znów powrócił jak demon jego podstawowy techniczny błąd. – Jego ciągle skręca w locie – krytykują kibice. – Tak, ale co z tego? Jak wygrywał w PŚ, też go skręcało – oponował Maciej Maciusiak, którego droga z Kotem wielokrotnie się przecinała.

Czytaj też:

Skoki narciarskie. Stefan Horngacher przedłuży kontrakt z niemieckim związkiem? Padły wymowne słowa

Jedna dziesiąta za Kamilem Stochem. "Potwierdzenie, że obrałem dobry kierunek"

Teraz drugi rok z rzędu Kot jest w tzw. grupie bazowej – nowym tworze, który przyszedł wraz z erą Thomasa Thurnbichlera. Po pierwszych takich przygotowaniach Kot przyznał publicznie, że choć na co dzień pracował z trenerami w Tatrach, to brakowało mu kontaktu z głównymi grupami. Obie strony wyciągnęły jednak z tego wnioski. A efekty było widać tego lata. To Kot, a nie żaden członek kadry B, do końca bił się w drugiej lidze o powiększenie polskiej kwoty startowej na start PŚ 2023/24. Zabrakło niewiele, ale to on również (i Jakub Wolny) jako jedyny potrafił latem kończyć te konkursy w czołowej dziesiątce. A nawet na podium. Kto wątpił w te symptomy formy na zapleczu, teraz w Szczyrku otrzymał potwierdzenie. Wyżej od Macieja zawody skończyli jedynie trzej mistrzowie świata: Dawid Kubacki, Piotr Żyła i wspomniany Stoch.

Walczyłem z nie byle kim! Jestem zadowolony. Mam potwierdzenie, że wreszcie obrałem dobry kierunek. Jestem zmotywowany, chętny do pracy. Chcę więcej, na przykład na dobre wrócić do elity. Myślę, że pokazałem, iż warto mi zaufać – powiedział przed kamerą TVP Sport.


Czytaj też:

Mistrzowie znów w Harrachovie. Najważniejsza deklaracja ws. kultowej skoczni narciarskiej!

Cel Kota: wrócić do Pucharu Świata. Dwa miejsca, a kandydatów czterech

Kot, obecnie już 32-latek i ojciec z obfitym wąsem pod nosem, ma prawo widzieć swoje nazwisko w gronie kandydatów do składu na inaugurację sezonu w Ruce (25-26 listopada). Ma też prawo widzieć inspirację w Andreasie Wellingerze, o czym wspomniał jakiś czas temu. Niemiec – cudowne dziecko skoków – po olimpijskim złocie stoczył się sportowo na szary koniec, czyli do trzeciej ligi. W tej pokonał go m.in. nasz Wiktor Pękala. A jednak pozbierał się, przepracował kryzys i minionej zimy znów wygrał konkurs PŚ. To najlepszy przykład, że w skokach takie rzeczy są możliwe.

Kot, któremu plany treningowe pomaga układać m.in. Mark Noelke, musiałby jednak najpierw faktycznie na dłużej zagościć w składzie na Puchar Świata. Aż do Turnieju Czterech Skoczni w tych konkursach będziemy mogli wystawiać pięciu skoczków, co jest efektem cięć przeprowadzonych przez FIS. Trio Kubacki-Żyła-Stoch jest nie do ruszenia, więc zostają dwa wolne bilety. O te będą walczyć zapewne Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek, Kacper Juroszek. I Maciej. Jak i kiedy szczęśliwców wyłoni Thurnbichler – nie wiemy. Wiadomo jednak, że sezon jest długi. I nawet gdyby w Ruce Kota miało zabraknąć, to swoje szanse powinien dostać. Pod warunkiem, że forma z października zostanie przy nim na dłużej. Sam zainteresowany ufa, że tak będzie. Kibicom zostaje więc to samo.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także