Exact Systems Hemarpol Częstochowa jest beniaminkiem PlusLigi sezonu 2023/2024. Niedawno ogłoszono, że klub w roli dyrektora sportowego wspierać będzie Łukasz Żygadło. W TVPSPORT.PL wicemistrz świata z 2006 roku mówi o tym i planach na dalszą karierę. Ma 44 lata i nadal czuje głód siatkówki.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Zostałeś dyrektorem sportowym Norwida Częstochowa. Skąd ta zmiana?
Łukasz Żygadło: – Jestem absolwentem Norwida. Już rok temu nieoficjalnie w pewnych kwestiach go wspierałem. Teraz współpraca z klubem z Częstochowy została bardziej sformalizowana.
– Czy oficjalnie można powiedzieć, że zakończyłeś karierę siatkarską?
– Nie. Przyjdzie jeszcze moment na oficjalne pożegnanie. Przed tym sezonem miałem propozycję z Panathinaikosu, ale priorytety ewoluują, więcej czasu pochłaniają mi rzeczy niezwiązane stricte z siatkówką. Obecnie jestem natomiast inwestycyjnie związany z Częstochową i Śląskiem. Przez ten fakt więcej czasu spędzam na miejscu. Dzięki temu mogę wspierać klub swoim doświadczeniem.
– Jak więc zaczęła się współpraca z Norwidem?
– Do współpracy namówił mnie Krzysztof Wachowiak, dyrektor szkoły i założyciel klubu z Norwida. Kończyłem liceum Norwida w Częstochowie w momencie, kiedy kształtował się klub. Miał on być kuźnią talentów. Wychował wielu zawodników grających w PlusLidze i w reprezentacji Polski. Najlepszymi przykładami są obecni kadrowicze Bartosz Bednorz czy Mateusz Bieniek. Współpraca z klubem rozpoczęła się od pomocy w kilku kwestiach, gdy zespół grał jeszcze w pierwszej lidze i trwa do dziś po awansie do PlusLigi.
– Beniaminek mierzy się zazwyczaj z problemem prawdopodobieństwa awansu?
– Zespół z Częstochowy już od kilku lat mówił o chęci awansu, ale w ostatecznym rozrachunku zajmował raczej odległe miejsca. Nie był faworytem w tym roku, ale konsekwentnie podążał po wygraną. Pokazał charakter w play-off i wygrał mimo skrócenia rundy finałowej i decydującego meczu na boisku przeciwnika.
Los beniaminka nie jest łatwy. Zespół budowany jest zazwyczaj około pięciu, sześciu miesięcy po rozpoczęciu rynku transferowego, więc dobór zawodników jest pewnym wyzwaniem. Obecnie w klubie są siatkarze młodzi, utalentowani, pukający często do reprezentacji swoich krajów. Są też Tomasz Kowalski, który wprowadził team do PlusLigi, czy Rafał Sobański, który miał już w PlusLidze doświadczenie. Reszta nie ma aż takiego ogrania z najwyższą klasą rozgrywkową, choć Dawid Dulski otarł już się o nią i reprezentację Polski. Wraz z Damianem Kogutem zajęli też drugie miejsce w tegorocznej uniwersjadzie. Klub liczy, że wszyscy zawodnicy będą nabierali doświadczenia i walczyli w każdym meczu o poszczególne sety i ligowe punkty.
– Czy był plan, byś w razie czego wskoczył w strój meczowy drużyny z Częstochowy jako doświadczony rozgrywający?
– Padło takie pytanie na samym początku. Rozgrywający są jednak wybrani i to oni są odpowiedzialni są za prowadzenie gry zespołu. Jest w nich chęć do rozwoju. Jeżeli pojawia się tylko taka potrzeba, wspólnie z trenerami staramy się ich wspierać, choć też nie ukrywam, że dobrze czuję się, kiedy mam kontakt z boiskiem i siatkówką.
– Co jest więc w tym momencie największym wyzwaniem w twojej nowej roli?
– Organizacja. W klubie są nowe osoby, które w krótkim czasie musiały przygotować go do rozgrywek w PlusLidze. Wypracowujemy pewne schematy na wielu płaszczyznach, aby jak naszybciej prezentować solidny poziom. Kolejną kwestią jest akademia, która powinna być dopełnieniem pierwszej drużyny, więc wyzwań jest sporo.
– Przeskok z pierwszej ligi do PlusLigi jest duży? Robiłam kiedyś o tym artykuł, prezesi wskazywali, że najbardziej uderza w nich wzrost wynagrodzeń zawodników związany ze zmianą szczebla rozgrywek.
– Tak, na pewno jest duża przepaść pomiędzy obiema ligami. Dlatego też trenerzy mieli utrudnione zadanie, aby tak późno i z ograniczonym budżetem dobrać pasujących do siebie zawodników. Mimo tego, że pierwszy raz oficjalnie pełnię rolę dyrektora klubu, wcześniej również byłem w pewnym sensie odpowiedzialny za budowanie zespołu i wiem, że nie tylko budżet się liczy. Jest wiele kwestii, które determinują decyzję o podpisaniu zawodnika w danym klubie. Mam nadzieję, że uda się wypracować mechanizmy, które sprawią, że klub z Częstochowy stanie się atrakcyjnym miejscem dla zawodników. Najpierw jednak trzeba się skoncentrować na tym, aby zespół pozostał w PlusLidze.
– Nie kończysz kariery, ale, jak wnioskuję, nadal chcesz wrócić do grania?
– Czekam na odpowiedni moment, by powiedzieć o tym oficjalnie.
– Jest w tobie głód siatkówki?
– Oczywiście. Powtarzał mi to nawet Nikola Grbić – "Jak możesz, graj". Trzeba jednak widzieć tego sens. Jestem przyzwyczajony do wygrywania. Bycie w drużynie tylko po to, by występować na boisku, nie jest stymulujące. Trochę w tych kwestiach pokrzyżował mi plany sezon 2018/2019 i okres pandemii.
– Jak konkretnie?
– Szybka historia Stoczni Szczecin i samego początku pandemii z obostrzeniami, które pojawiły się w 2020 roku. W katarskiej lidze nie ma play-off. Byliśmy na pierwszym miejscu. Mieliśmy grać ostatni mecz z drużyną, którą w pierwszej rudzie pokonaliśmy 3:0. Gdybyśmy wygrali w tym starciu, zostalibyśmy mistrzami Kataru i kontynuowałbym grę w kolejnym roku w tym samy zespole, mając możliwość grania w pucharach katarskich, jak i w Azjatyckich Mistrzostwach Klubowych, w których już dwa razy triumfowałem. Przed tym starciem wprowadzono jednak lockdown. Nikt nie wiedział, ile będzie on trwał. Prezesi zadecydowali, że mamy zostać w kraju, bo być może uda się wygrać ligę. W końcu wprowadzono blokadę lotniska w Polsce i nie mogłem wrócić do kraju.
Zdecydowałem się zostać w Katarze i zorganizować życie w kwestiach pozasiatkarskich, które mnie interesowały. Związałem się z inkubatorem startupowym, zrobiłem certyfikat LSP i kilka hakatonów. Z nauką arabskiego tak dobrze mi nie poszło jak z farsi (język perski – przyp. red.), ale za to zintensyfikowałem swoje zajęcia w dziedzinie programowania. Poznałem wielu ciekawych ludzi, z którymi mam dobry kontakt do dzisiaj. W takim urozmaiceniu przeszedłem lockdown. Już wtedy myślałem, że nie wrócę do grania. Trwało to do momentu, w którym w wolnej chwili, po siedmiu miesiącach od ostatniego trenowania, poszedłem na zajęcia do jednego klubu. Zaraz po nich przynieśli mi kontrakt. Zagrałem całą ligę, póżniej z Al Arabi dwa puchary i spędziłem kolejny sezon z Qatar Sport Club, który miał być czymś ciekawym. Niestety, przez niedopięte ruchy transferowe okazał się on średnim doświadczeniem, chociaż mogę mieć małą satysfakcję z tego, że udało się wprowadzić dwóch ciekawych środkowych z tego klubu do reprezentacji Kataru.
– Życie po życiu to siatkówka i biznes?
– Życie pokaże (śmiech). Kilka rzeczy już się realizuje, ale najciekawsze, mam nadzieję, niedługo się rozpocznie. Świetnie byłoby aby PlusLiga zagościła w Częstochowie na dłużej, aby kibice w pięknej częstochowskiej hali mieli okazję doznawać wielu wrażeń oglądając siatkówkę na najwyższym poziomie.