Mało kto spodziewał się, że walka Tysona Fury'ego z Francisem Ngannou potrwa wszystkie dziesięć rund, a po wszystkim będziemy mówić o kontrowersji. Tak jednak się stało, a niewiele osób w Rijadzie mogło być bardziej dumnych niż Mike Tyson, który od samego początku wspierał Kameruńczyka.
Mike Tyson był dla Ngannou jedną z najważniejszych osób w trakcie przygotowań do pojedynku z "Królem Cyganów". Trenował go i wspierał od samego początku, a w samym Rijadzie stał się nawet częścią "wejściówki" Kameruńczyka, zdejmując z niego złotą koronę, a potem odprowadzając do samego ringu w towarzystwie m.in. dwóch mistrzów UFC – Kamaru Usmana i Israela Adesanyi.
W trakcie walki "Żelazny Mike" niezwykle emocjonował się w pierwszym rzędzie, siedząc między... raperem Eminemem a twórcą WWE, Vince'em McMahonem. Po pojedynku, zakończonym niejednogłośnym werdyktem, przytulił swojego podopiecznego i pogratulował znakomitego występu.
Ngannou zaszokował cały świat boksu, jednak jeśli ktokolwiek spodziewał się takich efektów, to pewnie był to Tyson. Można wręcz powiedzieć, że "Bestia" przekazała nieco swojej mocy "Predatorowi". Teraz pozostaje tylko czekać, co Ngannou zamierza z nią zrobić dalej.