| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Legia Warszawa zanotowała czwartą z rzędu ligową porażkę. Lepsi od Wojskowych okazali się piłkarze Stali Mielec, którzy ograli wicemistrzów Polski 3:1. Przy Łazienkowskiej cierpliwie znoszono dołek, ale… w niedzielę piłkarze usłyszeli coś, czego w stolicy nie było już dawno.
– Legia grać, ku… mać – krzyknęli kibice po pierwszej straconej bramce. Po raz drugi ten sam okrzyk pojawił się w drugiej połowie. Wojskowi przegrywali już 0:2, a na boisku wchodzili akurat Blaz Kramer i Marc Gual. Z czasem był to okrzyk pojawiający się coraz częściej. Po drodze fani skandowali też inne hasło hasło. – Tylko zwycięstwo – intonowali kibice wicemistrzów Polski, gdy Kacper Tobiasz wyciągał futbolówkę po trafieniu Krzysztofa Wołkowicza. Warszawianie mieli znaczącą przewagę w posiadaniu piłki, oddali zdecydowanie więcej strzałów na bramkę rywali, ale głównie... bili głową w mur.
Reakcja trybun była też emocjonalna, kiedy Koki Hinokio strzelił gola na 0:3. Do wcześniejszego okrzyku doszedł kolejny. – Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie – to dobitnie pokazało nastroje kibiców i zasugerowało, że… cierpliwość do wpadek się skończyła. Tego hasła przy Łazienkowskiej nie było od dawna. Lekki aplauz wzbudziło trafienie Kramera, które jednocześnie w żadnym stopniu nie osłodziło Wojskowym porażki. Szyderstwem wykazali się też fani Stali, którzy sami zaczęli krzyczeć… "Legia grać, ku... mać".
Wsparcie dla trenera
W Mostarze legioniści także stracili gola jako pierwsi. W Lidze Konferencji Europy Wojskowi skorzystali jednak ze swojej mocy odwracania wyników. Warszawianie za kadencji Runjaica dokonali tego już siedemnaście razy, a sześć w obecnym sezonie. Przeciwko Stali zabrakło tej umiejętności. Stal oddała trzy celne strzały i cieszyła się z trzech goli. Wojskowi mieli za to ponad 20 okazji, ale raptem pięć razy zmuszony do interwencji był Mateusz Kochalski. Bywało groźnie, ale nadal futbolówka nie wpadała do siatki.
Legioniści przegrali i usłyszeli od kibice gwizdy, których bardzo dawno nie było. Wojskowi stojący pod trybuną najzagorzalszych kibiców z bliska musieli też zmierzyć się z wcześniejszymi hasłami. Schodzących graczy pożegnał okrzyk "Walczyć, trenować, Warszawa musi panować”. Ciekawe było jednak to, że Kosta Runjaic otrzymał wsparcie od fanów. To jego nazwisko było skandowane w przerwie wcześniejszych haseł.
– Wsparcie po meczu na pewno było miłym uczuciem. Bardzo to doceniam, choć byłem też nieco zaskoczony. Biorę pełną odpowiedzialność za wyniki oraz pracę. Nie zamierzam zmieniać kierunku czy karać zespołu. Drużyna potrzebuje wsparcia i zaufania. Jestem nikim bez drużyny, a wszyscy jesteśmy nikim bez kibiców. W piłce jest czasem jak z rodziną. Silną rodziną. Emocje muszą się pokazać. Najważniejsze, by na końcu mieć co świętować oraz żeby pojawiały się powody do radości – komentował Runjaic.
Jak zareaguje Legia?
– Nasza taktyka doprowadzała Legię do wielu dośrodkowań. Teoretycznie było to groźne, ale Bert Esselink i Mateusz Matras doskonale radzili sobie w pojedynkach główkowych. Istotną rolę odegrał też Mateusz Kochalski. Na początku drugiej połowy Wojskowi mieli doskonałą okazję. Nasz golkiper to obronił, a po chwili strzeliliśmy gola. Nie chcieliśmy leżeć na podłodze i patrzeć w górę, wolimy działać – komentował postawę gospodarzy Kamil Kiereś, szkoleniowiec Stali.
– Przez długi czas mieliśmy wielką moc na własnym stadionie, ale teraz dotknęła nas druga porażką z rzędu. Jestem bardzo zły, wściekły, nie mogę być po tym szczęśliwy. Mieliśmy wiele dobrych szans, a jednocześnie doszły do tego wielkie kłopoty ze skutecznością. Straciliśmy łatwe bramki, zainwestowaliśmy wiele energii, ale nie przyniosło do rezultatów. Kojarzy mi się pewne prawo Murphy’ego, które w Niemczech zawiera się w cytacie z Andreasa Brehme: jak masz mieć gó... na butach, to będziesz mieć gó... na butach. Tak… – mówił Runjaic.
Legia ma przed sobą spotkanie, które na papierze jest łatwiejsze, ale w praktyce ma w sobie gen pułapki. Mowa o rywalizacji z pierwszoligowcem w Pucharze Polski. Już 2 listopada Wojskowi zmierzą się na wyjeździe z GKS-em Tychy. Potem w kalendarzu znajduje się ligowy wyjazd do Radomia. Wielkimi krokami nadchodzą też spotkania ze Zrinjskim Mostar w Lidze Konferencji Europy, a także Lechem Poznań.
Runjaic opowiadał też o tym, że to zły moment, ale... nie ostateczny. – Uprzedzając pytania, chcę powiedzieć, że nie mam prostej odpowiedzi na ostatnie wydarzenia. Będziemy o tym rozmawiali, nie spuścimy głów. Podniesienie się wymaga czasu i ciężkiej pracy. To zadanie dla mnie i każdego zawodnika. Potrzeba koncentracji, wysiłku i powrotu na normalny poziom jakości. Do tego dochodzi kwestia utrzymania właściwej mentalności. To tyczy się wszystkich: mnie, sztabu, zawodników. Trzeba mniej mówić o samym mistrzostwie. Musimy być razem, zrobić krok w przód i tego wymagam o każdej osoby związanej z Legią. Powinniśmy przygotować się jak najlepiej do kolejnego spotkania, który będzie o wszystko lub nic – stwierdził trener Wojskowych.
– To zły moment dla Legii. Nie przeładowujmy winą zawodników. Zapewniam, że przyjmę każde uderzenie i biorę to na siebie. Mogę znów powtórzyć, że lubię presję i mogę wraz z nią działać – zakończył Runjaic.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
Radomiak Radom