W sobotę reprezentacja Polski do lat 17 rozpocznie rywalizację w mistrzostwach świata w Indonezji. To powrót na mundial po blisko ćwierćwieczu przerwy. Podczas turnieju w Nowej Zelandii w 1999 roku biało-czerwoni nie zawojowali świata, ale postawa Łukasza Madeja przypadła do gustu delegatom FIFA. – Byliśmy nadzieją w tej szarej polskiej rzeczywistości. Mieliśmy problem, żeby wyjechać na zgrupowanie przed turniejem. Transmisje załatwiano na wariackich papierach – wspomina pomocnik w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Oni chcą walczyć o najwyższe cele. Oto kadra na MŚ U17
Jakub Ptak, TVPSPORT.PL: – Jakie są pana pierwsze skojarzenia i wspomnienia związane z tamtym turniejem?
Łukasz Madej, były reprezentant Polski: – To była przede wszystkim przygoda. Mając 17 lat, wylądowaliśmy na końcu świata, gdzie większość ludzi pewnie nigdy nie dotrze. Wspomnienia z wizytą w Nowej Zelandii zostaną we mnie na zawsze. Jeśli zaś chodzi o futbol, był to jedyny wielki turniej, w którym ponieśliśmy porażkę. Coś pewnie poszło nie tak z aklimatyzacją. Każda europejska drużyna nie wyszła nawet z grupy, choć nasza była zdecydowanie do przejścia. Na szczęście tę porażkę przekuliśmy w mistrzostwo Europy U18 w 2001 roku.
Indywidualnie natomiast wypadłem bardzo dobrze. Strzeliłem dwa gole, w tym jeden piękny – przeciwko Urugwajowi. To chyba jedna z najpiękniejszych bramek w moim życiu.
–
Wyjazd na mundial był dla was nagrodą za wicemistrzostwo Europy, wywalczone kilka miesięcy wcześniej w Czechach. Sukces szybko się poniósł, bowiem finał z Hiszpanią pokazywano nawet w TVP. Odczuwaliście presję?
– Byliśmy nadzieją w tej szarej polskiej rzeczywistości. Mieliśmy problem, żeby wyjechać na zgrupowanie przed turniejem. PZPN nie ułatwiał nam tego. Ostatecznie wylądowaliśmy w Nowej Zelandii dużo wcześniej, choć z tego co pamiętam, pomagały tutaj prywatne pieniądze sponsorów. Nasze mecze transmitowano w Polsacie, ale załatwiano to na wariackich papierach. To zdecydowana przepaść pod względem tego, jak profesjonalnie może wyglądać piłka młodzieżowa obecnie. Wzrosło zainteresowanie mediów, także i machina organizacyjna – również ze strony PZPN-u – jest na dużo wyższym poziomie.
– Pana drużyna przywiozła aż dwa medale z mistrzowskich imprez. Co było jej siłą?
– To była wyjątkowa grupa. Porównuję ją – zachowując wszelkie proporcje – do tego, co działo się w reprezentacji Polski za kadencji trenera Adama Nawałki. Czytałem wypowiedzi Wojciecha Szczęsnego o tym, że przyjazd każdego gracza na zgrupowanie był wielkim świętem, nawet dla tych, którzy grali w czołowych europejskich klubach. Nawałka potrafił zbudować drużynę, natomiast po jego odejściu nikt nie potrafił tego zrobić.
W przypadku reprezentacji trenera Michała Globisza szybko wykrystalizowała się wąska grupa. Niewiele było zmian, jeśli porównamy składy na Euro U16, MŚ U17 i Euro U18. Ten słynny frazes "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" u nas rzeczywiście miał znaczenie. Każdy potrafił grać w piłkę, ale mieliśmy to, czego nie ma wielu innych zawodników – charaktery, jaja, a przede wszystkim ludzi, którzy nas wyselekcjonowali oraz poprowadzili.
Sztab tworzyło trzech szkoleniowców odpowiadających za poszczególne regiony Polski: trener Globisz za Pomorze, trener Mirosław Dawidowski za centrum kraju i trener Dariusz Wójtowicz za całe południe. Ich częste spory o to, kto ma grać, również powodowały ich postęp oraz wzmocniły selekcję. Dzięki tej pracy, naszym charakterom i wzajemnej sympatii mogliśmy zagrać na mistrzostwach świata.
– W raporcie FIFA z mistrzostw z 1999 roku wskazano nazwiska trzech najlepszych reprezentantów Polski – Pawła Kapsy, Marcina Rogalskiego oraz pana. Kto według pana miał największy potencjał do zrobienia wielkiej kariery?
– Nie da się wyróżnić jednej osoby. Tych utalentowanych chłopaków było przynajmniej kilku, jak chociażby Rafał Grzelak czy Przemek Kaźmierczak, który akurat na MŚ nie poleciał. Taki talent, jak Darek Zawadzki, nie zrobił kariery przez kontuzje. Ktoś mu też mówił, że jest za wolny. Teraz takich piłkarzy dopasowuje się do składów i doskonale sobie radzą. Doszedł do nas też młodszy rocznik, w którym brylował Paweł Brożek. On też dużo dał naszej drużynie. Po latach zaistniał Tomek Kuszczak, w Nowej Zelandii rezerwowy. Mieliśmy też Pawła Golańskiego, Sebastiana Milę…
Mogę tak wymieniać jeszcze długo. Nasza drużyna była dobrze zbilansowana. Mieliśmy kilka talentów-samorodków, ale też i takich, którzy nosili im fortepian. Choć byliśmy na różnych etapach rozwoju, to każdy z nas miał wielki potencjał do gry w piłkę. Myślę też, że także poza tą 20-osobową grupą znaleźlibyśmy z 10 innych zawodników, którzy również byliby w stanie podołać zadaniom.
– Niewielu piłkarzy w Polsce może o sobie powiedzieć: byłem medalistą mistrzostw Europy. Czy w związku z tym nie pojawiła się gdzieś przysłowiowa sodówka?
– Wszyscy mieliśmy wtedy po 16-17 lat. Każdy w pewnym momencie robi mentalny krok do przodu. Chce być lepszy i czuje, że jest już lepszy, więc nie jest niczym nadzwyczajnym, że czasami pojawi się woda sodowa. Przy młodym piłkarzu musi być mądry trener, który nie będzie wyłącznie krytykować, nie spali go, a naprowadzi na właściwą drogę. Nam w późniejszych latach tego zabrakło. Nikt nie potrafił być dla nas takim guru. Już pomijam to, że gdy trafialiśmy do Ekstraklasy, niektórzy starsi trenerzy patrzyli na nas z zazdrością, że to właśnie nam wyszło.
– Naprawdę? Zdobycie medalu mistrzostw Europy utrudniało wejście w dorosły futbol?
– Rzeczywiście, w tamtych czasach trudniej było zaistnieć. Mamy młodego? Najlepiej dajmy go na ławkę i niech się nie odzywa. Teraz zmieniła się mentalność. Pojawia się młody, utalentowany chłopak i od razu jest pchany do składu. Gdy ktoś osiągnie sukces, jest sprzedawany za kilka milionów euro, zatem prezesi nie mogą sobie pozwolić na pomijanie takiego gracza. U nas było wręcz odwrotnie.
– Polska wraca na mundial U17 po 24 latach przerwy. Jakie ma pan rady dla tych młodych chłopaków?
– Muszą być sobą, cieszyć się grą i mieć pełną wiarę we własne umiejętności. Mistrzostwa świata w każdej kategorii wiekowej są zawsze pewną niewiadomą. Na zawodnikach ciąży presja, trzeba więc sobie z nią poradzić. Na szczęście obecnie są trenerzy mentalni i psychologowie, którzy odpowiednio ich nastawią
– Jeszcze przed startem mistrzostw wybuchła afera alkoholowa, wskutek której selekcjoner Marcin Włodarski wysłał czterech piłkarzy do domu. Jak ocenia pan tę decyzję?
– Osobiście nie znam tej drużyny, ale słyszałem o aferze. To, że takie informacje wypłynęły przed mundialem, źle świadczą o zespole, łącznie z trenerem. Ja nie zrobiłbym czegoś takiego. Przypomnę jeszcze raz: "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Nagłaśnianie sprawy nie konsoliduje drużyny. Pokazuje jedynie, że jest jakiś problem mentalny, skoro do czegoś takiego doszło. Każdy młody człowiek popełnia błędy, ale trzeba wiedzieć, kiedy zareagować. Tutaj to wszystko trochę się rozmyło.
– Jak w takim razie trener Globisz i jego współpracownicy radzili sobie z podobnymi kryzysami?
– My też mieliśmy nieprzyjemne sytuacje, wręcz multum afer, ale trener Globisz nie szedł z nimi do mediów czy PZPN-u. Do mediów wypłynęła tylko jedna afera, ale ona była zbyt poważna, więc po prostu musiała wyjść. Raz natomiast wziął nas wszystkich na odprawę i powiedział: jeśli nie przywieziecie medalu z mistrzostw Europy, to wszystko ujrzy światło dzienne. Czy to był blef z jego strony? Nie mam pojęcia. W każdym razie wszystko zostawało między nami. Trenerzy uświadamiali nas i już więcej takich błędów nie popełnialiśmy. Może dzięki temu odnieśliśmy sukces.
Reprezentacja Polski na mistrzostwa świata U17 1999
bramkarze:
Paweł Kapsa (1982, KSZO Ostrowiec, 189/0, 0A)
Tomasz Kuszczak (1982, Śląsk Wrocław, 63/0, 11A)
obrońcy:
Kamil Kuzera (1983, Wisła Kraków, 91/2, 0A)
Adrian Napierała (1982, MSP Szamotuły, 6/0, 0A)
Łukasz Nawotczyński (1982, Lechia/Polonia Gdańsk, 89/1, 0A)
Marcin Rogalski (1982, Stomil Olsztyn, 29/0, 0A)
Wojciech Szymanek (1982, Polonia Warszawa, 165/4, 0A)
Tomasz Wisio (1982, Zagłębie Lubin, 203/4, 0A)
pomocnicy:
Piotr Brożek (1983, Wisła Kraków, 254/15, 5A/1)
Wojciech Łobodziński (1982, Stomil Olsztyn, 217/20, 23A/2)
Łukasz Madej (1982, Łódzki KS, 423/40, 5A/0)
Sebastian Mila (1982, Lechia/Polonia Gdańsk, 368/51, 38A/8)
Robert Sierant (1982, Łódzki KS, 22/1, 0A)
Dariusz Zawadzki (1982, Wisła Kraków, 0/0, 0A)
napastnicy:
Paweł Brożek (1983, Wisła Kraków, 398/152, 38A/9)
Michał Janicki (1982, Pogoń Szczecin, 2/0, 0A)
Radosław Matusiak (1982, Łódzki KS, 144/32, 15A/7)
Łukasz Mierzejewski (1982, Lechia/Polonia Gdańsk, 242/13, 5A)
(kolejno: imię i nazwisko, rocznik, klub, liczba meczów/goli w najwyższych ligach, liczba meczów/goli w reprezentacji Polski)
Wyniki Polaków podczas MŚ U17 1999
Urugwaj – Polska 1:1 (Alvarez 46 – Madej 51)
USA – Polska 1:1 (Donovan 89 k – Madej 43 k)
Polska – Nowa Zelandia 1:2 (Mierzejewski 88 – Mulligan 53, Pearce 64)
Tabela grupy A: 1. USA 7 pkt, 2. Urugwaj 4 pkt, 3. Nowa Zelandia 3 pkt, 4. Polska 2 pkt
Końcowa klasyfikacja mistrzostw: 1. Brazylia, 2. Australia, 3. Ghana, 4. USA… 12. Polska