Tysiące mieszkańców Manchesteru oddało w poniedziałek ostatni hołd Sir Bobby'emu Charltonowi, jednej z legend angielskiej piłki nożnej, który zmarł w ubiegłym miesiącu w wieku 86 lat.
Lewandowski nie podał ręki, a teraz zabrał głos. "Nie rozumiem tego"
Karawan wiozący trumnę przez miasto do katedry w Manchesterze był oklaskiwany przez tłum, który wyległ na ulice mimo złej pogody. Na swojej trasie procesja żałobna minęła kilka charakterystycznych miejsc ściśle związanych z karierą piłkarza, m.in. stadion Old Trafford. Zatrzymała się przy pomniku "United Trinity", uwieczniającym Charltona, Denisa Lawa i George'a Besta. Pod pomnikiem ułożono setki bukietów i szalików klubowych Manchesteru United.
Następnie tysiąc zaproszonych gości, w tym były trener "Czerwonych Diabłów" Sir Alex Ferguson, obecny trener reprezentacji Anglii Gareth Southgate, książę William i szef UEFA Aleksander Ceferin, wzięło udział w nabożeństwie żałobnym. Z obecnych piłkarzy United byli obecni Harry Maguire i Luke Shaw. Ze względu na obowiązki w Holandii nie mógł przyjechać na pogrzeb aktualny trener Erik ten Hag.
– Mówimy o prawdopodobnie najwspanialszym angielskim piłkarzu, jakiego kiedykolwiek mieliśmy. No i oczywiście miał klasę jako mężczyzna. Kiedy więc mamy do czynienia z mieszanką tych dwóch elementów, można zrozumieć, dlaczego na ulicach były tysiące ludzi – powiedział telewizji Sky Sports były kapitan "Czerwonych Diabłów" Steve Bruce.
Bobby Charlton, mistrz świata z 1966 roku, przez większość kariery był związany z Manchesterem United. W 1958 roku przeżył katastrofę lotniczą w Monachium, w której zginęło wielu jego kolegów z drużyny.
Trzy lata temu brytyjskie media – za zgodą jego żony – poinformowały, że zmaga się z demencją.
Bobby Charlton, znany ze swojego potężnego strzału i swojej skromności, występował głównie na pozycji ofensywnego pomocnika. W ciągu prawie 20-letniej kariery w Manchesterze United zdobył Puchar Europy (1968), trzy tytuły mistrza Anglii, a raz Puchar Anglii. W barwach "Czerwonych Diabłów" wystąpił w sumie 758 razy, strzelając 249 goli. Obydwa rekordy utrzymywały się przez długi czas, aż Ryan Giggs poprawił pierwszy z nich w 2008 roku, a Wayne Rooney drugi - dziewięć lat później. W 1994 roku otrzymał tytuł szlachecki. W reprezentacji Anglii rozegrał 106 meczów w latach 1958-1970, zdobywając 49 bramek. Był ważną częścią drużyny, która zdobyła mistrzostwo świata w 1966 roku. W tym samym roku został uhonorowany prestiżową "Złotą Piłką" przez magazyn "France Football". W 1958 roku przeżył katastrofę lotniczą w Monachium, w której zginęło ośmiu kolegów z Manchesteru United (łącznie zginęły 23 osoby). Dziesięć lat później poprowadził klub do pierwszego w historii Pucharu Europy, strzelając dwa gole w finale z Benficą Lizbona (4:1).
"Po tym, jak w wieku zaledwie 20 lat przeżył traumę związaną z katastrofą lotniczą w Monachium, grał tak, jakby każdy mecz był przeznaczony dla jego poległych kolegów. Potrafił dojść do wielkiej formy po kontuzjach i osiągnąć szczyt zarówno w klubie, jak i w reprezentacji" – napisano w dniu śmierci piłkarza na stronie United.
Bobby Charlton zmarł 21 października po przypadkowym upadku w domu spokojnej starości, w którym mieszkał.