W piątkowe popołudnie Jakub Seemann został mistrzem świata w szachach w kategorii do lat szesnastu. Pomimo ogromnego sukcesu, nie miał zbyt wiele czasu na świętowanie. Tuż po weekendzie musiał wrócić do szkoły. Dzięki pomysłowości jego koleżanek i kolegów powrót nie należał jednak do najtrudniejszych...
Uczniowie z III Liceum Ogólnokształcącego w Zabrzu, wsparci przez grono pedagogiczne, zdecydowali się przygotować nie lada niespodziankę. Postanowili przywitać nowego mistrza świata tak, jak wymagała tego okazja.
Ustawili się w szpalerze, oczekując przybycia Seemanna do szkoły. Gdy ten otworzył drzwi, po korytarzu poniosły się oklaski. 15-letni szachista był nie tylko zaskoczony, ale i wzruszony całą sytuacją.
Seemann, trenujący na co dzień w klubie Szach Mat Zabrze, wywalczył złoty medal w kategorii open do lat 16. W klasyfikacji końcowej zawodów w Montesilvano wyprzedził innego reprezentanta Polski – Jana Klimkowskiego, który sięgnął ostatecznie po srebro.
– Wygranie mistrzostw świata to dla mnie fantastyczna sprawa. To spełnienie marzeń i nagroda za naprawdę ciężką pracę. No i jest to oczywiście także motywacja do dalszego treningu. Przed zawodami nie myślałem o tytule, miałem cel, by skupiać się na każdej kolejnej partii. Chciałem zagrać najlepiej, jak potrafię. W ósmej rundzie zostałem samodzielnym liderem zawodów. Wtedy adrenalina już urosła, pojawił się stres przed kolejnymi ruchami, ale myślę, że poradziłem sobie z tym bardzo dobrze i bez większych przygód dowiozłem prowadzenie do końca – powiedział Seemann, który w końcowym rozrachunku wyprzedził swojego przyjaciela, bo takie relacje łączą obu młodych szachistów, o pół punktu.
Dla Seemanna triumf we włoskim Montesilvano nie był pierwszyzną. Przed kilkoma miesiącami wygrał także mistrzostwa Europy juniorów. Dzięki temu został drugim polskim szachistą w historii, który w ciągu jednego roku sięgnął po dwa tytułu – mistrza świata i Europy. Wcześniej, przed dziewiętnastoma lat, dokonał tego arcymistrz Radosław Wojtaszek.