Przejdź do pełnej wersji artykułu

Śniegowe kontrowersje w meczach Ekstraklasy a standardy UEFA

/ Sędzia Bartosz Frankowski obok Mecz PKO Ekstraklasy Lech – Korona oraz mecz Pucharu Zdobywców Pucharów Tromso – Chelsea (fot. PAP/Getty)

Można się spierać, czy spotkanie Korona KielceLech Poznań (0:1) powinno zostać rozegrane, czy może przy takich warunkach pogodowych mecze należy przekładać, jak choćby Piast GliwicePuszcza Niepołomice przerwany po 15 minutach (przy wyniku 0:0). Pewne jest, że krytykowanie sędziów nie ma większego sensu, bo ich decyzje były sprzeczne tylko pozornie. W obu przypadkach arbitrzy mogli kierować się szczegółami, którymi oba mecze się różniły.

👉 Lech wygrał mecz na śniegu... i stracił kluczowego zawodnika

Czytaj też:

Szymon Marciniak (fot. Getty)

Marciniak gwiżdże, Frappart odwołuje, Listkiewicz chwali, Clattenburg gani, Kwiatkowski dalej pracuje… Sędziowski bałagan opisuje ekspert TVPSPORT.PL

Czy na śniegu grać można, czy nie można? Ile na boisku musi być śniegu, żeby sędzia uznał, że gra nie ma sensu? – pytają kibice po meczach bieżącej kolejki Ekstraklasy.

"Pole gry musi być w całości naturalne lub, jeżeli regulamin rozgrywek na to zezwala, w całości sztuczne, z wyjątkiem przypadków, w których regulamin rozgrywek zezwala na połączenie nawierzchni sztucznej i naturalnych materiałów (system hybrydowy)" – tak zaczyna się artykuł 1 pt. "Pole gry" w aktualnie obowiązujących "Przepisach gry". Nie ma w nim ani słowa o trawie, o deszczu czy śniegu. Zarówno deszcz, jak i śnieg – to warunki naturalne do gry w piłkę nożną, aczkolwiek ilość wody lub śniegu może mieć wpływ na podjęcie decyzji o rozegraniu, odwołaniu czy przerwaniu meczu.

W "Postanowieniach Polskiego Związku Piłki Nożnej" czytamy, że do obowiązków sędziego należy między innymi "sprawdzenie, czy pole gry nadaje się do przeprowadzenia zawodów". Oceniając to, arbiter bierze pod uwagę zarówno względy bezpieczeństwa, jak i zgodność bramek i oznakowania boiska z "Przepisami gry". Uwzględnia też widoczność: bramek, linii, piłki i zawodników.

Pod względem bezpieczeństwa warunki w Kielcach i Gliwicach były bardzo podobne. Na obu murawach nie było kałuż ani zasp, w których piłka mogłaby stawać zbyt często. Nie było też aż tyle wody i żadnego lodu, żeby stwierdzić ryzyko, że piłkarze mogliby się ślizgać inaczej lub bardziej niż zazwyczaj, gdy pada zwyczajny deszcz, śnieg czy boisko jest po prostu mokre po opadach.

Różnica polegała przede wszystkim na widoczności linii i widoczności zawodników w czasie gry, intensywności opadów śniegu i – być może – prognozy pogody. Sędziowie starają się oceniać to wszystko obiektywnie, ale oczywiście siłą rzeczy jest to ocena subiektywna. Dlaczego? Nie ma precyzyjnych kryteriów oceny warunków atmosferycznych, a widoczności nie ocenia się w żadnej skali. Sędziowie wychodzą na boisko i rozglądają się, sprawdzając okoliczności. Czasem testują, jak od murawy odbija się piłka i czy może się toczyć, stając ewentualnie tylko czasami w niektórych miejscach, czy może jednak zatrzymuje się zbyt często.

W Gliwicach – bazując na ujęciach telewizyjnych – już w 15. minucie warunki do obserwacji gry i podejmowania decyzji sędziowskich były znacznie trudniejsze niż w Kielcach. Do tego, aczkolwiek trudno to jednoznacznie zweryfikować, zanosiło się, że w Gliwicach warunki atmosferyczne mogą być coraz trudniejsze, co mogłoby oznaczać konieczność częstego przerywania meczu dla poprawienia widoczności linii. Dlatego decyzja sędziego Patryka Gryckiewicza o przerwaniu spotkania, podjęta po konsultacjach z klubami i delegatem PZPN, wydaje się absolutnie akceptowalna. Podobnie jak rozstrzygnięcie sędziego Bartosza Frankowskiego, który zdecydował się prowadzić i dokończyć spotkanie Korona – Lech w zaplanowanym terminie, ponieważ uznał, że widoczność w Kielcach jest odpowiednia. Goście to spotkanie okupili wprawdzie kontuzją Adriela Ba Loui, ale trudno stwierdzić, czy zawodnik uniknąłby jej, gdyby zamiast śniegu padał deszcz i boisko było po prostu śliskie.

Postępowanie Frankowskiego i Gryckiewicza było zgodne z obowiązującymi standardami i podobne do postępowania sędziów w meczach FIFA czy rozgrywkach UEFA.

To nie była piłka nożna, to była piłka śnieżna! Przecież takie mecze nie mają sensu! – takie pretensje miał do sędziów słynny Holender Ruud Gullit, trener Chelsea Londyn po legendarnym meczu z norweskim zespołem Tromso IL w 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów w sezonie 1997/1998. Słyszałem to z bliska, bo w tym spotkaniu byłem sędzią asystentem numer 2. Gdy grający wtedy w barwach Chelsea Gianluca Vialli atakował po skrzydle, tuż przy mnie i nawet po linii bocznej, dla uniknięcia zderzenia z Włochem musiałem cofać się i czasem przeskakiwać przez małe zaspy. Śnieg był usuwany z boiska przez cały dzień i również w czasie meczu przerywanego parę razy z powodu intensywnych opadów. Kontuzji nikt nie doznał, ale przyzwyczajeni do gry w taki warunkach piłkarze Tromso IL wygrali 3:2.

Ten mecz, rozgrywany za kołem podbiegunowym, zostałby przełożony na inny termin, żeby rozegrać go w lepszych warunkach piłkarskich, ale w kalendarzu nie było wolnego terminu, który odpowiadałby obu klubom i UEFA. W rewanżu Chelsea wygrało w Londynie 7:1 i później wygrało Puchar Zdobywców Pucharów, którego była to przedostatnia edycja.

Meczów w zimowych warunkach atmosferycznych sędziowałem znacznie więcej. Przed spotkaniem Ligi Europy Zenit Sankt Petersburg – Anderlecht Bruksela goście nie chcieli grać, bo według ich termometru temperatura wynosiła minus 18 stopni Celsjusza. Gospodarze zaprzeczali i przynieśli termometr, na którym temperatura wynosiła minus 11 albo minus 12 stopni. Gdy sędzia Marcin Borski rozmawiał na ten temat z delegatem UEFA, ten zażartował: – To teraz wybierz, który termometr jest lepszy, i zdecyduj czy można grać.

Jeden z zawodników Anderlechtu przyszedł do szatni sędziowskiej przed meczem i zapytał, czy przy takiej temperaturze, w drodze wyjątku, może założyć długie czarne spodnie, choć goście mieli grać w całych białych strojach, a kolorowe dodatki były niedozwolone. Dostał zgodę. Był czarnoskóry, więc kolor długich spodni widocznych między spodenkami i getrami nie sprawiał nam żadnej różnicy.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także