| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
W ciagu ostatnich czterech lat Wisłę Kraków prowadziło sześciu trenerów. Żadna zmiana nie wpłynęła na zmianę kursu. Biała Gwiazda z drużyny walczącej o pierwszą ósemkę Ekstraklasy stała się zespołem, który nie potrafi wygrzebać się z 1. ligi.
W piątek dymisję złożył Radosław Sobolewski, który prowadził zespół Wisły od października zeszłego roku. W sobotę dymisja została przyjęta i podjęto decyzję, że drużynę tymczasowo obejmie Mariusz Jop. To siódmy trener Wisły odkąd klubem rządzą Jakub Błaszczykowski i Jarosław Królewski.
Maciej Stolarczyk musiał radzić sobie w bardzo trudnych warunkach. To przecież on był trenerem, gdy do Krakowa przyleciał legendarny już Vanna Ly. W tamtych dniach problemem był nie tylko brak wypłat. Zagrożone było funkcjonowanie klubu, a jego dobre imię wystawione na poważną próbę.
Stolarczyk wykonał mnóstwo pracy nad mentalnością zawodników. Nie pozwolił rozpaść się tej grupie w bardzo trudnych czasach. Piłkarze nawzajem pożyczali sobie pieniądze, by każdy był w stanie funkcjonować mimo braku wypłat. W grudniu 2018 bankructwo klubu było niemal pewne, a jednak drużyna kończyła rok na ósmym miejscu, piłkarze do samego końca walczyli o ligowe punkty, czego świetnym przykładem choćby wyjazdowy, wygrany mecz z Wisłą Płock. Wcześniej ta sama drużyna potrafiła wygrać z Lechem w Poznaniu 5:2.
Klub nie upadł, bo na początku 2019 roku Wisłę przejęło trio Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski.
Stolarczyk pozostał na stanowisku, a Wisła zakończyła sezon na dziewiątym miejscu. Do końca walczyła o awans do grupy mistrzowskiej, a gdy to się nie udało, zdecydowanie wygrała grupę spadkową.
W nowym sezonie maszyna Stolarczyka całkowicie się zacięła i zaczęła przegrywać mecz za meczem. Gdy w klubie doszło do pewnej stabilizacji wynikającej ze zmiany właściciela, drużyna zdecydowanie obniżyła loty. Stolarczyk przetrwał porażkę 0:7 z Legią Warszawa, ale dwie kolejne przegrane kosztowały go utratę pracy. Zarząd klubu uznał, że czas zacząć działać – drużyna wylądowała na ostatnim miejscu w tabeli Ekstraklasy.
Następcą został Artur Skowronek, a namaścił go Jakub Błaszczykowski. Początkowo negocjacje prowadził prezes Piotr Obidziński, potem włączył się w nie Kuba. – Negocjacje zostały tak poprowadzone, że trener Skowronek się nie zgodził przyjść. Dostaliśmy taki sygnał, a mnie to nie dawało spokoju. Chodziłem tam i z powrotem, aż w końcu poprosiłem o numer telefonu do trenera Skowronka i sam do niego zadzwoniłem. Za dwie godziny się dogadaliśmy – mówił w Foot Trucku.
Skowronek wykonał swoje zadanie – utrzymał Wisłę w Ekstraklasie (na 13. miejscu). Dalszy ciąg wyglądał podobnie jak w przypadku Stolarczyka. Skowronek szybko zdiagnozował problemy zespołu i choć pierwsze trzy mecze przegrał, potem drużyna punktowała znacznie lepiej. Ale początek nowego sezonu był bardzo kiepski. Skowronek, podobnie jak Stolarczyk rok wcześniej, wytrwał tylko do listopada.
Zwracaliśmy wówczas uwagę, że zwolnienie trenera nie zlikwiduje wszystkich problemów.
"W Wiśle Kraków jakby zacięła się taśma. Przez minione dwa lata zrobiono naprawdę wiele, ale ciągle trwa akcja ratunkowa. A może warto byłoby wreszcie uporządkować pion sportowy, zatrudnić specjalistę i jasno rozdać role? Bycie współwłaścicielem klubu to nie zabawa w transfery. Nie mam wątpliwości, że Wisła ma lepszy skład niż wskazywałyby na to obecne wyniki. I pewnie zaraz zacznie punktować. Ale nie mam też pewności, czy przypadkiem za pół roku znów nie będzie w tym samym miejscu. Nerwowo oglądając się za siebie" – pisaliśmy we wrześniu, gdy Skowronek był jeszcze trenerem.
Maciej Stolarczyk walczył jeszcze o grupę mistrzowską. Skowronek już tylko o utrzymanie. Trend był niepokojący. W Krakowie sięgnęli więc po fachowca z zagranicy, człowieka stawiającego na nowoczesny, bardzo wymagający futbol. W szatni Wisły pojawił się więc Peter Hyballa, który okazał się osobą całkowicie toksyczną, nieoglądającą się na ewentualne konsekwencje. Po serii coraz bardziej absurdalnych konfliktów, został zwolniony przed ostatnim meczem sezonu. Wisła znów zakończyła sezon na 13. lokacie, ale równocześnie straciła pół roku na budowę czegoś, co nie miało większego sensu.
W kwietniu drużyna Hyballi przestała wygrywać i to nie zmieniło się już do końca jego burzliwego pobytu w Krakowie. W jego miejsce pojawił się kolejny zagraniczny trener – drużynę objął Adrian Gula. Wreszcie zatrudniono także dyrektora sportowego, a rola przypadła Tomaszowi Pasiecznemu. Dokonano kilka transferów większego kalibru, a efekt był… opłakany. Gula miał walczyć o pierwszą ósemkę, a nie wytrwał nawet do końca sezonu. Pracę stracił w lutym, wkrótce po rozpoczęciu rundy wiosennej. Wisła przegrała dwa pierwsze spotkania i nie dawała żadnego znaku życia.
Gula miał do dyspozycji bardzo szeroki skład, wielu piłkarzy o określonej klasie, ale nie był w stanie zmontować z nich sprawnie działającej drużyny. Dobre mecze tego zespołu pojawiały się zdecydowanie zbyt rzadko.
Jakub Błaszczykowski wybrał Skowronka, on też wyraził decydujące słowo, gdy w lutym za stery chwycił Jerzy Brzęczek. Był kolejnym trenerem Wisły, który za cel dostał utrzymanie w lidze, ale za to pierwszym, który temu zadaniu nie podołał.
Od początku 2019 roku Wisła przerobiła więc pięciu trenerów i to nie miało żadnego wpływu na obrany kierunek do 1. ligi. W zasadzie z każdym kolejny było coraz gorzej. Radosław Sobolewski wpisał się w ten trend.
– Stolarczyk mimo wielkich kłopotów w klubie otarł się o grupę mistrzowską.
– Skowronek zdołał ugasić pożar i wywalczył utrzymanie w lidze.
– Hyballa nie osiągnął w zasadzie nic.
– Gula mając do dyspozycji mocny i szeroki skład nie był w stanie stworzyć dobrej drużyny, ale zostawił ją tuż nad strefą spadkową.
– Brzęczek z tą samą drużyną spadł z ligi.
– Sobolewski nie zdołał wywalczyć awansu do PKO Ekstraklasy.
I tak krok po kroku, konsekwentnie w dół. Jeśli kierunek jest ciągle ten sam, bez względu na to, kto siedzi za kierownicą, wnioski powinny być dość jednoznaczne. Najwyraźniej problemem nie jest kierowca.
Nie ma w powyższym gronie trenera, który może powiedzieć: "W Wiśle mi się udało. To była trampolina do dalszej kariery". Ciekawym zbiegiem okoliczności żaden z nich nie ma obecnie zatrudnienia w roli trenera. Istne cmentarzysko trenerów.
Od początku 2019 roku Wisła przerobiła sześciu trenerów, a więc przeciętnie pracowali w klubie osiem miesięcy. Co więcej, żadne zwolnienie nie wydawało się na wyrost. Każdy kolejny szkoleniowiec znalazł się w momencie, w którym stracił kontrolę nad zespołem. Mógł ciągle wierzyć, że wie, jak to naprawić. A mógł też patrzeć na to ze zniechęceniem i rezygnacją, jak Sobolewski na piątkowe spotkanie z Bruk-Betem Nieciecza.
Maciej Stolarczyk – 1,15
Artur Skowronek – 1,33
Peter Hyballa – 1,11
Adrian Gula – 1,00
Jerzy Brzęczek w Ekstraklasie – 0,77
Jerzy Brzęczek w I lidze – 1,41
Radosław Sobolewski – 1,74.
Te liczby to historia sportowego upadku Wisły Kraków.
To czas ciągłych zmian. Raz na osiem miesięcy nowy trener. Co pół roku mniejsza lub większa ale jednak rewolucja kadrowa. Ciągłe szukanie nowej drogi. Drugi sezon trwa eksperyment hiszpański. To efekt polityki kadrowej zaproponowanej przez hiszpańskiego dyrektora sportowego, Kiko Ramireza. Ostatnia przebudowa zespołu nie udała mu się. W powszechnej opinii obecny hiszpański zaciąg jest słabszy od poprzedniego. Zdecydowanie brak zawodnika pokroju Luisa Fernandeza. Ale i on miał wady, które przejawiały się w dość destrukcyjnym wpływie na zespół poza boiskiem.
Przez cztery ostatnie lata na niwie sportowej największym sukcesem był ćwierćfinał Pucharu Polski. Nie udało się osiągnąć niczego. Kibice Wisły pewnie przyjęliby to z większym spokojem, gdyby wiązało się z uzdrowieniem struktur finansowo-organizacyjnych, ale tak się nie stało. Dziś Wisła jest nadal w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Piłkarze i pracownicy muszą liczyć się z opóźnieniami wypłat. Nie wszyscy w szatni przyjmują to spokojnie. Sytuację udało się w listopadzie nieco poprawić, dzięki zastrzykowi gotówki z zewnątrz, ale przed klubem kolejne trudne miesiące.
W takich warunkach zespół przejmuje Mariusz Jop. Drużyna rezerw skończyła już rundę, więc może poświęcić się pracy z pierwszym zespołem. Czy jest tu tylko do końca roku? Takie jest pierwotne założenie. Kadencja Jopa to czas na znalezienie nowego trenera. "Gazeta Krakowska" informuje, że pojawiła się kandydatura byłego bramkarza Atletico Madyrt, Jose Francisco Moliny.
Ale też czas, by się wykazać. Jeśli Jop pokaże, że nie boi się odważnych decyzji, zdoła pobudzić ten zespół do życia i wywoła w zawodnikach sportową złość – niewykluczone, że pozostanie tu na dłużej. Zabrzmi to brzydko, ale Jop jest rozwiązaniem budżetowym, co w obecnej sytuacji klubu ma istotne znaczenie.