Legendarny snookerzysta Ronnie O'Sullivan, który we wtorek kończy 48 lat, a w niedzielę po raz ósmy wygrał międzynarodowe mistrzostwa Wielkiej Brytanii, przyznał, że choć wciąż święci triumfy, to zaczyna brakować mu entuzjazmu. – Więcej frajdy mam z porannego joggingu niż z gry – zaznaczył.
Anglik został najstarszym zwycięzcą mistrzostw Wielkiej Brytanii, zaliczanych – obok mistrzostw świata i turnieju masters – do snookerowej "potrójnej korony". Po raz pierwszy był najlepszy w tej imprezie w wieku... 17 lat. O'Sullivan, słynący m.in. z oburęczności, przyjął ostatni sukces ze spokojem i przyznał, że nie ma on takiego smaku jak poprzednie zwycięstwa, a nawet, że zaczyna mieć kłopoty z motywacją.
– Wspaniale jest wygrywać, wciąż daję z siebie wszystko, ale nie jest to ten sam entuzjazm, co kilka lat temu, kiedy np. zdobyłem pierwszy tytuł mistrza świata – tłumaczył. Wskazał, że nadal to lubi, nadal sprawia mu to przyjemność, ale... – Więcej frajdy niż z gry mam z porannego joggingu czy zjedzenia śniadania z przyjaciółmi – podkreślił. Noszący ze względu na szybkość przy stole przydomek "Rakieta" zawodnik wspomniał też, że w trakcie finałowego pojedynku w Yorku z Chińczykiem Junhui Dingiem pomyślał przez moment, że "wolałby poleżeć na kanapie i pooglądać Netflixa".
– Coraz częściej właśnie tak się czuję – przekazał. Dziewięciokrotny mistrz globu i lider światowego rankingu do 22 powiększył własny rekord triumfów w turniejach zaliczanych do "potrójnej korony".