Mateusz Masternak większą część trwającej siedemnaście lat zawodowej kariery spędził pod trenerskimi skrzydłami Andrzeja Gmitruka. W niedzielę Polak przystąpi do mistrzowskiej walki, a na jego drodze stanie czempion federacji WBO, Chris Billam-Smith. "Master" wierzy w wielki triumf i w ten sposób chciałby oddać hołd zmarłemu w 2018 roku legendarnemu szkoleniowcowi. Transmisja walki Billam-Smith vs Masternak 10 grudnia w TVP Sport, TVPSPORT.PL i w naszej aplikacji mobilnej.
Mateusz Masternak profesjonalną karierę rozpoczął w 2006 roku. Talent w mistrzu Polski juniorów dostrzegł Andrzej Gmitruk, najwybitniejszy polski trener boksu od czasów Feliksa "Papy" Stamma. Od kilku lat w narożniku Masternaka dowodzi Piotr Wilczewski, który również jest jednym z wychowanków zasłużonego szkoleniowca.
– Andrzej zawsze miał smykałkę do łowienia talentów. On robił to najlepiej. Popatrzył, obserwował i wiedział, że Masternak może w przyszłości zostać kimś. Na ile mógł, na tyle pomagał Mateuszowi – opowiada były mistrz Europy zawodowców. – Wielka szkoda, że nie ma Andrzeja z nami… Mam nadzieję, że będzie cieszył się z góry, jak Mateusz zdobędzie pas mistrza świata. To byłoby przypieczętowanie jego wiedzy i dowód na to, że nie mylił się, wierząc, że Masternak będzie najlepszy na świecie – podsumował.
Sam Masternak pragnie w symboliczny sposób upamiętnić wybitnego trenera. Najlepszym sposobem na to byłoby zdetronizowanie Chrisa Billama-Smitha na jego ziemi, w Bournemouth.
– Trener Gmitruk widział więcej i my już to wszyscy wiemy. Trener Andrzej miał "trzecie oko" do boksu. Kiedyś w trakcie walki powiedział: "Mateusz, wydłuż ten prawy sierp!". Raz, jeden cios, wydłużyłem prawy sierp i wygrałem przez nokaut. Fakt, że już go nie ma z nami… ale Piotrek Wilczewski jest jego wychowankiem, ja również, więc w pewnym sensie jesteśmy kontynuatorami jego wizji – dodaje 36-latek.
W domu rodzinnym Masternaków we Wrocławiu pamięć o trenerze jest żywa i wystarczyć rzucić hasło, by wysłuchać ciepłych opowieści ze wspólnie spędzonych lat. Pięć lat po śmierci wspomnienia są wciąż intensywne, tak jak i barwne anegdoty o człowieku jakby z innej bajki. O tym z rozrzewnieniem opowiada małżonka Mateusza, Daria.
– Ja mam wrażenie, że trener Gmitruk wciąż z nami jest. Często go wspominamy, rozmawiamy o nim, przede wszystkim przy okazji analizy treningowej, omawiania przygotowań. Widać, że to co trener przez tyle lat wkładał do głowy Mateuszowi, zostało z nim. To nie jest tak, że wraz z odejściem pana Andrzeja o tym zapomnieliśmy. Zdecydowanie nie. To było tak fundamentalne dla nas, tak ważne dla sportowego rozwoju Mateusza, że jego słowa zostaną z nami na zawsze. To będzie piękna historia, ponieważ trener Gmitruk dostrzegł to dużo wcześniej i przeczuwał, że Mateusz zostanie mistrzem świata.
20 listopada 2018 roku w godzinach porannych dowiedzieliśmy się, że Andrzej Gmitruk nie żyje. I trudno było uwierzyć w tę tragiczną informację, trener był w świetnej formie, wydawało się, że przeżywa kolejny renesans formy. Masternak wspomina ostatnie spotkanie z trenerem.
– Nie jestem człowiekiem przesądnym ani kimś, kto buja w obłokach. Ostatni raz z trenerem Gmitrukiem widziałem się przy okazji transmisji bokserskiej, w studio TVP Sport. Jak nigdy trener Gmitruk mnie nie przytulał na pożegnanie, tak wtedy… Jak ojciec przyszedł, przytulił mnie i życzył powodzenia przed walką z Yunielem Dorticosem. No i to było nasze ostatnie spotkanie… Zdobycie tytułu byłoby czymś pięknym, bo to byłoby moje oddanie szacunku trenerowi. Kiedyś uwierzył we mnie, zaufał mi i teraz bym mu odpłacił – zaznacza żarliwie. Obserwując przygotowania Masternaka do niedzielnej konfrontacji jednego możemy być pewni – ambicji, momentami nawet szalonej, z pewnością nie zabraknie w polskim narożniku.