Przejdź do pełnej wersji artykułu

Bronny James zadebiutował w lidze NCAA. Wygrał walkę o życie i chce zagrać u boku swojego ojca LeBrona

/ Bronny James (fot. Getty) Bronny James (fot. Getty)

Na ten debiut czekała cała Ameryka. Bronny James, syn żyjącej legendy NBA, LeBrona, zadebiutował w akademickiej lidze NCAA. I choć zdobył cztery punkty, a jego drużyna przegrała mecz, to nie jest najważniejsze. Prawie pół roku temu toczył walkę o życie. Teraz znów może gonić za marzeniami gry w najlepszej lidze świata u boku swojego ojca.

👉 Z nimi Polacy zagrają o IO. Egzotyczni, ale mocni rywale

Czytaj też:

Jeremy Sochan w meczu z Chicago Bulls (fot. Getty Images)

NBA. Jeremy Sochan w wyjściowym składzie przeciwko Chicago Bulls. Kolejna porażka San Antonio Spurs

Syn LeBrona zadebiutował w NCAA. Zagranie w stylu ojca

Wypełniona po brzegi hala Galen Center w Los Angeles Ceny biletów dostępnych w odsprzedaży na czarnym rynku dostępne za 17 tys. dolarów. Na trybunach sam LeBron James i generalny menedżer Los Angeles Lakers, Rob Pelinka. Wbrew pozorom, nie mowa o meczu NBA. Skąd więc tak wielkie zainteresowanie koszykówką akademicką w wykonaniu zespołu USC Trojans? Powód jest prosty: debiut Bronny'ego Jamesa, najstarszego syna LeBrona.

19-latek zadebiutował w starciu z Long Beach State. Spotkanie rozpoczął z ławki rezerwowych. Na parkiecie spędził 17 minut i w tym czasie zdobył cztery punkty, trzy zbiórki, dwie asysty oraz dwa przechwyty. Te statystyki nie powalają nikogo na kolana, ale swoje nietuzinkowe umiejętności zaprezentował za pomocą jednej z akcji, gdzie zanotował efektowną "czapę" na rywalu. Blok wręcz bliźniaczo podobny do tych, które prezentuje jego znany ojciec. Co ciekawe, USC sensacyjnie przegrało po dogrywce z niżej notowanym rywalem (79:84), choć do przerwy miało piętnastopunktową przewagę (45:30).

Dla kibiców USC nie wynik meczu jest najważniejszy, a sam powrót na parkiet Bronny'ego, który jeszcze kilka miesięcy temu stał pod wielkim znakiem zapytania.


Czytaj też:

LeBron James (fot. Getty)

Los Angeles Lakers wygrali NBA In-Season Tournament. W finale pokonali Indiana Pacers

HYPE OD DZIECKA

Bycie pierworodnym synem LeBrona Jamesa, najskuteczniejszego zawodnika w historii NBA, wiąże się z gigantycznymi oczekiwaniami. Nie inaczej wygląda przygoda Bronny'ego z koszykówką. Na Instagramie śledzi go ponad osiem milionów osób, choć jeszcze nie zadebiutował w NBA. Już od dzieciństwa towarzyszyła mu ogromna medialna pompka, którą próbowała studzić jego mama, Savannah, która zaopiekowała się karierą syna.

Widziałem już go z piłką, gdy miał trzy lata. Widząc, jaką drogę przebył od tamtego momentu, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko trzymać za niego kciuki – mówił w jednym z wywiadów Kevin Durant.

Już w wieku 10 lat Bronny otrzymywał oferty z tak prestiżowych uczelni, jak Duke, Kansas, Kentucky, czy z Alma Mater Michaela Jordana, North Carolina. Ostatecznie w wieku 18 lat LeBron James Jr. wybrał grę na uniwersytecie Południowej Kalifornii (USC) w Los Angeles. Wybór był po części podyktowany tym, że w tym samym mieście, barw Lakers broni jego ojciec.


Czytaj też:

Dramat podczas meczu Sacramento Kings z New Orleans Pelicans. Kibic umarł na trybunach

MARZENIE PRZERWANE NA CHWILĘ

25 lipca koszykarski świat obiegła zasmucająca wiadomość. Podczas treningu USC Trojans, Bronny doznał zatrzymania akcji serca. 19-latka błyskawicznie przetransportowano z sali treningowej do szpitala, gdzie trafił na oddział intensywnej terapii. W mediach społecznościowych cała brać koszykarska zjednoczyła się w modlitwach z koszykarzem, a także wysłała słowa wsparcia do LeBrona i jego żony.

Na szczęście lekarze uratowali życie Bronny'ego. Co więcej, już po trzech dniach od zawału, 19-latek mógł opuścić szpital. Lekarze zdiagnozowali, że do zatrzymania akcji serca doszło z powodu wrodzonej wady serca. Nad przyszłością koszykarską Bronny'ego pojawiły się czarne chmury. Niektórzy spekulowali, że nie zobaczymy już go na parkiecie.

Ostatecznie lekarze przekazali dobre wieści. Wada zawodnika może zostać wyleczona, a sam otrzymał zgodę na kontynuowanie gry w koszykówkę. Jego marzenie o grze w NBA jest wciąż żywe. Sam LeBron nie ukrywał, że na zakończenie kariery, chciałby zagrać w jednej drużynie ze swoim synem.

W swoim ostatnim roku w lidze będę grał w jednej drużynie z Bronnym. Gdziekolwiek trafi, tam będę i ja. Zrobiłbym wszystko, żeby bawić się z nim na boisku przez rok. W tym momencie nie chodzi o pieniądze – mówił w rozmowie z "The Athletic". Pikanterii dodaje fakt, że po tym sezonie LeBronowi kończy się kontrakt w Lakers, a do draftu może przystąpić Bronny. Oczywiście, jako pierwszoroczniak, ma jeszcze cztery lata na podjęcie takiej decyzji, ale niewykluczone, że szybko zdecyduje się na zawodowstwo.


Na razie 39-letni LeBron skupia się na teraźniejszości. Dopiero co z Lakersami świętował w Las Vegas zdobycie pierwszego w historii Pucharu NBA. Zaledwie dzień później pojawił się na meczu swojego syna. Już wcześniej zapowiedział, że nawet jeśli jego zespół będzie grał tego samego dnia mecz, to opuści go na rzecz rodziny, gdyż ona jest na pierwszym miejscu.

"Nie mogę nawet powiedzieć, jak bardzo EMOCJONALNY był dla mnie dzisiejszy dzień! Jestem dosłownie wyczerpany i wszystko, co mogę powiedzieć, to że jesteś po prostu NIESAMOWITY!!! Niech szlag trafi zwycięstwa i porażki. Zdobyłeś już ostateczny cel/ mistrzostwo i jest nim ŻYCIE!!! Jestem z ciebie dumny, dzieciaku, a dziś dałeś mi więcej życia! Dziękuję i kocham cię" – nie krył swoich emocji na Instagramie LeBron.



Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także