{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
NBA. Jeremy Sochan i San Antonio Spurs byli blisko sprawienia niespodzianki. Minimalna porażka z Lakersami

Koszykarze Los Angeles Lakers bez kontuzjowanego LeBrona Jamesa w składzie byli blisko roztrwonienia 20-punktowej przewagi przed ostatnią kwartą meczu z San Antonio Spurs. Jeremy Sochan i spółka walczyli, ile mogli, jednak ostatecznie 18. raz z rzędu zeszli z parkietu pokonani. Przegrali we własnej hali 118:122.
Sochan zapisał się w niechlubnej historii Spurs. Klub pobił rekord...
Czytaj też:

NBA. Celtics wciąż niepokonani w Bostonie
Mimo braku swojej największej gwiazdy zdecydowanym faworytem meczu byli Lakersi. Z zespołem trenera Gregga Popovicha w tym sezonie wygrywa praktycznie każdy. Koszykarze z Los Angeles również mogli myśleć, że triumf przyjdzie szybko, łatwo i przyjemnie. Ich przedmeczowe przypuszczenia sprawdzały się do 36. minuty. Po trzech kwartach goście prowadzili różnicą 20 punktów i cały czas kontrolowali przebieg meczu.
W ostatniej odsłonie gospodarze ruszyli do szturmowych ataków. Zaczęli trafiać z lepszą skutecznością, podejmowali odważniejsze decyzje i krok po kroku odrabiali straty. W ostatnich minutach na parkiecie AT&T Center zrobiło się gorąco. Ostrogi potrafiły zbliżyć się na jeden punkt. Mimo nerwowej końcówki ostatecznie to goście cieszyli się z kolejnej wygranej.
Jeremy Sochan rozpoczął mecz w pierwszej "piątce". Przebywał na parkiecie 29 minut. W tym czasie zdobył 5 punktów (2/9 z gry), dołożył 8 zbiórek i zanotował 5 asyst.
Dla Spurs była to 18. porażka z rzędu. Z bilansem 3–20 zespół z Teksasu zajmuje ostatnie miejsce w Konferencji Zachodniej. W następnym spotkaniu (16.12, 1:30 polskiego czasu) ponownie zagra u siebie z Los Angeles Lakers.