Mateusz Masternak w minioną niedzielę przegrał walkę z Chrisem Billamem-Smithem, poddając ją przed rozpoczęciem ósmej rundy. Poczuł ogromny ból w klatce piersiowej. Wydawało się, że może być to spowodowane połamanymi żebrami, ale kilka dni temu Polak poinformował, że ta teza została wykluczona. Okazuje się jednak, że lekarze popełnili poważny błąd.
Niedzielne starcie układało się po myśli Masternaka od samego początku. Metodycznie punktował swojego rywala, wygrywając każdą kolejną rundę. Widoczny spadek intensywności nastąpił w 7. rundzie. Billam-Smith ruszył do ataku i wyprowadzał wiele ciosów na korpus. W tej odsłonie Polak praktycznie tylko się bronił, a do kolejnej już nie wyszedł. Ból był nie do wytrzymania. Wstępnie mówiło się, że zawodnik grupy Knockout Promotions może mieć złamane żebra, ale kilka dni po walce sam temu zaprzeczył.
"Często pytacie, jak zdrowie – bywało lepiej, ale nie jest źle. Co do felernej kontuzji – złamanie żebra wykluczone. Prawdopodobnie podczas szarpaniny w klinczu pozrywały mi się mięśnie międzyżebrowe. Takiego bólu jeszcze w ringu nie czułem, ale najgorsze jest to, że przy tym bardzo ciężko się oddycha. Dalej to diagnozujemy" – napisał Polak w mediach społecznościowych.
Po kolejnych badaniach okazało się, że pierwotna diagnoza była trafna. "Master" poinformował o tym w rozmowie z "Faktem".
– Wykonałem szereg badań i okazało się, że kontuzja jest poważniejsza, niż zakładano. Wcześniej dwóch angielskich lekarzy wykluczyło złamanie i stwierdzili, że mam uszkodzone mięśnie międzyżebrowe, ale to nic poważnego. Ich diagnoza okazał się jednak błędna – wyjaśnił pięściarz.
– W polskiej klinice dowiedziałem się, że mam pozrywane mięśnie międzyżebrowe, co nastąpiło podczas skręcenia tułowia. Mam także złamane dwa żebra (ósme i dziesiąte) z przemieszczeniem. Dalsze badania pokażą, czy potrzebna będzie operacja. Mam nadzieję, że to odpowiednio wybrzmiało, bo w mediach pojawiło się wiele spekulacji – zakończył 36-latek.