Jego kariera rozwijała się bardzo powoli, ale w końcu dotarł na szczyt. Pius Paschke wygrał sobotnie zawody w Engelbergu i stał się najstarszym debiutantem na najwyższym podium w Pucharze Świata w skokach narciarskich. Policjant z Bawarii zaliczył premierowy triumf w wieku 33 lat, 6 miesięcy i 26 dni.
Choć Paschke świetnie rozpoczął sezon – w Ruce zajął drugie miejsce, a w żadnym z zawodów nie wypadł z TOP 8 – to na jego triumf w Engelbergu nie wskazywało zbyt wiele. Jeszcze na półmetku zajmował szóstą lokatę. – To już zaczynało się dziać, od początku sezonu. Skakał na bardzo wysokim poziomie. Jego ostatni skok był znakomity, jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek widziałem – przyznał Stefan Horngacher, trener niemieckiej kadry.
Można pokusić się o tezę, że wybitny fachowiec z Austrii miał już kiedyś pod skrzydłami zawodnika o zbliżonej charakterystyce. Pracując w Polsce, wzniósł na najwyższy w karierze poziom Stefanę Hulę. Szczyrkowianin również przez lata pozostawał w cieniu, a z Horngacherem osiągnął życiową formę wyraźnie po "30". W jego przypadku skończyło się na medalach drużynowych – z mistrzostw świata w lotach, igrzysk oraz... olimpijskim bólem w zawodach indywidualnych na skoczni normalnej, gdzie "Stefanek" nie obronił prowadzenia po pierwszej serii. A tamta sytuacja do dziś wzbudza kontrowersje.
Pius #Paschke 🇩🇪 dobił się w tym sezonie do tego, co nigdy nie udało się Stefanowi Huli.
— Michał Chmielewski (@chmiielewski) December 16, 2023
Tym bardziej szkoda, kiedy ktoś przypomina, że w tym sporcie wszystkie cuda są możliwe.#skijumping
Paschke z rocznika 1990...
Wróćmy jednak do sobotniego triumfatora. Paschke to rocznik 1990 – ten sam co Robert Johansson i Dawid Kubacki. Ci dwaj dość długo czekali na premierowe zwycięstwo, odnosząc je w 29. roku życia. W przypadku Niemca wyczekiwanie trwało jednak znacznie dłużej. W ogóle najdłużej – został bowiem najstarszym debiutantem na najwyższym podium Pucharu Świata. W Engelbergu pobił wynik Jana Matury – 32 lata, 11 miesięcy i 21 dni (Czech triumfował wówczas w Sapporo).
Paschke przypominać może Hulę albo Maturę, za to na drugim biegunie zdaje się znajdować Gregor Schlierenzauer. On też przyszedł na świat w 1990 roku. Austriak już jako nastolatek stał się wielką gwiazdą skoków narciarskich. Gdy sięgał po 53. (ostanie) zwycięstwo w karierze, Paschke nie miał jeszcze w dorobku choćby punktu wywalczonego w elicie.
Kariera Bawarczyka rozwijała się powoli, a nawet w ostatnich miesiącach pełna była wybojów – o czym pisaliśmy po jego drugim miejscu w Ruce.
Dziś Paschke to jeden z dwóch najbardziej stabilnych zawodników w stawce. Tylko on i Stefan Kraft kończyli każde zawody w najlepszej "10". – To szaleństwo – wyznał na szybko po zwycięstwie Niemiec. Prawdziwym szaleństwem byłoby jednak, gdyby tak 33-latek, którego skreślono już tak wiele razy, stał się pierwszym Niemcem od czasów Svena Hannawalda, który wygra Turniej Czterech Skoczni. Oczywiście, droga do tego jest jeszcze bardzo daleka, ale... w przypadku Piusa nie wypada mówić, że coś jest niemożliwe.
👉 Niedziela w Engelbergu NA ŻYWO. Śledź relację!
👉 Dzisiaj drugi konkurs w Engelbergu. O której początek skoków?