17 gru 2023 | Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Tomasz Swędrowski o problemach Ruchu Chorzów w PKO Ekstraklasie. "Być może nie byliśmy gotowi na awans..."

Ruch zakończy rok w strefie spadkowej. Drużyna z Chorzowa po powrocie do PKO Ekstraklasy ma poważne problemy, a jedyne spotkanie w sezonie wygrała… 28 lipca. – Wydaje mi się, że być może nie byliśmy w stu procentach gotowi na awans. Teraz potrzebujemy czasu – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL Tomasz Swędrowski, pomocnik Niebieskich.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

👉 Katastrofa Lecha. Wypuścił wygraną z rąk w 94. minucie!

Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jesteście bardzo rozczarowani tym, jak sezon układa się dotychczas?
Tomasz Swędrowski: – Liczyliśmy na więcej, ale niestety, nie udało się. Przed nami ostatni mecz roku, który musimy wygrać, by spróbować zmniejszyć straty do zespołów przed nami. Dzięki zwycięstwu nas ŁKS-em zakończylibyśmy rok w nieco lepszych nastrojach.

Historia lubi się powtarzać? Śląsk i Jagiellonia z szansami na tytuł

Czytaj też

Piłkarze Śląska Wrocław i Jagiellonii Białystok (fot. PAP)

Historia lubi się powtarzać? Śląsk i Jagiellonia z szansami na tytuł

– Zagracie z ostatnim zespołem w tabeli. To kluczowy mecz?
– Tak naprawdę każde spotkanie jest dla nas decydujące. Wiadomo, w jakiej sytuacji jesteśmy. Musimy wygrywać mecze niezależnie od tego, czy przyjdzie mierzyć się z ostatnim czy z drugim zespołem w lidze.

– W szatni jest duża frustracja?
– To trudny moment, w ostatnich latach Ruch w rozgrywkach ligowych zazwyczaj wygrywał. W Ekstraklasie wygląda to inaczej. Wszyscy wiemy jednak, że wciąż jest szansa na utrzymanie. Chcemy ją wykorzystać.

– Spodziewałeś się, że będzie aż tak trudno?
– Wiedziałem, że Ekstraklasa jest bardzo wymagająca, ale mamy za sobą kilka meczów, które mogły potoczyć się zupełnie inaczej i dzisiaj bylibyśmy w lepszej sytuacji. Gdybanie nie ma jednak sensu. Cały czas pocieszam się tym, że niewielu spotkaniach odstawaliśmy od rywala. Jeśli już było widać różnicę, to w starciach z faworytami takimi jak Legia, Lech, Raków czy Pogoń. Na początku sezon mówiliśmy sobie, że liczy się każdy punkt, a teraz musimy spojrzeć na to inaczej. Potrzebujemy zwycięstw, bo tylko one pomogą nam wydostać się z trudnego położenia.

– Z czego bierze się to, że w tym sezonie wielokrotnie pozwalaliście przeciwnikom na dorabianie strat?
– Trudno wskazać jeden czynnik. Czasami chyba po prostu brakuje koncentracji, może bywa też tak, że niepotrzebnie dajemy się zepchnąć pod własną bramkę… Ewidentnie brakuje nam czegoś, by "dowieźć" korzystny wynik do końca.

– Straciliście dotychczas aż 33 gole. Macie drugą najsłabszą defensywę w lidze. Jaki jest główny powód tak dużej liczby traconych bramek?
– Pozwalamy przeciwnikom na zbyt wiele i popełniamy proste, indywidualne błędy. Myślę, że tylko 20 procent tych bramek padło po ładnych akcjach rywali, którym nie mogliśmy zapobiec. Reszta to proste pomyłki naszej drużyny.

Historia lubi się powtarzać? Śląsk i Jagiellonia z szansami na tytuł

Czytaj też

Historia lubi się powtarzać? Śląsk i Jagiellonia z szansami na tytuł

– Z klubem pożegnał się trener Jarosław Skrobacz, autor dwóch poprzednich awansów. Byłeś tym zaskoczony?
– Nie chcę komentować tej sytuacji, taka była decyzja klubu i musimy to zaakceptować. Nie możemy o tym rozmyślać, trzeba iść do przodu z "nowym-starym" trenerem Janem Wosiem. Decyzje szkoleniowców to jedna kwestia, ale drugą jest ich realizacja na boisku, za którą odpowiedzialni są piłkarze.

– W tym sezonie beniaminkowie mają olbrzymie problemy. Ruch i ŁKS wciąż tkwią w strefie spadkowej, dopiero przed chwilą uciekła z niej Puszcza. Dlaczego tak to wygląda?
– Nie mam dokładnej wiedzy o tym, co dzieje się w innych klubach, ale w przypadku Ruchu i Puszczy widzę jedno podobieństwo. Oba kluby nie były faworytami do awansu, ale osiągnęły sukces. Wydaje mi się, że być może nie byliśmy na to w stu procentach gotowi. Mam na myśli to, że działania klubów w poprzednim sezonie nie były podporządkowane za wszelką cenę awansowi. To wpływało na sposób budowy drużyny, ruchy kadrowe. Teraz, gdy pojawiliśmy się w elicie, potrzeba trochę czasu.

– Sześć punktów straty do bezpiecznego miejsca to dużo czy mało?
– To strata jak najbardziej do odrobienia. Teoretycznie do wydostania się ze strefy spadkowej wystarcza dwa-trzy wygrane spotkania. Z drugiej strony, te słowa mogą zostać odebrane różnie bo przecież do tej pory wygraliśmy raptem jeden mecz, w lipcu. Musimy przede wszystkim skupić się na sobie i postarać się wreszcie złapać serię zwycięstw.

– Ostatnie lata to kolejne sukcesy klubu. Drugie półrocze tego roku nie jest już tak udane. Czujesz, że atmosfera jest trochę gorsza?
– Wiadomo, że każdy oczekiwał więcej. Piłkarze, władze klubu, kibice - każdy wyobrażał sobie, że ta przygoda z Ekstraklasą rozpocznie się w lepszy sposób. Nie możemy się jednak załamać, bo wciąż jest o co walczyć. Chcemy wywalczyć utrzymanie i wygrywać przede wszystkim dla naszych kibiców. Fani są z nami i bardzo nas wspierają, mimo ze ostatnio nie dajemy im wielu powodów do radości. Mam nadzieję, że zacznie się to zmieniać już od ostatniego spotkania w tym roku.