Plotki, od których huczało w polskich skokach od kilku tygodni, oficjalnie się potwierdzają. Thomas Thurnbichler podjął decyzję o odwołaniu Marka Noelke z funkcji asystenta trenera kadry A. PZN przyjął decyzję, jest już zresztą nazwisko następcy. Będzie nim Wojciech Topór. Noelke, który układał plany treningowe i propagował neurocoaching, był prawą ręką Austriaka, ale stracił zaufanie grupy. To wobec kryzysu formy chce natomiast wzmocnić sam Thurnbichler. Mimo wszystko pora na roszady jest zaskakująca.
👉 Nowa twarz w kadrze skoczków. Kim jest Wojciech Topór?
Spotkanie, na którym zapadła klamka co do przyszłości Marka Noelke, odbyło się przy okazji odwołanych mistrzostw Polski w Zakopanem. Tam Adam Małysz i Thomas Thurnbichler potwierdzili konieczność roszad oraz zatwierdzili wybór jego następcy.
– To była moja decyzja – potwierdza Austriak w komunikacie przesłanym TVPSPORT.PL i portalowi Sport.pl.
Po 22 grudnia do dogadania było już tylko to, jak i kiedy poinformować o tym zespół, samego trenera, a następnie media. Tu zresztą jeszcze przez jakiś czas na stole leżały różne warianty. Chociaż początkowo uważano, że Marc dokończy zimę w dotychczasowej roli, teraz rozważane było nawet całkowite jego odejście od razu po Turnieju Czterech Skoczni. Ostatecznie zdecydowano się na jeszcze inny krok. Eks-asystent został odsunięty przed TCS, a nie po powrocie z tego tournée.
Według informacji TVPSPORT.PL, zwłaszcza Thurnbichlerowi miało zależeć na tym, aby roszady dokonały się bez pretensji i złej krwi. To jednak o tyle trudne, że takie ruchy w trakcie sezonu zdarzają się w skokach niezwykle rzadko. I one z miejsca kreują wokół zespołu mnóstwo dodatkowych pytań.
Oświadczenie ze strony samego Noelke zamieściliśmy w oddzielnym artykule.
Marc Noelke odsunięty z funkcji asystenta Thomasa Thurnbichlera. Wietrzenie szatni
O ile nic się po drodze nie zmieni, Noelke ma teraz "zająć się innymi obowiązkami na rzecz federacji". Tu mowa m.in. o kontaktach z ramienia PZN z jednym ze szwajcarskich instytutów naukowych.
– Zagospodarowanie jego wiedzy jest już poza mną i leży w gestii związku – przyznaje trener główny, do którego Noelke, jak nas zapewnił, nie ma żalu.
Jest już jednak niemal przesądzone, że taka relacja zawodowa między związkiem a tym specjalistą będzie raczej stopniowo wygaszana. Słowem: gdy wiosną zarząd ustali nowe składy kadr narodowych, nazwisko Noelke już nie będzie widniało w wykazie współpracowników.
Wojciech Topór, czyli następca Niemca na stanowisku, miał pierwotnie objąć tę funkcję od Turnieju Polskiego, ale 27 grudnia rusza z drużyną do Oberstdorfu. Na razie jest to wybór tymczasowy – do końca zimy, choć rzecz jasna z możliwością przedłużenia.
O Toporze, dotychczas 36-letnim trenerze bazowym w obrębie tatrzańskim, opowiemy za chwilę. Najpierw będzie o wietrzeniu szatni. Według informacji TVPSPORT.PL, sprawa Noelke w nieodległym czasie może nie być jedynym kadrowym ruchem w naszych skokach. PZN na razie jednak przygląda się i milczy. Dalsze rotacje są "jedynie rozważaniami i analizą sytuacji". Wątpliwości na pewno jednak nie dotyczą Thurnbichlera. To postać, która z założenia przyszła do Polski na lata i ma dokonać pełnej transformacji na wszystkich szczeblach szkolenia skoczków.
Ostatnie miesiące dobitnie pokazały, jak bardzo to istotne z punktu widzenia tej drużyny i jego pracy.
Noelke był "atmosfericiem", dopóki były wyniki. Potem stracił zaufanie
– Dlaczego to się stało akurat teraz? – zapytaliśmy wprost najważniejszych ludzi PZN.
To o tyle istotne pytanie, że termin jest po prostu dziwny. Pomysł na wymianę asystenta Thurnbichler miał zgłosić pierwszy raz jeszcze przed startem zimy. Tyle że pierwotnie zakładano, iż stanie się to dopiero po zakończeniu tej edycji Pucharu Świata. To zresztą potwierdził nam sam Noelke.
– Nim po prostu większość była już okropnie zmęczona. Stracił zaufanie – usłyszeliśmy w odpowiedzi od kilku niezależnych od siebie osób.
Noelke wiosną 2022 roku przyszedł do Polski w pakiecie z Thurnbichlerem i Matthiasem Hafele – tym samym, który pierwotnie miał być częścią sztabu kierowanego przez Alexandra Pointnera. W PZN uznali, że nie stać ich na legendę gniazda trenerskiego, więc odchudzili listę życzeń o najstarszego i z tego trio zrobili kręgosłup szkolenia. Marc, który w przeszłości pracował z Pointnerem w Austrii, a po drodze też m.in. z Wernerem Schusterem w Niemczech, miał opinię ekscentryka, któremu nigdy nie brakuje energii i pomysłów. Jako świetny akademik i teoretyk pomagał w pisaniu planów treningowych, organizowaniu codziennej pracy, ale równocześnie zapowiadał się jako tzw. "atmosferić" – wesoły optymista, człowiek od utrzymywania dobrych relacji w grupie i – za co dziękujemy – z dziennikarzami. Wprawdzie przyszedł do Polski z obyczajową skazą w CV (opowiedział o niej Jakubowi Balcerskiemu w Sport.pl), to początkowo taki zestaw cech przynajmniej z zewnątrz okazał się zbawienny dla tej ekipy. Każdy zna z profili społecznościowych m.in. wideo, na których zespół w ramach zajęć psychologicznych konstruuje spadochrony dla jajek i spuszcza je potem z balkonu. Albo gdy buduje mosty między krzesłami. To było coś nowego i wpisywało się w tak propagowany przez Noelke neurocoaching. Po latach surowego profesjonalizmu, który wprowadził Stefan Horngacher, nasi skoczkowie zachęceni przez odmłodzony sztab faktycznie wzięli głęboki oddech.
Dopóki były wyniki i działał efekt nowej miotły, to był układ idealny. A potem wyniki się skończyły, neurocoaching został, tyle że już nikogo nie luzował, lecz zaczął irytować.
Pojawiły się wątpliwości. Za dużo neurocoachingu, za mało obecności
Niestety, ciemniejsze strony osobowości Noelke zaczęto dostrzegać już w poprzedniej zimie. Co najmniej od kwietnia i finału poprzedniego sezonu w Planicy środowisko żywo plotkowało np. o tym, że – mówiąc oględnie – asystentowi miało zdarzyć się obyczajowe potknięcie. PZN, do którego biur dotarły te doniesienia, zaczął analizować sprawę z zainteresowanymi. Ci jednak – jak nas poinformowano – wtedy mieli zrobić krok w tył i wybrać wyciszenie tematu.
– Skoro nie ma oficjalnych skarg, dla nas temat nie istnieje – jasno i uczciwie postawiono sprawę w Krakowie.
Niezależnie, co i czy w ogóle cokolwiek nieobyczajnego stało się wtedy w Słowenii, samo natężenie plotek było sygnałem, że współpraca z Noelke może napotkać na wyboje.
Te pojawiły się dalej już w samej warstwie sportowej. Po zmianie trenera w kadrze B wiosną ujednolicono metody treningowe obu grup. Za wysyłanie planów na zaplecze też zaczął odpowiadać Noelke. Thurnbichler, jak należało rozumieć pożegnanie z krnąbrnym Maciejem Maciusiakiem, chciał takiego rozwiązania, żeby w sezonie w razie zmian w składach na zawody skoczkowie nie mieli problemów z dopasowaniem się do okoliczności. David Jiroutek, który objął ster, początkowo miał być w tym nieco zagubiony. Plany, które zdalnie układał i wysyłał Marc, miały przychodzić nieregularnie i – zdaniem części zainteresowanych – bywały zbyt ogólnikowe i oderwane od potrzeb. Skoczkowie zaplecza – z jednej strony też bombardowani neurocoachingiem (który średnio zaakceptowali), a z drugiej niepewni jeszcze nowego szefa – patrzyli na to zdezorientowani. Zapanowało poczucie, że zostali wrzuceni do jednego worka, w dodatku bez należytej bezpośredniej konsultacji.
Fakt pracy zdalnej Noelke nad planami, o których realizację dbali głównie trenerzy bazowi, miał stać się też kłopotliwy w kadrze A. W którymś momencie dotarła do nas krytyczna opinia ze środka, sugerująca, że zagraniczny specjalista jest sowicie opłacany za pracę, którą być może powinien wykonywać z większym zaangażowaniem. I częściej bywać tu osobiście.
O tym zresztą poniekąd Noelke sam wspomina w przesłanym do nas oświadczeniu.
Za dużo uwag, zbyt wiele pomysłów. Frustracja i przesilenie – to tąpnęło w kadrze A
Jak to lato wpłynęło na formę liderów kadry A, oddają na razie wyniki. Pomysł na opóźnienie okresu ciężkiej pracy tak, aby "pełny gaz" przyszedł na końcówkę grudnia, był z założenia dobry. Pokazywał, że sztab – wciąż uczący się i mający prawo do błędów – wyciągnął wnioski po poprzednim sezonie.
Niestety, w listopadzie sprawy wymknęły się spod kontroli. Gdy stało się jasne, że ostatni etap przygotowań do PŚ zdetonował skoki kadrowiczów od strony technicznej, ze strony asystenta zabrakło jasnej wizji na wyjście z kryzysu. A zamiast tego było za dużo błądzenia po omacku. Thomas, który ufał swojemu człowiekowi, po falstarcie w Ruce i Lillehammer nie dostał konkretnej odpowiedzi na pytanie, jak skorygować błędy. A mimo że miał swoją opinię w tym zakresie, uznał, że nie powinien rządzić jak autokrata, więc nie wystąpił przeciwko najbliższemu współpracownikowi. Dostał za to mnóstwo rozgoryczenia ze strony mediów, telefony od prezesa i – "last but not least" – coś w rodzaju votum nieufności ze strony kadrowej starszyzny. Wszyscy byli zaskoczeni, kiedy w Ruce Kamil Stoch przyznał na łamach Eurosportu, że nie do końca wierzy w pomysł na skok i nie widzi stabilności działań. Oraz kiedy Dawid Kubacki zasugerował, że sztab skupia się na zbyt wielu detalach. O ile Kamil po Lillehammer zgodził się na przerwę i spokojny trening ratunkowy, Kubacki zaczął upraszczać technikę na swoją modłę. I przede wszystkim jasno stwierdził, że zima jest od startowania. Więc chociaż trenerzy chcieli wycofać z PŚ także jego, on się sprzeciwił i startował dalej.
Mimo wszystko to zastanawiające, że wątpliwości co do metodologii zgłosił akurat Kubacki – człowiek, który przed rokiem z tym samym sztabem stał się najlepszym zawodnikiem na świecie. Słowem: gdzieś po drodze musiał być punkt zwrotny, który o tym zaważył.
– Czuć frustrację, że wyniki nie są takie, jakie być powinny – wprost o atmosferze w grupie powiedział Adam Małysz w studio TVP Sport w Zakopanem. – Thomas widzi, że rozleciała się technika, a to niełatwo jest szybko naprawić.
– Znam dobrze Dawida. On potrzebuje jednej, jasnej wizji na skok – to ważne w kontekście ostatnich tygodni słowa Maciusiaka z programu "Trzecia Seria TVP Sport".
Ruch na oczyszczenie atmosfery. Thurnbichler musiał iść ze starszyzną na kompromis
Zachowanie spokoju przy tej dynamice grupy stało się ekstremalnie trudne bez jakiegoś ruchu na uwolnienie. Tym bardziej, odkąd Thurnbichler miał świadomość, że postać jego asystenta zamiast motywować otoczenie, zaczęła je w świetle ostatnich okoliczności po prostu drażnić.
– Wiem, na czym polega neurochoaching. To bardzo przydatne narzędzie, jednak według mnie jedynie krótkoterminowo – twierdził w rozmowie z TVPSPORT.PL Martin Hoellwarth, który dawniej sam był zawodnikiem u Noelke. Nikt nie miał prawa sądzić, jak szybko jego słowa okażą się prorocze.
Odsunięcie Marka z kadry należy czytać jako wypełnienie woli grupy i próbę oczyszczenia atmosfery.
Thurnbichler musiał coś zrobić. Publiczny sygnał od starszyzny do mediów był symptomem, że szkoleniowiec znalazł się pod ścianą. Będąc nadal początkującym trenerem w PŚ, przypartym do muru przez rozgoryczenie liderów i niecierpliwe media, musiał przyjąć taktykę dialogu. To bystry człowiek. Wiedział, że nie może wystąpić przeciwko legendom, tylko znaleźć z nimi kompromis. Szukał, ale to była o tyle ryzykowna gra, że jednocześnie mogło zrobić się blisko do wejścia sobie na głowę i utraty posłuchu.
Thomas doskonale wiedział, że gdyby po publicznym podważeniu pracy sztabu przez liderów poszedł z nimi na wymianę, to by przegrał. Nie działałby autorytet nabyty różnicą wieku. Co więcej, 34-latek nie ma tutaj na razie tak silnej pozycji, żeby odpalać legendy na bok, jak robił to w Norwegii Alexander Stoeckl albo w Niemczech Stefan Horngacher. Po pierwsze, tłum zapewne stanąłby za skoczkami. Po drugie i najważniejsze, jemu też zależy na dobrych skokach Wielkiej Trójki, bo po prostu są najlepsi i napędzają zainteresowanie. Reorganizacja szkolenia zaplecza, którą PZN ułożył na nowo kilka miesięcy temu także rękami Thurnbichlera, ma wprowadzić następców mistrzów, ale na te efekty jeszcze przyjdzie zaczekać. Liderzy grupy to widzą. Sukcesami wypracowali sobie nietykalność, tym większą, że od dekady nikt ich nie podgryza. To daje im komfort pracy bez oglądania się za siebie, ale to komfort trzech zawodników, a nie całej dyscypliny w Polsce.
Po czwarte wreszcie, Thomas wybrał dialog, bo wiedział, że zgłaszane wątpliwości niekoniecznie musiały personalnie dotyczyć jego. Odsunięcie Noelke w trakcie trwającej zimy sugeruje, kogo na myśli mogli mieć skoczkowie.
Asystent nie okazał się bezpiecznikiem dla debiutanta. A powinien
Fakt, że Marc przestanie pracować już teraz, nie komplikuje misji naprawiania kadry. I to nawet, pomimo że pierwotnie ze zmianami zamierzano zaczekać do wiosny. Wtedy otworzyłaby się furtka, aby za następcą Noelke rozejrzeć na rynku szerzej niż tylko w obrębie krajowym.
Spekulowano m.in., czy Thomasowi u boku nie przydałby się ktoś z wielkim autorytetem i mocnym know-how. Za wariant i przykład w dyskusjach na ten temat stawiano ruch, który w 2014 roku wykonał PZPS przy zatrudnieniu Stephane’a Antigi. Biorąc debiutanta, zabezpieczono wówczas tyły, ściągając mu do pomocy Philippe’a Blaina. Słowem: trener na początku swojej drogi wnosił świeżość, zapał i nowatorskie spojrzenie, ale za sobą miał jeszcze konsultanta, którego rolą było niekiedy podniesienie ręki. Blain wtedy był dla Antigi Wujkiem Dobra Rada, ale i bezpiecznikiem. Takim bezpiecznikiem, jakim nie w ostatnim czasie nie okazał się niestety Noelke.
Wojciech Topór przed największym wyzwaniem w karierze. I szansą
Topór, który został przesunięty do nowej roli, pracował dotychczas jako tzw. trener bazowy w grupie tatrzańskiej, gdzie odpowiadał latem m.in. za szkolenie Macieja Kota). To też od dawna bliski człowiek Stocha, którego zresztą jest rówieśnikiem. W 2005 roku Stoch, Topór, Piotr Żyła i Paweł Urbański stawali na drużynowym podium MŚ juniorów. Później ich historie się rozjechały. Stoch wdrapał się na szczyt jako sportowiec, z kolei Wojciech uznał, że w to samo miejsce chce iść już jako szkoleniowiec. Teraz ich drogi przetną się kolejny raz.
Warsztat Topora jest ceniony w środowisku.
Dla 36-latka z Chochołowa zastąpienie Noelke jest dotąd największym wyzwaniem w gnieździe. I dużą szansą, co zresztą ma być zgodne z wizją nowego dyrektora sportowego PZN Tomasza Grzywacza. Wizją, która zakłada, że z pracą zagranicznego szkoleniowca w Polsce powinien wiązać się nie tylko rozwój zawodników, ale też kadry trenerskiej. Sprawy zakulisowe po prostu pomogły działaczom przyspieszyć wdrożenie. Topór z pewnością też nie jest nestorem z bagażem doświadczeń. Jednak w PZN plusów poszukano gdzie indziej. Po pierwsze, pracując tak blisko przy utalentowanym Thurnbichlerze, dużo zobaczy. I ta wiedza z Polski nigdzie nie wyjedzie. To coś w rodzaju inwestycji. Po drugie, nowy asystent ma znakomity kontakt ze starszyzną, od której wewnątrz drużyny bardzo dużo zależy.
Ten status nie zmieni się, dopóki na Wielką Trójkę nie zaczną naciskać młodsi. Ale to, że ich teraz nie ma, nie jest zaniedbaniem Austriaka. On, przychodząc tutaj, musi na razie lawirować tak, aby zjeść ciastko i mieć ciastko. A to momentami jest nawet trudniejsze niż analizy odbicia.
– Teraz, już z Wojtkiem, skupiamy się na wielkich celach, jakie przed nami stoją jeszcze w tym sezonie – napisał w komunikacie trener główny. Ten wielki cel numer jeden, czyli TCS, rusza 29 grudnia w Oberstdorfie.
Szatnia została przewietrzona, atmosfera również. Teraz zostaje wyłącznie naprawa techniki. Tej zimy wciąż jest wiele do zdobycia. Taki komunikat chce zawodnikom przekazać Thomas.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.