Przejdź do pełnej wersji artykułu

Grał w Ekstraklasie, ma pierwszy tytuł. "Byłem pijany przez trzy dni"

/ Sasa Balić zdobył pierwsze mistrzostwo w karierze jako piłkarz Dinama Batumi (fot. archiwum Sasy Balicia) Sasa Balić zdobył pierwsze mistrzostwo w karierze jako piłkarz Dinama Batumi (fot. archiwum Sasy Balicia)

Sasa Balić przez sześć lat występował w Polsce. W 2023 roku wyjechał do Gruzji i zdobył pierwsze w karierze mistrzostwo. Jak jednak zapewnia, wciąż śledzi Ekstraklasę. – Śląsk w poprzednim sezonie do ostatniej kolejki walczył o utrzymanie, a teraz jest liderem i nie przegrał od dłuższego czasu. Dlaczego Zagłębie nie mogłoby znaleźć się w tym miejscu? Myślę, że stać ich na to. Muszą po prostu w siebie uwierzyć – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL.

Górnik straci gwiazdę! Strzelił najwięcej goli w sezonie

Czytaj też:

Kaan Caliskaner z prawej (fot. Getty)

Trener rewelacji PKO BP Ekstraklasy o nowym nabytku: potrafi grać na wielu pozycjach

Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Ubiegły rok spędziłeś w Gruzji. Z jakim nastawieniem wyjechałeś, mając za sobą prawie sześć lat w Polsce?
Sasa Balić, piłkarz FK Decić Tuzi, były kapitan Zagłębia Lubin oraz zawodnik Korony Kielce:
– Początkowo planowałem, że będę grać w Koronie do końca umowy, a potem wrócę do domu. Ale trochę się pozmieniało. Siedziałem coraz częściej na ławce. Pewnego dnia przyszła oferta z Dinama Batumi – gdzie powiedziano mi, że mogę zdobyć mistrzostwo. Przez całą karierę mi się to nie zdarzyło, dlatego postanowiłem wyjechać z Polski. Zobaczyłem stadion, dobre warunki i się zgodziłem.

Wcześniej porozmawiałem z trenerem Kuzerą i dyrektorem Golańskim. Chcieli, żebym został. Korona wtedy walczyła o utrzymanie. Ale ja byłem zdecydowany. Byłem rezerwowym, a przed powrotem do Czarnogóry jeszcze chciałem coś wygrać za granicą. Dzięki Bogu, to się udało!

– Czy coś cię zaskoczyło w Batumi?
– W zasadzie poleciałem tam, nie spodziewając się niczego. W końcu nigdy wcześniej nie sądziłem, że będę grać w Gruzji, nie wiedziałem też nic o tamtejszym poziomie piłkarskim. Ale zadzwonił do mnie Aleksandar Todorovski, z którym grałem w Zagłębiu i skontaktował mnie z Wladimerem Dwaliszwilim, który teraz jest dyrektorem sportowym w Dinamie Batumi. Wiedziałem już trochę o klubie, ale nie miałem pojęcia, co zobaczę na miejscu. Okazało się, że klub ma dobry stadion, a okolica jest bardzo przyjemna. Miasto się rozwija, przyjeżdża dużo turystów. Spotkałem dużo Polaków! Także tych z Lubina i Kielc.

– Widziałem, że nawet kibice z Polski wyciągnęli cię na miasto.
– Niektórzy wcześniej do mnie pisali, że chcą się spotkać. Z miłą chęcią wtedy wyszedłem na kawę – porozmawialiśmy o moich czasach w Zagłębiu i w Koronie. Było to na pewno pozytywne zaskoczenie, że Polacy szybko o mnie nie zapomnieli.

– A jak oceniasz poziom gruzińskiej piłki po roku spędzonym w Batumi?
– W lidze gruzińskiej grało mi się łatwiej niż w Ekstraklasie. Ale to nie znaczy, że jest to totalnie łatwa liga. Tym bardziej, że grałem w drużynie, która celowała bardzo wysoko. W drużynie było siedmiu-ośmiu obcokrajowców, ale cały czas grałem tylko ja i Brazylijczyk Flamarion, o którego pytały się mnie kluby z Polski. Ale w naszej drużynie różnicę robili Gruzini. Gdy przychodziłem, trenerem był Gia Geguczadze, który spędził w Batumi prawie sześć lat i zbudował tę drużynę. Musieliśmy tylko cały czas uważać na kontrataki. Najbardziej pasowało mi jednak, że grałem na środku obrony.

– Nie chciałeś już grać na lewej stronie defensywy?
– Nie ukrywam, że mam już swoje lata, nie ta szybkość, nie ta motoryka. A na tej pozycji musisz być dynamicznym piłkarzem. Zresztą już gdy podpisywałem kontrakt z Koroną, miałem być środkowym obrońcą. Wyszło jednak tak, że grałem na lewej stronie, bo tam mieliśmy największe problemy. Ale potem sam też miałem problemy na boisku.

– Dlaczego w sierpniu doszło w Dinamie do zmiany trenera?
– Przegraliśmy w Europie z Tiraną i Gia Geguczawa wtedy odszedł. Przyszedł ukraiński trener, Andrij Demczenko. Czasami takie zmiany mogą źle działać na drużynę, ale u nas w szatni nie było żadnych problemów. I myślę, że atmosfera była kluczowa. Bo mieliśmy gorsze chwile – klub miał kłopoty finansowe i kiedyś nie zapłacono nam na czas. Ale trzymaliśmy się razem i panował wzajemny szacunek. W klubie też nas szanowano. Myślę, że to wszystko miało wpływ na mistrzostwo.


Czytaj też:

Śląsk sięgnie po kolejnego reprezentanta Polski?

– Pierwsze w twojej karierze.
– Byłem potem pijany przez trzy dni! Ale wszyscy w klubie świętowaliśmy ten tytuł. Tym bardziej, że zależało nam na tym bardzo – Dinamo świętowało setną rocznicę. Na koniec sezonu jeszcze graliśmy z Dinamo Tbilisi, przegraliśmy 2:6, ale to już było dla nas nieistotne. Szkoda tylko, że nie zdobyliśmy podwójnej korony, a mogliśmy to zrobić. Niestety przegraliśmy finał pucharu w ostatnich minutach. Ale i tak osiągnęliśmy dużo.

– Nie chciałeś tam zostać?
– Już wcześniej założyłem, że będę grać tam jeden sezon. Po zdobyciu mistrzostwa zadzwoniłem do żony, że wracam do Czarnogóry.

– Byłeś przez pewien czas kibicem Zagłębia Lubin – śledziłeś poczynania klubu w lidze w tym sezonie?
– Oglądałem mecze, chociaż nie wszystkie – czasami grałem o tej samej porze i nie miałem możliwości widzieć każdego spotkania. Uważam, że potencjał Zagłębia teraz jest naprawdę duży. Latem klub zrobił dobre transfery, w składzie jest sporo dobrych zawodników. Naprawdę stać ich na więcej niż ósme miejsce w lidze. Teraz mają okres przygotowawczy, żeby wszystko jeszcze lepiej poukładać. Zobacz, Śląsk w poprzednim sezonie do ostatniej kolejki walczył o utrzymanie, a teraz jest liderem i nie przegrał od dłuższego czasu. Dlaczego Zagłębie nie mogłoby znaleźć się w tym miejscu? Myślę, że stać ich na to. Muszą po prostu w siebie uwierzyć.

– A jak oceniasz grę Korony Kielce?
– Sądzę, że spokojnie powinna się utrzymać. Mają solidny zespół, a dyrektor i prezes robią dobrą robotę, patrząc na budżet, który mają. Korona ma też fantastycznych kibiców – widziałem, że teraz klub bije rekordy, na wielu meczach jest komplet. Zimno, śnieg pada, a ponad dziesięć tysięcy ludzi przychodzi na stadion. Może punktowo mogłoby być trochę lepiej, ale w lidze pozostaną i tego im życzę.

– Teraz podpisałeś kontrakt z Deczić Tuzi, w rodzinnej Czarnogórze. To znak, że twoja kariera dobiega końca?
– Deczić chciał podpisać ze mną kontrakt na półtora roku, do końca przyszłego sezonu. Ale odmówiłem, związałem się z klubem tylko na pół roku. Jeśli uda się nam coś wygrać (klub zajmuje drugie miejsce w lidze czarnogórskiej – przyp. red.), a ja będę zdrowy – myślę, że pogram jeszcze rok. Ale na razie planuję wszystko krótkofalowo. Nie będę oszukiwać siebie i innych – jeśli uznam, że już odstaję, nie będę na siłę zabierać miejsca młodym zawodnikom.

– Masz już plany na to, co będziesz robić po zakończeniu kariery?
– Wraz z kolegą, też piłkarzem kończącym karierę, chcemy zbudować akademię w Czarnogórze. Na razie opracowaliśmy biznesplany, ale jeszcze nie dostaliśmy pozwolenia i czekamy. Rozmawiałem też z drugoligowym klubem z mojego rodzinnego miasta, dostałem od nich propozycję, choć na razie nie wiem w jakiej roli. Na razie skupiam się jednak na tym, żeby pograć jeszcze przez te pół roku.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także