Przejdź do pełnej wersji artykułu

Legenda pomogła w transferze Polaka do Bundesligi. Myślał, że to... żart

/ Bartosz Jurecki (na zdjęciu z lewej) i Antoni Doniecki (fot. PAP / OLREN Superliga) Bartosz Jurecki (na zdjęciu z lewej) i Antoni Doniecki (fot. PAP / OLREN Superliga)

W pierwszej chwili zaśmiałem się. To był późny wieczór, pomyślałem że mój menedżer jest na jakiejś imprezie i krótko mówiąc coś mu się pomyliło – opowiada o kulisach wyjazdu do Bundesligi Antoni Doniecki. 22-latek został w styczniu bohaterem niespodziewanego transferu do najlepszej ligi świata piłkarzy ręcznych. Jego wyjazd nie jest jednak przypadkowy, a rękę przyłożył do tego sam Bartosz Jurecki.

👉 Gwiazdor mistrza Polski wybrany najlepszym bramkarzem Euro!

15 stycznia Doniecki został oficjalnie przedstawiony jako nowy zawodnik Bergischer HC. Do 16. obecnie drużyny Bundesligi wyjechał z Piotrkowianina Piotrków Trybunalski.

Czytaj też:

(fot. EHF)

Uwaga, talent! 17-letni Oskar Czertowicz podpisał kontrakt z gigantem piłki ręcznej

Jego sportowe życie wywróciło się do góry nogami w ciągu zaledwie miesiąca. 2023 rok kończył z myślą, że przed nim ostatnie pół roku gry w Polsce. Wyjazd za granicę w połowie 2024 roku planował od lat i w głowie miał kilka lig, do których chciał trafić. Ale Bundesligi nie było na tej liście. – Myślałem, że wyjadę do Hiszpanii, Francji albo maksymalnie 2. Bundesligi, a tu pół roku wcześniej pojawiła się oferta z Bundesligi. Długo się nie zastanawiałem. To spełnienie marzeń – mówi.

Jego reakcja nie może dziwić. Bundesliga od lat jest najlepszą ligą piłki ręcznej na świecie. Nieco ponad dekadę temu Polacy – na czele z Karolem Bieleckim, Marcinem Lijewskim czy wspomnianym już Bartoszem Jureckim – byli jej gwiazdami. Dzisiejsze pokolenie graczy w wieku Donieckiego wyrosło na ich występach i nic dziwnego, że chce podążyć ich śladami. Dla praktycznie każdego z nich wyjazd do Niemiec to spełnienie marzeń.

Temat pojawił się na przełomie grudnia i stycznia. Wtedy dostałem informację od mojego menedżera, że wysłał moje CV do Bergischer. W pierwszej chwili się zaśmiałem. To był późny wieczór, pomyślałem że mój menedżer jest na jakiejś imprezie i krótko mówiąc coś mu się pomyliło. Ale następnego dnia wszystko mi potwierdził. Wtedy zrozumiałem, że coś jest na rzeczy, ale na nic się nie nastawiałem. Nie chciałem być później rozczarowanym – opowiada 22-latek.

Bartosz Jurecki grał w Niemczech przez dziewięć lat (fot. Getty) Bartosz Jurecki grał w Niemczech przez dziewięć lat (fot. Getty)

Czytaj też:

Kompozytor Jan Sebastian Bach oraz Mateusz Kornecki, bramkarz ThSV Eisenach i reprezentacji Polski (fot. PAP/Adam Warżawa)

Mateusz Kornecki: nie myślę o tym, czy jestem numerem jeden, dwa czy trzy [WYWIAD]

Sprawy potoczyły się bardzo szybko, bo Niemcy nie mogli zwlekać. Pod koniec roku z gry wypadł im kolejny kołowy i na drugą część sezonu zostali z tylko jednym graczem na obrocie. To dlatego szukali nowego zawodnika. I chcieli go mieć u siebie szybko, by wprowadzić go do zespołu jeszcze przed wznowieniem rozgrywek w lutym. W ciągu półtora tygodnia od rozpoczęcia rozmów Bergischer dogadało się z samym Donieckim i z Piotrkowianinem w sprawie kwoty za transfer. Wcześniej jednak Niemcy wykonali telefon do... Opola.

Chcieli się dowiedzieć o nim wszystkiego: jaki jest na boisku, jaki jest w szatni, czy jest otwarty, czy zamknięty. A na koniec zapytali czy jest gotowy na Bundesligę. Powiedziałem, że według mnie tak – mówi Bartosz Jurecki. 44-latek, dziś trener Corotop Gwardii Opole, przez poprzednie dwa lata był szkoleniowcem Donieckiego w Piotrkowie Trybunalskim. Telefon z Bergischer... pokrzyżował mu plany, bo te zakładały sprowadzenie Donieckiego do Opola po zakończeniu trwającego sezonu.

Na początku się z tego pośmialiśmy, ale później przeszliśmy do rzeczowej rozmowy. Nie mógłbym tego zrobić Antkowi ani żadnemu innemu polskiemu zawodnikowi. Jeśli dzwoni drużyna z takiej ligi jak Bundesliga, to trzeba sobie pomagać – dodaje Jurecki.

O Donieckim mówi w samych superlatywach. – Zapracował sobie na ten transfer ciężką pracą. Już na pierwszych treningach w Piotrkowie pokazał, że wie, do czego dąży. Przychodził, podpytywał, chciał słuchać i trenować. Dużo rozmawialiśmy o jego grze, sile, zachowaniu w obronie czy ataku. Chciał wskazówek jak ma czytać grę i pomagać kolegom w ataku pozycyjnym. Do tego pracował dodatkowo na siłowni i motorycznie, by poprawić kondycję. Do niczego nie trzeba go było zmuszać. Ciężko pracował i dużo z siebie dawał. Od początku mówił, że chce kiedyś wyjechać za granicę. Cieszę się i mogę mu tylko pogratulować, że doszło do tego już teraz – stwierdza legendarny obrotowy.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Magdeburg we łzach. Tak uhonorowali Jureckiego [WIDEO]

Po rozmowie z dyrektorem niemieckiego klubu, Jurecki zadzwonił do Donieckiego. – Po tym telefonie wiedziałem, że szansa na wyjazd do Niemiec jest realna. Później rozmawiałem jeszcze z trenerem Matyjasikiem (obecny szkoleniowiec Piotrkowianina – dop. red.), który wyraził 100-procentowe poparcie żebym odszedł i mógł się dalej rozwijać – opowiada kołowy.

Transfer dopięto w piątek 12 stycznia. Dwa dni później Doniecki był już w Niemczech, a następnego dnia odbył pierwszy trening z nowym zespołem. – To zupełnie inny poziom. Przed przyjazdem odezwało się do mnie pięć osób z klubu i każda zajmowała się czymś innym. Zrobiło to na mnie duże wrażenie. Dużo większa jest też intensywność zajęć. Choć spodziewałem się, że tak będzie, to na własnej skórze dowiedziałem się, co to znaczy ciężki trening w Bundeslidze. Ale to nic złego – lubię być zmęczony po treningu, bo mam wtedy poczucie, że zrobiłem dobrą robotę. Wiedziałem, że pomiędzy Piotrkowem a Bergischer będzie duży przeskok, ale nie obawiam się tego – mówił po premierowych zajęciach.

Zgodnie z przewidywaniami, wejście do zespołu miał bardzo szybkie. – Po pięciu dniach czułem się wśród zawodników jakbym znał się z nimi już minimum rok – opowiada. Jedyną przeszkodą okazała się kontuzja stawu skokowego, której doznał tuż przed zaplanowanymi na koniec miesiąca sparingami. – Na treningu mieliśmy wewnętrzną gierkę, skoczyłem do bloku i spadłem komuś na stopę – wyjaśnia. – Szkoda, że akurat w takim momencie się to stało, ale co zrobić... Jeśli wszystko pójdzie sprawnie, będę gotów za około dwa tygodnie – dodaje.

To oznacza, że być może zdąży wrócić do gry na pierwszy mecz Bergischer w Bundeslidze w 2024 roku – domowe starcie z aktualnym mistrzem kraju THW Kiel. Ale nawet jeśli to się nie uda, to w kolejnych tygodniach z pewnością zagra przeciwko innym czołowym drużynom ligi – do końca marca jego zespół ma bowiem w kalendarzu starcia m.in. z Melsungen, Hannoverem i Magdeburgiem.

– Cieszę się, że nie wchodzę do zespołu od razu w ważnym meczu w Bundeslidze, który koniecznie trzeba wygrać. To na pewno ograniczyłoby moje minuty na boisku. Myślę, że Bergischer czeka sporo meczów o dużą stawkę, ale mam nadzieję, że do tego czasu zdołam już wdrożyć się do tutejszego systemu. Fajnie też, że będę mógł zaznajomić się z atmosferą na trybunach, bo to też będzie dla mnie coś zupełnie innego niż w Polsce. Wszystko jest tu dużym przeskokiem, ale liczę, że będę mógł pomóc drużynie – kończy 22-latek.

Doniecki jest szóstym Polakiem grającym obecnie w Bundeslidze. W Magdeburgu występuje Piotr Chrapkowski, w Lipsku Maciej Gębala, w Melsungen Adam Morawski, w Eisenach Mateusz Kornecki, a we Flensburgu Oskar Czertowicz.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także