| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Od groźby wyroku i izby wytrzeźwień do zainteresowania ze strony sztabu reprezentacji Polski? Tak mogła i wciąż może potoczyć się kariera Miłosza Trojaka, który opowiada o swojej karierze w wielu wymiarach. – Za czasów Waldemara Fornalika zarzucano mi symulowanie kontuzji, choć jeszcze chwila i mogło skończyć się dziurą w sercu – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL kapitan Korony Kielce.
– Czasami w naszym życiu pojawiają się nieodpowiednie znaki?
– Popełniamy w życiu błędy. Często są to błędy młodości. Gdybym jako junior czy gracz wchodzący do seniorów miał dzisiejszą mentalność, to pewnie osiągnąłbym więcej. Jednocześnie, gdyby nie sytuacja z Opola, to nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem teraz. Takie wydarzenie doprowadziło do zmiany, ale i do pracy z psychologiem. Poznałem też swoją żonę i chciałem skupić się na rodzinie oraz grze w piłkę. Głupoty wyszły mi z głowy.
Gdybym nie wpadł w ten znak z napisem ”Opole”… Wtedy pewnie dalej byłoby luźne podejście do życia. To był zwrotny moment dla mojego funkcjonowania i kariery piłkarskiej.
– Znak do kariery… Jak po kilku latach wspominasz tamtą sytuację? Podejrzenia o zdemolowanie taksówki, ucieczka, przewrócenie świecącego znaku w centrum miasta, czyli kwestia zniszczonego mienia. Początkowo skrócone nazwisko i groźba odsiadki do lat 5. Tak przedstawiały to lokalne media.
– Zrobiłem najgorszą rzecz w swoim życiu. Nikt nie powinien się tak zachowywać. Tak, okazało się to momentem zwrotnym. Skupienie się na futbolu sprawiło, że zacząłem notować progres. Współpracowałem z psychologiem i postawiłem też na indywidualne analizy. Przede wszystkim przestałem chodzić na imprezy i pić alkohol tak często.
Trudno pominąć ten dzień. Kończyliśmy rundę, zremisowaliśmy z GKS-em Tychy. To nie były łatwe miesiące, bo nie punktowaliśmy najlepiej za kadencji Mariusza Rumaka. Potem Odrę przejął Piotr Plewnia i wyszliśmy z dołka. Po meczu mieliśmy drużynowe zakończenie roku. Alkoholu było za dużo. Paradoksalnie, nie pamiętam zbyt wiele z tamtej sytuacji. Byłem na imprezie, a obudziłem się na izbie wytrzeźwień. To tam policjant pokazał mi film z moim wyczynem.
Najprawdopodobniej zawodnik Odry pobił taksówkarza, rozwalił znak Opole, uciekał przed policją i grozi mu pięć lat więzienia – taki tytuł zobaczyłem w mediach. I wtedy zaczęło do mnie docierać, co się stało… Nie wiedziałem czy uderzyłem kierowcę, czy faktycznie coś zniszczyłem. Na szczęście potem okazało się, że z tych wszystkich informacji potwierdziła się tylko ta, że rozwaliłem ten świecący znak.
– Cała historia robiła wrażenie. Łatwo było podczepiać kolejne występki.
– Zdecydowanie. Jeśli coś już się do ciebie przyklei, to potem często się za tobą ciągnie. To zdecydowanie najgorsza sytuacja, która spotkała mnie w życiu. I największy błąd. W klubie była szydera, nie dało się tego uniknąć. Jednocześnie szybko stwierdzono, że pewnie będę wyrzucony z klubu. Przyszedł jednak nowy prezes, pojawił się trener Dietmar Brehmer i uznano, że otrzymam karę, ale zostanę.
Dostałem też wsparcie, wynajęto mi adwokata. Musiałem też oddać się działaniom społecznym. Niezwykle doceniam, że klub postąpił w ten sposób. Gdybym został wyrzucony z Odry, to pewnie teraz byśmy nie rozmawiali. Nie sądzę, że grałbym wtedy na poziomie pierwszej ligi.
– Jak wyglądały te prace społeczne?
– W Opolu był ksiądz prałat Zygmunt Lubieniecki. Mocno mi pomógł, a ja zaangażowałem się w pracę Caritasu. Spędziłem tam sporo czasu. Byłem między innymi na wigilii dla osób bezdomnych. Przez osiem godzin roznosiłem jedzenie, starałem się też wspierać obecnych. To z pewnością było wartościowe doświadczenie.
– W którym momencie poczułeś, że karta się zmienia?
– Najgorsze były pierwsze trzy miesiące. To był okres rozmów z policją i spraw sądowych. Jednocześnie udało się znaleźć pewne dowody na to, że nie pobiłem taksówkarza i nie rozwaliłem samochodu. To dało mi trochę spokoju, bo był czas, że nie radziłem sobie ze świadomością, że mogłem zrobić takie rzeczy.
To wciąż złe, ale jasne było, że tamtego dnia byłem pijany i wpadłem w znak. Z czasem ciśnienie po prostu zaczęło spadać. Trener Brehmer postawił na mnie. Zostałem liderem środka pomocy w Odrze. Miło było czuć zaufanie szkoleniowca, a ja odpłacałem się tym, że postawiłem wszystko na piłkę i wybierałem dodatkowe treningi.
– Były kłopoty, była dobra gra w Odrze, a latem 2022 roku trafiłeś z Opola do Korony Kielce. Mija kilka miesięcy i… Michał Probierz publicznie mówi, że obserwował cię pod kątem powołania do reprezentacji Polski. Jaka była twoja reakcja, kiedy usłyszałeś to zdanie selekcjonera?
– Telefon zaczął nienaturalnie często wibrować. Dostałem wiele wiadomości, a nawet filmiki z konferencji selekcjonera. Co mogę powiedzieć? To było fajne uczucie. Miałem pewne przejścia w trakcie swojej przygody z piłką, a tu nagle takie słowa… Jest wielu środkowych obrońców występujących poza Polską, a jednak Michał Probierz postanowił wymienić mnie. Sądzę, że wcześniejszy selekcjoner nie zwróciłby na mnie uwagi.
– Dochodziły do ciebie wcześniej jakieś sygnały dotyczące kadry?
– Paweł Golański, nasz dyrektor sportowy, powiedział mi, że przy okazji meczu z Piastem Gliwice spotkał się z trenerem Probierzem. To była długa rozmowa na mój temat. Słyszałem, że selekcjoner pytał o mnie, mój charakter i funkcjonowanie w szatni. Moją grę można zobaczyć, ale najbardziej intrygujące były moje zachowanie w grupie. Aczkolwiek osobiście nikt ze mną nie rozmawiał.
– Masz charakter i umiejętności na miarę kadry?
– Jakiś tam charakter na pewno mam. Nie brakuje mi też świadomości. W reprezentacji są potężne nazwiska i pewnie trudno byłoby mi dowodzić defensywą. Poziom sportowy na pewno musi być adekwatny do osobowości, ale… nie boję się wyzwań. Sygnał dotyczący kadry był, więc na pewno zrobię wszystko, by dostać się do drużyny narodowej. To sprawa, którą można rozpatrywać w kategorii marzeń. Na pewno nie byłbym cichą osobą na zgrupowaniu i robiłbym wszystko, by pomóc biało-czerwonym.
– Cała ta historia może mieć w sobie pierwiastek inspiracji.
– Wolałbym, by młodzież jednak nie inspirowała się tymi historiami. Wszystko jest dla ludzi: żarty, treningi, ale i alkohol. Ale sukces? Konieczne jest pełne skupienie na futbolu. Trening to tylko wycinek. Piłkarzem trzeba być przez całą dobę. Nie da się pomijać odnowy biologicznej czy nawet analizy swojej gry. Masz kłopot ze sprzedaniem swoich umiejętności? Wynajmij psychologa lub trenera mentalnego, który pomoże otworzyć głowę. Futbol to nie tylko boisko. A moja historia? Odradzam, tak po prostu. Mnie się udało, ale niektórzy mogą skończyć znacznie gorzej.
– Jako dziecko byłeś skazany na piłkę?
– Chyba tak. Mój tata grał w Śląsku Wrocław i Górniku Wałbrzych. Miał także okazję poznać smak Ekstraklasy. Mama trenowała siedmiobój i była nawet mistrzynią Polski juniorów. Weekendy zawsze były aktywne. Siatkówka, piłka. Sportu w domu nie brakowało.
– Ruch był miejscem, w którym mogłeś poczuć powiew Ekstraklasy. Jednocześnie przeszedłeś dość długą drogę dotyczącą zmian pozycji.
– Zaczynałem jako środkowy napastnik! Trener Waldemar Fornalik wystawiał mnie na treningach Ruchu Chorzów na każdej pozycji. Na zajęciach byłem wszędzie, a na meczach nigdzie. Można mnie było uznać za zapchajdziurę, która jednak rzadko pojawiała się w kadrze na oficjalne spotkania. Inna sprawa, że miałem sporo problemów zdrowotnych. Pewnego razu przytrafiła mi się bakteria w migdałkach, która wyłączyła mnie z gry praktycznie na dziewięć miesięcy. Mogło skończyć się gorzej…
– Brzmi dość przerażająco.
– Przez osiem miesięcy nikt nie mógł mnie dobrze zdiagnozować. Klubowy doktor stwierdził, że mam za słaby organizm na wysoki poziom rozgrywkowy. Trenowałem tydzień, wypadałem na miesiąc. Pojawiał się ból pleców, potem na moment puszczał. Z czasem okazało się, że wystarczyło wykonać badanie na stany zapalne w organizmie. Najłatwiejsze, ale jednak przez długi czas pomijane. Szczerze mówiąc, było już bardzo blisko decyzji o zakończeniu przygody z piłką.
– W takich sytuacjach często pojawia się coś, co w głowie staje się ostatnią szansą.
– I tutaj było tak samo. Pojechałem wreszcie do osteopaty z Krakowa, który wreszcie postawił poprawną diagnozę. Bakteria działała tak, że atakowała kłębuszki na nerkach, które promieniowały do pleców. Usłyszałem wprost, że gdybym trenował tak jeszcze przez 4-5 miesięcy, to w moim sercu mogłaby powstać dziura.
Ta sytuacja mocno mi przeszkodziła. Wchodziłem do drużyny Waldemara Fornalika z czystą kartą. Na jednym ze zgrupowań zanosiło się nawet na to, że zacznę sezon w pierwszym składzie wraz z Łukaszem Surmą. Czas z bakterią mocno utrudnił mi rozwój kariery. Potem trener mnie skreślił…
Wspomniana wizyta była ostatnią deską ratunku. Zwiedziłem prawie całą Polskę, od Szczecina po Kraków. Cieszę się, że to był właściwy ruch, który właściwie mnie uratował. Wycięto mi migdałki, bakteria nie powróciła. I tak już od dziewięciu lat.
– Trener Fornalik skreślił cię przez kwestie boiskowe czy chodziło o coś innego?
– Sądzę, że trener nie do końca wierzył w scenariusz ze wspomnianą bakterią. Gdy usunęli mi migdały i wszystko odpuściło, to klubowy lekarz wciąż miał wątpliwości oraz sugerował, że symulowałem. Prawdopodobnie nasz szkoleniowiec pomyślał podobnie. Niektórzy lekarze mówią, że kontuzje ma się w głowie. Nieśmiało wydaje mi się, że jest trochę inaczej. Z czasem wróciłem do formy, ale znów wypadłem na pół roku przez spojenie łonowe. Potem już rzadko ze mnie korzystano. Jeśli już, to znów, w roli zapchajdziury.
– Trafiłeś do Ruchu jako junior w 2013 roku. Wchodząc do seniorów czułeś respekt? Wówczas w barwach Niebieskich nie brakowało graczy z mocnym charakterem.
– Wchodząc do szatni mówiłem "dzień dobry". Marcin Malinowski miał 38 lat. W podobnym wieku był Łukasz Surma. W starszyźnie byli też Marek Zieńczuk, Marek Szyndrowski czy Piotr Stawarczyk. Oj tak, to była charakterna szatnia. Wydaje mi się, że wielu młodych zawodników z obecnych czasów miałoby problemy z odnalezieniem się w takiej grupie.
– Zapewne młody nie miał wówczas łatwo. Była fala? Jakieś specyficzne historie?
– Najlepiej było trzymać się nieco w cieniu. I nie odzywać się za wiele. Młodzi byli zwłaszcza od pompowania piłek. Nigdy nie zapomnę sytuacji, w której Zieńczuk wziął pięć piłek i poszedł kopać na boisko treningowe. Za jedną z bramek jest deteeśka (Drogowa Trasa Średnicowa – red.). Nawet o tym nie widzieliśmy, każdy się przebrał, ale… przyszedł kierownik.
Panowie, sprawa jest: dwóch piłek nie ma. Dwie poleciały na drogę. Musicie iść – mówił do nas kierownik. Auta pędzą po 120 kilometrów na godzinę, a my… latamy między samochodami i szukamy piłek. Takie to były czasy. Miało się 22-23 lata, a trenerzy mówili, że jesteś młody i możesz poczekać. Dziś stajesz się już doświadczonym ligowcem.
– Dziś jesteś kapitanem Korony. To też charakterna drużyna, druga odsłona Bandy Świrów?
– Banda Świrów miała swoją wyjątkowość. Mamy do tego zalążki, ale… chcemy tworzyć swoją historię. Nie brakuje nam charakternych zawodników i trenera, który ma swoją przeszłość związaną z tamtym zespołem. Kamil Kuzera jest jednak szkoleniowcem, który rzadko się denerwuje. Jesteśmy też ekipą, która… jest bardziej piłkarska. Banda Świrów słynęła z jeżdżenia na du… U nas zwycięstwa mają być zwłaszcza efektem dobrej gry w piłkę. Futbolówka nie przeszkadza Koronie. Do tego to zespół z fajną mentalnością.
– Kamil Kuzera jest trenerem mocno analizującym boiskowe poczynania?
– Pracujemy wspólnie od ponad roku. Były raptem dwie czy trzy sytuacje, że trener ryknął. Raz było tak w spotkaniu z Legią, kiedy przegrywaliśmy 0:3. Kluczem jest u niego analityczność i chłodne myślenie. Cenię to, że z każdym rozmawia szczerze i mówi wszystko prosto w twarz. Nie ma sytuacji, że gada za plecami. Buduje zawodników, a nie ciągnie ich w dół. Szanuję naszą współpracę i jego założenia.
– Dla piłkarzy szczerość trenera jest kluczowa?
– Może nie jest to najważniejsze, ale to istotne. Grupa zawsze doceni uczciwość i tak samo jest z każdym zawodnikiem. Cenię takie zachowania. Często jako kapitan rozmawiam z trenerem i nigdy nie było tak, że usłyszałem jedno, a wydarzyło się drugie. Jeśli powie, że będą trzy dni wolnego, albo trzy transfery, to tak się potem dzieje. Mam do niego pełne zaufanie. Trudno nie wspierać trenera Kuzery. Zapewniam, że to materiał na świetnego szkoleniowca, który może namieszać w polskim futbolu.
– Szesnaste miejsce budzi obawy w kontekście walki o utrzymanie?
– Mam takie poczucie, że nasze miejsce jest nieco niesprawiedliwe. Jednocześnie zbyt wiele meczów przegraliśmy przez nasze błędy indywidualne. Potrafiliśmy strzelać, a potem nie kończyć spotkań po naszej myśli. Żałuję choćby rywalizacji z Pogonią Szczecin. Cieszę się, że zimą się wzmocniliśmy. Sądzę, że to gracze, których potrzebowaliśmy i będziemy lepiej punktować.
– Ten skład ma potencjał na wyższe miejsce?
– Koronę stać nawet na miejsce w pierwszej dziesiątce. Tyczy się to także tego sezonu. Widzę tych chłopaków na treningu. Nieco zmieniliśmy nasze założenia, by strzelać więcej goli. Nowi gracze są wartościowi i podnieśli poziom rywalizacji. Wierzę, że taka kadra pozwoli na utrzymanie, a do tego pozwoli na zajęcie jak najwyższego miejsca.
Nono, Remacle i Hofmeister to zawodnicy, którzy mogliby się odnaleźć w każdym klubie PKO BP Ekstraklasy. Danny Trejo i Mariusz Fornalczyk są graczami, których nam brakowało. Mogą zrobić różnicę w akcjach jeden na jednego. Potrafią stworzyć przewagę. Ten drugi przypomina Grosickiego, bywa bezczelny w grze. Lubię taką nietuzinkowość i pewność siebie! Nie ma w lidze wielu takich zawodników. Trejo szybko się aklimatyzuje i prezentuje fajne parametry motoryczne. Nie zdziwię się, jeśli namiesza w ekstraklasie.
– Korona mocno zmieni oblicze?
– Trzon naszych założeń pozostał, ale sporo rzeczy powinno ulegać zmianie. Wprowadzimy pewne nowości, które mi pasują. Są efekty i wierzę, że jeszcze lepiej będzie to widać w lidze. Scalamy się i możemy być bardzo groźni w rundzie wiosennej. Nie spodziewajcie się momentami pięknej gry, ale skuteczności już tak. Tak czasem trzeba wybrać. Wybierzemy pragmatyzm, może nieco prostsze środki na trudnych zimowych boiskach, ale czasem tak trzeba.
– Utrzymanie będzie celem, a co z Pucharem Polski?
– Pokonaliśmy już dwie drużyny Legii. W poprzednim sezonie KKS Kalisz dotarł do półfinału. Mamy za sobą całkiem dobre spotkania. Wiele może się wydarzyć. Trener Kuzera powtarza, że pokazując umiejętności piłkarskie i dokładając odpowiednią mentalność, stać nas na wygraną z każdym w Polsce. Na pewno postrzegamy puchar jako jeden z celów, a te zawsze chcemy widzieć wysoko. Chciałbym zagrać na PGE Narodowym…
– Tylko w jakiej koszulce…?
– Korony i kadry!
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (971 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.