Liverpool zremisował na wyjeździe w rewanżowym meczu półfinału Pucharu Ligi Angielskiej z Fulham 1:1. W pierwszym meczu wygrał jednak 2:1, więc to on w meczu o tytuł zmierzy się z Chelsea.
Liverpool już po jedenastu minutach rewanżu był w bardzo komfortowej sytuacji. Jarell Quansah świetnie dograł długą piłkę do Luisa Diaza, a ten ograł trzech rywali i strzelił tak, że Bernd Leno sam wbił sobie piłkę. Bramkarza trochę rozgrzesza fakt, że po drodze był lekki rykoszet.
I... to byłoby właściwie na tyle jeśli chodzi o pierwszą połowę. Diaz co prawda jeszcze raz skierował piłkę do bramki, ale zrobił to ze spalonego, więc gol nie mógł być uznany. W sumie oba zespoły w statystyce oczekiwanych goli nie dobiły nawet do 0,5, więc jedno trafienie i tak można uznać za sukces.
Fulham miało co prawda całą drugą połowę na odrobienie dwubramkowej straty, ale łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Liverpool wygrał pięć ostatnich meczów we wszystkich rozgrywkach, a The Cottagers nie uległ od prawie trzech lat.
Gospodarze nie zważali jednak na te serie i od początku drugiej połowy wzięli się do roboty. Już po kilku minutach Andreas Pereira obił słupek, a niecały kwadrans przed końcem było 1:1, gdy cudownym trafieniem popisał się Issa Diop.
Gola na wagę wyrównania stanu dwumeczu mógł po chwili strzelić Harry Wilson, ale jego uderzenie kapitalnie obronił Caoimhin Kelleher. Skończyło się remisem, który promował Liverpool.