Corum FK to trzeci turecki klub, w którym występuje Michał Nalepa. 28-letni pomocnik w nietypowych okolicznościach rozstał się ze swoją poprzednią drużyną w tym kraju. – Żyję tu ze świadomością, że w każdej chwili mogę usłyszeć, że muszę się pakować, bo kończymy współpracę – wyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL były piłkarz m.in. Arki Gdynia i Jagiellonii Białystok.
👉 Santos wylądował w Turcji. Tłumy na lotnisku, transmisja w TV
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Corum FK to twój trzeci klub w Turcji. Jak oceniasz dotychczasowy pobyt?
Michał Nalepa: – Klub jest poukładany, pod względem warunków do treningów nie ma na co narzekać. Dużym plusem jest to, że pieniądze są wypłacane na czas, co w Turcji nie jest takie oczywiste.
– Jak w ogóle doszło do tego, że trafiłeś do Corum? Jeszcze 2 września strzeliłeś gola dla Sakaryasporu. Zdarzało się, że byłeś kapitanem drużyny.
– To powtórka z rozrywki. Ponownie przytrafiło mi się to, co przy okazji pierwszego pobytu w Turcji, gdy byłem w Giresunspor. Początek drugiego sezonu w Sakaryasporze nie był zbyt udany i w klubie postanowiono zwolnić trenera Tanera Taskina. Zaczęto sprowadzać też nowych zawodników i zrobiło się nas za dużo na liście płac. Klub dowiedział się, że Corum FK jest zainteresowany zatrudnieniem mnie i byłby nawet gotowy zapłacić. Przyszedł do mnie prezes klubu i powiedział: "musisz odejść. Kochamy cię, ale to jest biznes". Na początku zacząłem się śmiać. Prezes był kontaktową, sympatyczną osobą, dlatego uznałem, że mnie "wypuszcza". Okazało się jednak, że mówił poważnie. Zapierałem się przez kilka dni i usłyszałem, że jeśli nie odejdę, to usuną mnie z listy zawodników uprawnionych do gry. Porozmawialiśmy z żoną i stwierdziliśmy, że w takiej sytuacji nie zostaniemy tam za wszelką cenę. Przekonało mnie także podejście obecnego klubu, który przedstawił atrakcyjne warunki finansowe. Samo miasto jest gorsze niż Sakarya. To środek Turcji, miasto jest otoczone górami, ale to dość uboga miejscowość. Są tutaj może dwie dobre, jak na tureckie standardy, restauracje. Nie ma co się oszukiwać – gdyby nie pieniądze, nie byłoby mnie tutaj.
– To drugi przypadek, w którym zostałeś w Turcji tak potraktowany. Nie czujesz się już tym zmęczony?
– Rozmawiałem o tym z najbliższymi i stwierdziłem, że mam już dość. Pod względem sportowym na pewno daję sobie radę. Za pierwszym razem, w Giresunsporze, awansowaliśmy do Super Lig, a potem zostałem "wykiwany" przez klub. W Sakaryasporze w pierwszym sezonie zostałem zawodnikiem z największa liczbą asyst w lidze, a znów potraktowano mnie w taki sposób. W Corum mam dwuletni kontrakt, ale nie wiem, czy to cokolwiek znaczy. Żyję tu ze świadomością, że w każdej chwili mogę usłyszeć, że muszę się pakować, bo kończymy współpracę.
– Jak wyglądają relacje w szatni? Z tego, co często mówią piłkarze, można wywnioskować, że w Turcji nie jest chyba łatwo stworzyć dobrą atmosferę w zespole…
– Najlepszy klimat był chyba w Sakaryasporze. Byliśmy nie tylko kolegami z pracy, nasze relacje wykraczały poza boisko czy szatnię. Tutaj idę do pracy i z niej wracam. Oprócz mnie, gra tu tak naprawdę jeden zawodnik z Europy –Holender Thomas Verheydt. Turcy mieszkają w klubie. Tam mają pokoje i spędzają czas. Są też jednak pozytywne strony pobytu w Corum. Widać, że władze klubu rzeczywiście znają się na piłce i czują, o co w tym sporcie chodzi. Pamiętam pierwsze spotkanie z prezesem, który obiecywał, że wypłaty będą na czas i że możemy na niego liczyć. Nie traktowałem tego poważnie, bo wiedziałem, jak wyglądało to wcześniej. Dzisiaj mogę jednak powiedzieć, że zostałem pozytywnie zaskoczony. Pod względem warunków i wywiązywania się z zobowiązań nie powiem na klub złego słowa. Trzeba jednak pamiętać, że aspekt sportowy to jedna sprawa, a drugą jest codzienne życie.
– Twój pierwszy sezon w Turcji był znakomity, bardzo dobrze spisałeś się także w ostatnim. Dlaczego wciąż jesteś na zapleczu Super Lig? Nie pojawiła się żadna oferta z najwyższego poziomu rozgrywkowego?
– Rozmawiałem o tym nie tylko z menedżerem, ale także z zawodnikami, którzy grają w Turcji. Nie brakuje głosów, że skauting nawet w klubach z Super Lig nie stoi na wysokim poziomie. Kluby często kierują się nazwiskiem i CV, a nie prezentowaną aktualnie formą. Rzadko zwracają też uwagę na piłkarzy grających tutejszej 1. lidze.
– Po raz ostatni rozmawialiśmy w lutym ubiegłego roku, gdy w Turcji doszło do potężnych trzęsień ziemi. W ostatnim czasie czujesz się bezpiecznie?
– Tutaj ziemia trzęsie się cały czas. Mam zainstalowaną aplikację z powiadomieniami. Dziennie zawsze przychodzi jedno-dwa
powiadomienia. Trzęsienia nie zawsze są odczuwalne. Niedawno mieliśmy krótki obóz w Antalyi i w trakcie naszej nieobecności doszło do trzęsień w Corum. To coś, co jest tutaj na porządku dziennym. Nigdy nie wiadomo, kiedy do tego dojdzie. Ludzie w Turcji żyją z tą świadomością i są przygotowani.
– Ostatnio w Super Lig bardzo dobrze radzi sobie kilku Polaków. Kapitalnie prezentuje się Sebastian Szymański, gole strzelają też Krzysztof Piątek i Adam Buksa. To liga dobra dla biało-czerwonych?
– Sebastian to świetny piłkarz, który poradziłby sobie także w każdej innej lidze. Dodatkowo ma szczęście, bo trafił do bardzo mocnego w tym sezonie Fenerbahce. Klub Szymańskiego, wraz z Galatasaray, jest wielkim kandydatem do zdobycia mistrzostwa. Super Lig sprzyja ofensywnym piłkarzom i odważnej grze. Na boisku jest sporo miejsca. Dodatkowo trzeba pamiętać o tym, że dyscyplina taktyczna nie stoi tutaj na takim poziomie, jak w innych europejskich ligach.
– Niedawno szkoleniowcem Besiktasu został Fernando Santos. Myślisz, że zagrzeje tam miejsce na dłużej?
– Szczerze wątpię. Mam olbrzymi szacunek do osiągnięć Fernando Santosa, ale moim zdaniem trener o jego charakterystyce nie poradzi sobie w Turcji. To człowiek, który sięgał po trofea, bo jego drużyny grały pragmatycznie, były dobrze przygotowane taktycznie. Do tego dochodzi wysoka etyka pracy i profesjonalizm, bo bez tego nie prowadziłby przez tyle lat reprezentacji Portugalii. Według mnie w Turcji to się nie uda. Byłbym zdziwiony, gdyby poprowadził Besiktas do końca sezonu.
– Jak porównałbyś ligę, w której występujesz, do Ekstraklasy?
– Czołówka Ekstraklasy na pewno jest mocniejsza. W Polsce trenuje się inaczej, jest więcej dyscypliny, więcej czasu poświęca się również kwestiom taktycznym. W Turcji jest pod tym względem bardziej swobodnie. Nie jest jednak tak, że w tej lidze można się łatwo zaadoptować. Latem do Kocaelisporu przeniósł się Joao Amaral z Lecha Poznań. Mówiłem wszystkim, że „pozamiata” ligę i będzie wielką gwiazdą. Myliłem się. Ma jakieś gole i asysty, ale jego liczby nie są tak imponujące, jak można się było spodziewać.
– Pod względem sportowym masz chyba ostatnio powody do zadowolenia. Corum jest niepokonane od siedmiu spotkań, dodatkowo zdobyło w nich 19 punktów na 21 możliwych.
– Jest dobrze, chociaż zachowuję spokój, bo graliśmy z drużynami z dolnej części tabeli. Te wyniki należy jednak doceniać, bo jesteśmy beniaminkiem. Gdybyśmy zakończyli sezon na miejscu dającym prawo gry w play offach, byłbym usatysfakcjonowany.
– Śledzisz to, co dzieje się w twoich byłych polskich klubach? Jagiellonia Białystok jest wiceliderem Ekstraklasy.
– Jestem tym bardzo zaskoczony, jednak oglądałem mecze Jagi i widać, że nie ma w tym przypadku. To zespół, który prezentuje atrakcyjną piłkę. Trzeba podkreślić rolę trenera Adriana Siemieńca, a także udane transfery.
– Na dobrej drodze ku powrotowi do Ekstraklasy jest klub dla ciebie szczególny – Arka w 2024 roku wróci na najwyższy szczebel rozgrywkowy?
–Trzeba pamiętać, że zarówno przed Arką, jak i przed Jagiellonią runda rewanżowa, w której wszystko może się zmienić. Cieszę się, że Arka ma za sobą tak dobre miesiące, bo to wielki, pozytywny kop motywacyjny dla całego środowiska. Życzę mojemu byłemu klubowi z całego serca tego, by wiosną utrzymał wysoką formę i świętował awans. Teraz kluczowe jest dobre przepracowanie okresu przygotowawczego.
– Można spodziewać się, że niebawem wrócisz do Ekstraklasy?
– Będąc w Turcji trudno coś przewidywać, ale mam przygotowane plany B i C. Kiedyś na pewno wrócę do Polski, bo brakuje mi rodziny i przyjaciół. Jeśli jednak będzie taka możliwość, to chciałbym jeszcze pograć w zagranicznej lidze. Chcę udowodnić sobie, że stać mnie na występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jaki będzie to kierunek? Zobaczymy. Chyba, że stanie się coś, co przekona mnie do pozostania w Turcji. Dzisiaj jednak niewiele na to wskazuje.