| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Piłkarze Legii Warszawa zaopiekowali się na jednym z treningów zagubionym psem. Historia ma szczęśliwy finał, bo w trakcie zgrupowania w Turcji udało się znaleźć właściciela czworonoga.
Zgrupowanie w Belek to nie tylko ciągłe treningi i mecze polskich drużyn. W całym piłkarskim zamieszaniu można znaleźć historie, które wykraczają poza futbol. Na środowym treningu Legii Warszawa pojawił się… zagubiony piesek. Ten próbował bawić się piłkami, a z czasem z boiska zniósł go Artur Jędrzejczyk.
Pies został przekazany opiekunom obiektu, a z czasem… znów wrócił na boisko. Wtedy zaopiekował się nim Radovan Pankov. Czarny labrador skradł serce zawodników i przedstawicieli stołecznego klubu. Od razu było widać, że to zadbane, choć zapewne zagubione zwierzę. Ostatecznie zapadła decyzja, że pies jedzie wraz z drużyną do hotelu.
Legia odnalazła właściciela!
Wicemistrzowie Polski zaopiekowali się psem. Zaczęto też starania, by znaleźć właściciela. Przyjacielskie zwierzę znalazło się w samochodzie Konrada Pasniewskiego, kierownika Legii, który przez dłuższy czas jeździł po Belek i okolicach. Liczono, że ktoś dostrzeże w oknie zgubę.
Okazało się, że pies błąkał się po miasteczku od rana, ale… właściciela nie było. Legijna "maskotka": miała obrożę, ale brakowało zawieszki z danymi właściciela. Ostatecznie zapadła decyzja, by czworonóg trafił do weterynarza. To zwiększyło dynamikę zdarzeń. Okazało się, że zwierzę miało chip.
Wizyta u weterynarza sprawiła, że udało się ustalić telefon oraz dane właściciela. Wszystko dzięki możliwości sprawdzenia chipa. W legijnym obozie pojawiali się już chętni na opiekę nad psem. Wśród nich był właściciel i prezes klubu Dariusz Mioduski. Cała historia miała jednak szczęśliwy finał, bo dzięki Legii, labrador trafił do właściciela.