Ewa Swoboda znów oczarowała kibiców. Sezon halowy rozpoczęła wynikiem 7.04 na dystansie 60 metrów, ale ciągle czuje głód rywalizacji. Otwarcie mówi, że celuje w finał igrzysk olimpijskich w Paryżu. Zdradziła też, jaki prezent sobie sprawi, jeśli uda się zrealizować założony plan.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Po raz kolejny zaczęłaś halowy sezon on bardzo dobrego wyniku. Przekroczyłaś metę z wynikiem 7.04. Jak się czułaś na bieżni?
Ewa Swoboda: – Bardzo dobrze! Było fajnie, chociaż lekko zaspałam w blokach. Za mną pierwszy start – dużo stresu. Duża niewiadoma. Wynik 7.04 sekundy biorę w ciemno.
– Czyli jest co poprawiać?
– Oczywiście. Jest co robić. Mam jasno postawiony cel na ten rok. Będę do niego dążyć.
– Co nim jest?
– Chcę awansować do finału igrzysk olimpijskich! Co więcej? Nie zdradzę.
– Masz już wymarzony prezent, który sprawisz sobie po ewentualnym biegu w finale?
– Tak! Kupię sobie drugi samochód BMW M4.
– Jaki kolor?
– Czarny!
– Cyfra "7" na początku wyniku nadal lekko drażni?
– Chciałabym, żeby w tym sezonie moje rezultaty rozpoczynały się od "6". Jestem na to gotowa. Nigdy nie biegałam tak szybko, jak przed tym sezonem halowym. Również nigdy nie było mi tak "lekko". Spokojnymi startami do tego dojdę. Fajnie, jak jest fajnie!
– Światowa czołówka już teraz ma się ciebie obawiać?
– Jasne! Mówiąc wprost: "Nie pier**** się w tańcu". Dziękuję.
– Kamery dostrzegły, że w trakcie rywalizacji straciłaś sztucznego paznokcia. Zguba znaleziona?
– Nie mam go. Nie znalazłam. W trakcie biegu mocno ruszyłam ręką. Czułam, że pęka. Dobrze, że mój paznokieć pozostał cały.
– Kibice po raz kolejny szaleli na trybunach, gdy spiker wyczytywał twoje imię i nazwisko. Jak to jest być jedną z największych gwiazd polskiej lekkiej atletyki?
– Jestem spod znaku lwa. My kochamy być w centrum uwagi. Czasem ludzie jednak zbyt wiele ode mnie oczekują. Jestem tylko człowiekiem. Nie przeskoczę pewnych kwestii. Chcę dawać ludziom radość cały czas, ale niestety nie zawsze to wychodzi. Cieszę się tym, co jest teraz.
– Przyzwyczaiłaś nas do finałów mistrzowskich imprez. Jak będzie w Glasgow?
– Myślę o tych mistrzostwach świata. Czekam na nie. Wracam do ukochanego miejsca. Tam w 2019 roku zdobyłam złoto mistrzostw Europy. Teraz znów chcę i mogę.
– Odtwarzasz tamten start od czasu do czasu?
– Tak, ale niekoniecznie patrzę na czas (7.09 – przyp. red.). Wtedy byłam w dobrym miejscu we własnej głowie. Chcę dążyć do tego, by znów tak się czuć. Było fajnie.
– Medal jest w zasięgu?
– Każde miejsce od pierwszego do trzeciego mi pasuje!
– Zmieniłaś coś w przygotowaniach przed tym sezonem?
– Idę tą samą ścieżką. Nie wprowadzamy zmian o 180 stopni. Ewentualnie dodajemy pojedyncze elementy. Wiemy, co działa.
– Będziesz w stanie pobić rekord kraju na 100 metrów?
– Zostańmy jeszcze w hali. Skupmy się na tych startach. O lecie pogadamy, gdy będzie ciepło. Dziękuję, że we mnie wierzycie. Chciałabym bardzo go pobić. Z jednej strony jest coraz bliżej. Z drugiej – coraz dalej. Nie jest tak, że z roku na rok będę się poprawiać. Mam za chwilę 27 lat. Szybkie bieganie nie przychodzi już tak łatwo, jak miałam 18-19 lat. Gdy będzie zdrowie, postaram się go pobić, ale niczego nie obiecuję. Jeśli ustanowiłabym najlepszy wynik w historii kraju na Stadionie Śląskim byłoby idealnie. To mój ulubiony obiekt na świecie.
– Masz coraz większy kłopot z regeneracją?
– Tak. Bardzo staram się dużo spać, dobrze jeść, odpoczywać. Nie chcę się przemęczać, a i tak wstaję zmęczona. Niestety, nic na to nie poradzę.
– Może warto zerknąć, jak przygotowuje się twój partner Krzysztof Kiljan i coś podpatrzeć?
– Nie mieszam się w bieganie przez płotki, bo się na tym nie znam. Nie przeszkadzamy sobie w treningach. Fajnie mieć chłopaka sportowca. Zawsze mówiłam, że już takiego nie chcę, ale zmieniłam zdanie. Dobrze trafiłam. Cieszę się!
– Na koniec temat sztafet. W tym roku również powalczycie o medale najważniejszych imprez i awans do igrzysk w Paryżu?
– Dziewczyny biegają szybko. Mamy dobrą ekipę. Jeśli się zbierzemy i zaciśniemy pięści – będzie dobrze. Wierzę w nas. Lubimy się i wspieramy. Bardzo mi szkoda, że Madzia Stefanowicz miała korektę wyniku w Kazachstanie z 7.10 na 7.22. Liczę, że i tak się poprawi. Nakręcamy się. Będziemy biegać szybko i walczyć o wysokie miejsca!