Przejdź do pełnej wersji artykułu

Pół meczu problemów, a później z górki. Polacy świetnie zaczęli walkę o igrzyska 2026

Skrót spotkania Polska – Estonia w hokeju na lodzie.

Wyboista droga do igrzysk. Co czeka Polaków?

Czytaj też:

Igrzyska olimpijskie w Soczi były ostatnimi, na których zagrali hokiści

Na tę decyzję czekali kibice. Gwiazdy wracają na igrzyska

Przed meczem

Biało-czerwoni to główny faworyt do wygrania turnieju prekwalifikacyjnego. I to nie tylko z racji gry u siebie w Sosnowcu, ale też choćby pozycji w światowym hokeju, w końcu to zespół, który zagra w maju w MŚ Elity.

Na papierze jedynym względnie trudnym meczem miał być piątkowy z Ukrainą, a czwartkowy z Estonią – przyjemnym wstępniakiem. Z tym rywalem biało-czerwoni wygrali bowiem aż... 19 z 21 starć, a ostatnio przegrali jeszcze w XX wieku. Poprzedni mecz? W listopadzie, pewnie wygrany 7:3.

I tercja

Zawodnicy Roberta Kalabera mieli w tej części meczu zdecydowaną optyczną przewagę i stworzyli sobie kilka okazji, ale tę najlepszą mieli rywale. Gdy grali w przewadze, po dobrym rozegraniu Nikita Puzakov miał przed sobą odkrytą niemal całą bramkę, jednak przestrzelił.

Oba zespoły w sumie grały po dwa razy w power playach, ale to oraz bezbramkowy rezultat nie powinny nikogo zmylić. 16:4 w celnych strzałach najlepiej świadczy o dominacji Polaków i poniekąd paradoksem jest, że najbliżej gola byli rywale i to po uderzeniu niecelnym.

II tercja

Niemal pół meczu musieliśmy poczekać, aż Polacy odczarują bramkę rywali. Filip Komorski, który w ostatniej chwili wskoczył do składu za Filipa Starzyńskiego, co prawda przestrzelił w świetnej sytuacji, ale poszedł za odbitym od pleksi krążkiem i przy dobitce nie dał szans zdezorientowanemu bramkarzowi.

Komorski, w tym meczu zawodnik czwartej formacji, a więc tej w teorii przede wszystkim do walki, w kadrze jest niezwykle skuteczny. To już jego 23. bramka w 51. występie w narodowych barwach.

Biało-czerwoni poszli za ciosem, gdyż już w 12. minucie drugiej tercji podwyższył Mateusz Michalski. Chwilę wcześniej Krystian Dziubiński wystawił krążek rywalowi, którego w sytuacji sam na sam zatrzymał David Zabolotny. Poszła kontra, Mateusz Zieliński odpalił z niebieskiej, Villem-Henrik Koitmaa odbił co prawda parkanem, ale Michalski pewnie dobił.

Rywale mogli niemal równo z syreną strzelić gola kontaktowego. Tym razem nasza czwarta formacja zagrała bardzo niefrasobliwie, dopuściła do kontry 2:1, ale Roberta Roobę świetnie zatrzymał Zabolotny.

III tercja

W tej części wszystko już poszło szybko. W 2. minucie Oskar Jaśkiewicz odpalił spod niebieskiej, a Dominik Paś przekierował krążek. Sędziowie sprawdzali jeszcze, czy nie było tam niedozwolonej pracy na bramkarzu, ale szybko uznali, że nie.

Ta bramka już ostatecznie zamknęła mecz. Estonia pogodziła się z porażką, o czym najlepiej świadczy fakt, że Koitmaa w końcówce nie zjechał w ogóle z lodu, nawet przy wznowieniach pod naszą bramką. Niewiele to rywalom dało, gdyż w ostatniej minucie dobił ich jeszcze ładnym strzałem w okienko Jakub Wanacki.

Co dalej?

W piątek biało-czerwonych czeka starcie z Ukrainą (godz. 20), w teorii najtrudniejsze w tym turnieju. W niedzielę, również o godzinie 20, na zakończenie imprezy zmierzą się z Koreą Południową, którą w poniedziałkowym sparingu rozbili 6:0. Oczywiście wtedy rywal de facto ledwo co wysiadł z samolotu, ale to Polacy będą zdecydowanym faworytem tego starcia.

Zwycięzca turnieju awansuje do ostatniego etapu kwalifikacji olimpijskich.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także