Przez prawie 35 lat był twarzą i głosem wielkiego boksu w HBO. Słynął z barwnych porównań i nigdy nie gryzł się w język. Widzowie go uwielbiali, ale pięściarze już niekoniecznie. – Żałuję, że nie jestem 50 lat młodszy, bo skopałbym ci dupę – usłyszał od niego przed kamerami Floyd Mayweather.
MASTERNAK KONTRA DIABLO? "CZYM JA GO URAZIŁEM?"
Dziennikarz odgryzł się w 2011 roku pięściarzowi, który kilka chwil wcześniej znokautował w brzydkim stylu Victora Ortiza. Po nieprzepisowym ataku głową rywal wylewnie przepraszał Mayweathera, a ten odpłacił mu szybką kombinacją. Sędzia ringowy wyliczył przeciwnika, ale kontrowersje pozostały. Kibice przyjęli taki finał walki buczeniem, które było słychać w trakcie całego wywiadu przeprowadzonego po walce.
– Stara bokserska zasada głosi, że musisz się bronić przez cały czas trwania walki – przypomniał Floyd. Merchant starał się wyjaśnić istotę spornej sytuacji, ale zwycięzca szybko się zirytował. – Nigdy nie mogę liczyć z twojej strony na uczciwość, Larry. HBO powinno cię zwolnić, bo gówno wiesz o boksie – powiedział Mayweather. Wtedy 80-letni Merchant odgryzł się ripostą, która szybko zaczęła żyć swoim życiem.
Po latach dziennikarz bagatelizował sytuację i porównywał swoje słowa... do bokserskiej kontry. – To była tylko chwila... Ale już kiedy schodziłem tego dnia z ringu powiedziałem moim przyjaciołom: "to nie będzie niżej niż w drugim akapicie mojego nekrologu" – zapewnił. Kontrowersyjnych starć w ringu miał jednak dużo więcej – był oskarżany o stosowanie przemocy, alkoholizm i rasizm.
Urodził się 11 lutego 1931 roku na nowojorskim Brooklynie w rodzinie Kaufmanów. Rodzice uciekli do Stanów Zjednoczonych przed antysemityzmem. Tata miał polskie korzenie, mama – ukraińskie. Dzieciństwo było naznaczone zmaganiami z wielkim kryzysem gospodarczym. Potem przyszła wojna, która zmieniła wszystko – chłopiec stracił ukochanego wujka i kuzyna.
Długa droga do ringu
Larry nie był prymusem. Uwielbiał się włóczyć po mieście, więc poznał wszystkie zakamarki Bronksu i Manhattanu. – Moimi bohaterami byli Joe Louis, Joe DiMaggio, Franklin Delano Roosevelt, a później również Ernest Hemingway – opowiadał po latach. Ten eklektyczny zestaw idoli najlepiej oddaje spektrum zainteresowań. Najważniejszy był zawsze sport, ale liczyła się także polityka, a pisanie szybko miało stać się sposobem na życie.
Pierwsze wspomnienie związane z boksem? Obejrzany w 1938 roku rewanż Joego Louisa z Maxem Schmelingiem. Siedmiolatek nie powinien siedzieć do późna, ale ojciec widząc jego szczere zainteresowanie przymknął oko. Pojedynek był śledzony z ogromną uwagą w USA, ale również w Niemczech, gdzie wszystkiemu przysłuchiwali się nawet Adolf Hitler i odpowiedzialny za propagandę Joseph Goebbels.
Schmeling wygrał pierwszą walkę – został wtedy pierwszym pięściarzem, który pokonał Louisa. W 1938 roku Amerykanin wziął rewanż w najlepszym możliwym stylu – wygrał przez nokaut już w pierwszej rundzie. – Louis skończył tę walkę tak szybko bo wiedział, że lepiej żebym szybko położył się do łóżka – śmiał się Larry.
Przyszły guru dziennikarstwa dużo czytał od małego. Nie był wybredny – interesowało go wszystko, co mógł złapać w ręce. Ojciec przekazywał mu najważniejsze tytuły prasowe, a z czasem pojawiły się nawet klasyki amerykańskiej prozy. Pomogło też szukanie przygód – jako nastolatek zjeździł Amerykę wzdłuż i wszerz. Równie dużo dały mu studia w Oklahomie, które porównywał do przeprowadzki do innego kraju.
Na początku lat pięćdziesiątych pojawiła się też szansa, by zwiedzić Europę. Podczas wojny koreańskiej był korespondentem wojskowego pisma "Stars and Stripes". Został wysłany do Niemiec, gdzie każdą wolną chwilę wykorzystywał na podróże. I tak przypadkiem trafił w Londynie na występ Boba Hope'a, z którym zrobił jeden z pierwszych wywiadów.
Po powrocie do domu szukał kolejnej pracy. Wtedy też podjął decyzję o zmianie nazwiska. "Kaufman" to kupiec, ale takie nazwisko nie budziło po wojnie najlepszych skojarzeń. Larry nigdy nie spotkał się z przejawem antysemityzmu, ale podejrzewał, że wiele razy nie dostał pracy właśnie ze względu na nazwisko. Wybór padł na słowo "Merchant", które... znaczy dokładnie to samo, co "Kaufman".
Zmiana okazała się skuteczna – pierwsza aplikacja z nowym nazwiskiem zakończyła się sukcesem. Larry zaczął zajmować się oprawą graficzną "Philadephia Daily News", a w kolejnym awansie pomogła mu bokserska pasja. Adept spotkał przypadkiem Boba Montgomery’ego – mistrz sprzed lat pracował jako ochroniarz w kinie. Wywiad Merchanta odbił się szerokim echem i sprawił, że dziennikarz zasilił wkrótce sportową redakcję.
W 1957 roku pierwszy raz opisywał wielką walkę spod ringu. Na Yankee Stadium spotkali się Sugar Ray Robinson i Carmen Basilio. 26-latek równie mocno przeżywał to, co działo się wokół. Kilka metrów od niego siedzieli bowiem Ernest Hemingway i Joe DiMaggio – pierwsi idole. – Wtedy poczułem, że znalazłem się w tym miejscu, w którym powinienem być – relacjonował.
Filadelfia pozostała miejscem bliskim jego sercu. Od początku śledził drogę Joego Fraziera, któremu pomógł w karierze... kupując udziały. 80 pakietów za 250 dolarów pozwoliło młodemu pięściarzowi porzucić pracę w rzeźni i skupić się na boksie. W 1971 w pojedynku przedstawianym jako "Walka wszech czasów" Frazier pokonał Muhammada Alego. Dziennikarz po latach nazwał to wydarzenie najbardziej doniosłym, przy którym pracował.
Z prasy do telewizji
W 1978 roku pojawiła się oferta zmiany. I tak człowiek związany z prasą dołączył do prężnie działającej stacji HBO, która od 1973 roku transmitowała największe pojedynki w Ameryce. Merchant został jednym z głównych komentatorów i ekspertów. Błyskawicznie odnalazł się w nowym środowisku – kibice pokochali jego barwne porównania i to, że nie owijał w bawełnę, co gwarantowało blask wywiadom przeprowadzanym po walkach. Czasem potrafił także... przewidywać przyszłość.
– Nigdy nie wierzyłem, że Michael Spinks może być zagrożeniem dla Mike'a Tysona. Jakieś pięć minut po tym jak Tyson pobił Trevora Berbicka i w wieku 20 lat został najmłodszym mistrzem świata w dziejach wagi ciężkiej, ludzie zaczęli szukać kogoś, kto z nim wygra. Powiedziałem wtedy, że Tyson może przegrać tylko z samym sobą – jeśli nie poradzi sobie ze sławą i wszystkim, co się z tym wiąże. Dlatego dziś Tyson odniósł podwójne zwycięstwo: pokonał Spinksa, ale i siebie – tłumaczył Merchant w czerwcu 1988 roku.
"Bestia" przegrała po raz pierwszy niespełna dwa lata później. I sporo wskazuje na to, że diagnoza dziennikarza się potwierdziła. Być może dlatego Tyson nie darzył go przesadną sympatią i w kolejnych latach odmawiał mu wywiadów. Jedna ze spiskowych teorii zakłada nawet, że to przez Merchanta zmienił stację telewizyjną, ale oferta Showtime była po prostu bardziej lukratywna.
W kolejnej dekadzie dziennikarz mógł śledzić z bliska także Andrzeja Gołotę. I choć Larry widział dużo, to nie mógł się nadziwić niektórym zachowaniom naszego rodaka. Na początku był nim wprost oczarowany – po pierwszej walce z Riddickiem Bowem uznał go za być może najlepszego w wadze ciężkiej. A w trakcie rozróby w Madison Square Garden po zakończeniu pojedynku mógł liczyć na mocne ramię George'a Foremana – innego członka ekipy HBO.
Emocji nie brakowało także w październiku 1997. Pierwsza mistrzowska szansa "Andrew" zakończyła się w kuriozalnych okolicznościach. Polak dotarł do ringu ze znacznym opóźnieniem, bo w szatni przyjął jeszcze zastrzyk lidokainy, który miał pomóc zapomnieć o kontuzji. A pojedynek zakończył się zanim zdążył się rozpocząć – Gołota został znokautowany w 95 sekund.
– Najpierw przyszedł do ringu spóźniony, a potem opuścił go zbyt szybko – podsumował w swoim stylu Merchant. Potrafił też wyluzować – w styczniu 2003 roku doszło do unifikacyjnego starcia mistrzów kategorii półśredniej. Ricardo Mayorga (23-3-1) znokautował niepokonanego dotąd Vernona Forresta (35-0).
– Ricardo, na zakończenie wywiadu chciałbym zrobić pewien gest. Wiem, że od początku obozu przygotowawczego nie paliłeś – to twoje ulubione papierosy – powiedział Merchant, a uśmiechnięty pięściarz puszczał po chwili dymki we wszystkie strony. – Papieros Mayorgi jest nielegalny w stanie Kalifornia, więc jeśli ogląda nas prokurator stanowy to powinien założyć sprawę Larry'emu Merchantowi – skonstatował ze śmiertelnie poważną miną Jim Lampley, długoletni partner komentatora z HBO.
Kto się nie napracował…?
A już dwa miesiące później szeroko komentowano "walkę po walce", którą nestor dziennikarstwa stoczył z Bernardem Hopkinsem (41-2-1). Niekwestionowany mistrz kategorii średniej pokonał przed czasem słabiutkiego Morrade Hakkara (31-3). Patrząc na przebieg pojedynku trudno było uwierzyć, że rywal jakimś cudem był numerem jeden w rankingu federacji WBC...
– Bernard, nie jest ci trochę wstyd, że musiałeś dziś walczyć z tak słabym rywalem? – wypalił Merchant już na początku. Zmieszany pięściarz tłumaczył, że musiał się spotkać akurat z tym przeciwnikiem, bo w innym razie mógł stracić jeden z mistrzowskich tytułów. – Larry, ty masz swoją robotę, ja mam swoją – bronił się Hopkins.
Dziennikarz dodał więc, że następnym razem za taką walkę nikt nie zapłaci. Pięściarz odparował, że jest w stanie wyjść do ringu z każdym – o ile dostanie odpowiednie gwarancje finansowe.
– Nie mam większych wymagań. Po prostu chcę dostać za pracę odpowiednie wynagrodzenie – jak każdy w Ameryce – podsumował Bernard.
– Wygląda na to, że dziś dostałeś zapłatę chociaż się specjalnie nie napracowałeś – odrzekł dziennikarz.
– Cóż Larry, ty codziennie nie robisz zbyt wiele, a i tak ci za to płacą – ostatnie słowo w tej dyskusji należało jednak do boksera.
Najwięcej rozgłosu zapewniły legendarnemu dziennikarzowi werbalne starcia z Mayweatherem, który zarzucał mu... komentowanie pod wpływem, co opierało się na bliżej nieokreślonym wspomnieniu z dzieciństwa. Merchantowi zdarzyło się też kilka wpadek. Gdy po słabszej walce Eliesera Castillo powiedział, że ten "częściej niż w ringu używał rąk uciekając z Kuby na Florydę” była mała afera.
Niefortunna wypowiedź? Było ich z pewnością więcej, jednak trudno zarzucić Merchantowi rasizm. Z pierwszej pracy w dziennikarstwie zrezygnował, gdy uprzedzone szefostwo nie pozwoliło mu napisać pochlebnego artykułu o czarnoskórym sportowcu. Potem wielokrotnie bronił słabszych i podkreślał, że boks nie zna żadnych barier.
Na szczęście stacja HBO konsekwentnie broniła załogi. Larry'emu uszło płazem nie tylko poczęstowanie papierosem Mayorgi i dogadywanie Mayweatherowi, ale także fizyczne starcie z pijanym kibicem. W 1997 roku przeprowadzał wywiad ze zwycięskim Danielem Zaragozą (53-7-3), a fan rywala próbował wyrwać mu mikrofon. Mimo niepozornej postury (164 cm wzrostu) Merchant odparł atak i odepchnął intruza, za co po chwili przeprosił widzów.
Komentator przeszedł na emeryturę z końcem 2012 roku. Od tamtej pory co jakiś czas pojawia się na galach i nadal chętnie rozmawia o ukochanej dyscyplinie. Był też częścią obsady komentatorskiej, która w grudniu 2021 roku zakończyła przygodę HBO z boksem. Trwała 45 lat – większość z Larrym Merchantem. A co najbardziej lubił nestor dziennikarstwa?
– Najwyższa forma boksu jest wtedy, gdy obdarzony mocnym uderzeniem "puncher" przełamie rywala idąc na całość, bo wie, że fani chcą obejrzeć kogoś, kto potrafi pokazać pełnię umiejętności – tłumaczył. I pewnie sporo można zarzucić legendzie HBO, ale sportową pasją zarażał jak mało kto.