| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Prawie 30 lat musieli czekać piłkarze Warty Poznań na pokonanie Rakowa Częstochowa w polskiej elicie. Pierwsza po przerwie zimowej kolejka okazała się pułapką dla zespołu mistrza Polski, który kompletnie przespał początek meczu. Warciarze dzięki golom Kajetana Szmyta i Stefana Savicia zapewnili sobie zaliczkę, której nie roztrwonili do końca spotkania. Raków skomplikował sobie drogę do obrony mistrzostwa.
Na początek niedzielnego grania w 20. kolejce wybraliśmy się na kameralny obiekt w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie Warta podejmowała Raków Częstochowa. Poznaniacy podczas zimowej przerwy nie szaleli na rynku transferowym i sprowadzili tylko Mohameda Mezghraniego z Węgier. Mistrz Polski postawił na bardziej przaśny styl, a efektem tego nowe nabytki z zagranicy, czyli Peter Barath, Eric Otieno czy Matej Rodin.
A że papierowe składy nie grają, to przekonaliśmy się już po trzech minutach gry. Wtedy niezłą akcję prawym skrzydłem przeprowadził wspomniany Mezghrani, a w polu karnym dobrze odnalazł się jeden z najlepszych młodzieżowców sezonu – Kajetan Szmyt. 21-latek zdobył siódmą bramkę w trwających rozgrywkach i potwierdził, że plotki o przenosinach za granicę nie są bezpodstawne.
W pierwszej połowie zupełnie nie dało się odczuć, że potentat do obrony tytułu mistrzowskiego rywalizuje z drużyną, która plasuje się tuż nad strefą spadkową. Już po 20 minutach podopieczni Dawida Szulczka kontynuowali terapię szokową. Tym razem przyczynkiem do gola była strata w środkowej strefie i późniejsze zawahanie obrońców, które momentalnie wykorzystał Savić.
Goście mieli duże problemy z przedostawaniem się pod bramkę rywala, ale tuż przed zakończeniem pierwszej połowy udało im się złapać kontakt. Mezghrani pociągał za koszulkę w polu karnym Ante Crnaca i sędzia po analizie VAR pokazał na 11. metr. "Jedenastkę" pewnie wykorzystał Bartosz Nowak i w obóz Warciarzy wkradło się lekkie zwątpienie.
Drugie 45 minut to już zupełnie inny poziom w grze zawodników trenera Szwargi, którzy tworzyli sobie więcej sytuacji. Formę Jędrzeja Grobelnego testowali Nowak czy Władysław Koczerhin, ale wynik nie ulegał zmianie. Coraz większa nerwowość gospodarzy objawiała się kolejnymi żółtymi kartkami przy ich nazwiskach.
Można było przecierać oczy ze zdumienia, że na początku ligowej wiosny rok temu to częstochowianie bronili dziewięciu punktów przewagi nad resztą stawki. Warciarze w ostatnich minutach meczu odgryźli się niezłym wolejem Tomasza Prikryla. Goście z kolei przeżywali męczarnie w ofensywie i nie mogli skruszyć muru przed bramką dobrze dysponowanego Grobelnego. Sensacja stała się faktem!
Raków do lidera z Wrocławia traci dziewięć punktów, choć ma jeszcze zaległy jeden mecz. Warta z kolei zajmuje 13. miejsce z 22 "oczkami" na koncie.