Choć zaczęło się efektownie od zwycięstwa 4:0, to z biegiem czasu kolejne miejsce pracy weryfikuje warsztat trenerski Fernando Santosa. Besiktas w ostatnim meczu tylko zremisował z 12. w tabeli Kayserisporem i traci coraz więcej do czołówki. Kibice i i dziennikarze mają już powoli dość.
Gdy Fernando Santos przejmował Besiktas wielu kibiców i ekspertów przecierało oczy ze zdumienia. Wydawało się, że żaden europejski klub już nie da mu szansy, przez ostatnie słabsze wyniki. Władze zespołu ze Stambułu zdecydowały jednak inaczej.
Na razie ta decyzja się nie broni. Portugalczyk wygrał tylko cztery z ośmiu spotkań, z czego dwa w pucharze kraju. Poza tym nie poprawił stylu gry drużyny, który pozostawia wiele do życzenia.
"Nie sądzę, by ktokolwiek mógł tolerować Besiktas grający futbol rodem z lat 80, nawet jeśli ma wygrywać, grając w ten sposób" – napisał na portalu X, dziennikarz Sport Digitale, Sercan Dikme.
Nie jest on osamotniony w krytyce. Wielu ekspertów i kibiców zwraca uwagę na podobny aspekt. – Z każdym dniem maleje moja nadzieja, że Fernando Santos będzie trenerem Besiktasu w przyszłym sezonie. Nawet jeśli wygrywa, to robi to w słabym stylu – powiedział ekspert Sport Digitale, Ertan Suzgun.
"Najsłabszym ogniwem Besiktasu w przyszłym sezonie będzie Fernando Santos" – skomentował krótko dziennikarz Burak Doser, dając do zrozumienia, że koniec Santosa w Turcji jest bliżej, niż dalej. Aktualnie zespół zajmuje czwarte miejsce ze stratą aż 26 punktów do Galatasaray. W kolejnym meczu zagra z przedostatnim Konyasporem. Porażka może oznaczać nawet zwolnienie Portugalczyka.