| Piłka ręczna / Europejskie puchary
Orlen Wisła Płock tylko do przerwy grała z najlepszą drużyną globu, SC Magdeburgiem, jak równy z równym. Ostatecznie aktualni triumfatorzy Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych i klubowi mistrzowie świata wygrali w meczu 11. kolejki rozgrywek 28:22 (13:14). Ich trener, Bennet Wiegert, nadal nie zgoli tym samym pokaźnej brody.
👉 Szalony mecz w Kielcach! Zdecydował gol tuż przed syreną [WIDEO]
Wiegert jest człowiekiem przesądnym i od pewnego czasu stosuje specyficzną zasadę – włosy i zarost ścina tylko wtedy, gdy jego zespół dozna porażki. Na wizytę u barbera czeka od... końca września. W czwartek Magdeburg nie przegrał już 30. (!) kolejnego meczu. Co więcej, w tym czasie tylko dwa razy nie odniósł zwycięstwa. Wygrana z Wisłą była 28. triumfem.
Po 30 minutach gry Wisła była jednak w dość komfortowym położeniu. Nafciarze w niezłym stylu weszli w mecz, trochę niespodziewanie przejmując inicjatywę już w pierwszych minutach spotkania. Skutecznością rzutową imponował Tin Lucin (siedem bramek przed przerwą), a między słupkami kilka interwencji zaliczył Marcel Jastrzębski. Do 20. minuty Wisła nieprzerwanie prowadziła.
Gospodarze do remisu doprowadzili dopiero przy stanie 9:9, ale przed przerwą i tak nie zdołali przełamać Wisły. Płocczanie świetnie spisywali się zwłaszcza w defensywie, ale i w ataku grali na wysokiej 74-procentowej skuteczności (14 goli w 19 rzutach). Do szatni zeszli wygrywając 14:13.
Dobre nastroje w płockich szeregach zmąciła jednak czerwona kartka dla Gergoe Fazekasa, którą węgierski rozgrywający zobaczył w samej końcówce pierwszej połowy. Węgier wyleciał z boiska za uderzenie rywala łokciem, tyle że doszło do tego w sytuacji, gdy... sam oddawał rzut na bramkę. Decyzja sędzi Charlotte i Julie Bonaventury, jednej z najsłabszych, o ile nie najsłabszej pary w elicie, była tak kontrowersyjna, jak i skandaliczna.
Po przerwie Nafciarze nie grali już na takim samym poziomie. Pierwszą bramkę rzucili dopiero po ponad sześciu minutach, gdy Magdeburg wygrywał już 17:14. Do stanu 21:19 w 43. minucie wicemistrzowie Polski mogli mieć jeszcze nadzieję na odwrócenie losów gry, ale później gospodarze po prostu odjechali. Ich bramkę zamurował Nikola Portner, który wszedł między słupki po zmianie stron i koniec końców bronił z 40-procentową skutecznością.
Wisła przegrała drugą połowę aż 8:15, doznając ósmej porażki w rozgrywkach. Najważniejsze mecze dopiero jednak przed nią – w najbliższych tygodniach płocczanie zagrają kolejno z czwartym Montpellier (dom), piątym GOG (wyjazd) i siódmym Porto (dom). Stawką awans do fazy play-off. Cel: finisz wyżej niż Porto. Każdy punkt będzie bezcenny.
Liga Mistrzów, grupa B, 11. kolejka:
SC Magdeburg – Orlen Wisła Płock 28:22 (13:14)
Najwięcej goli: dla Magdeburga – Tim Hornke i Lukas Mertens – po 6, Felix Claar i Omar Ingi Magnusson – po 5, Philipp Weber 3; dla Orlen Wisły – Tin Lucin 8, Lovro Mihić 5