Tak nisko, jak jeszcze kilka dni temu, nie była notowana od ponad dekady. Zaczęto się zastanawiać, czy to nie początek jej końca. Tymczasem ona odpowiedziała w najlepszy z możliwych sposobów. Karolina Pliskova najpierw wygrała tytuł w Kluż, a następnie błyskawicznie przeniosła się do Dohy, gdzie śrubuje zwycięską serię. W piątek będzie jednak musiała się zmierzyć z demonami przeszłości i spotkać z Igą Świątek.
Gdyby Bliski Wschód dopiąłby swego i Wielki Szlem trafiłby w tamte rejony świata, to mielibyśmy jedną murowaną kandydatkę do gry o najwyższe cele. Szczególnie, jeśli mowa o tym, jak na przestrzeni ostatnich edycji wygląda rywalizacja w Dosze. Iga Świątek świetnie czuje się w tym miejscu – wygrała tam dwa poprzednie turnieje, a równie dobrze radzi sobie także w obecnej kampanii.
Dla wielu tenisistek i tenisistów takie imprezy, jak Doha czy Dubaj kojarzą się z koniecznością zaadoptowania się do gry w trudnych warunkach, tymczasem liderka rankingu WTA – zresztą podobnie, jak w Cancun, gdzie także łatwo nie było – właśnie w takich okolicznościach radzi sobie najlepiej.
W tegorocznej edycji turnieju w Dosze nie straciła jeszcze seta. Najpierw zupełnie bez problemów poradziła sobie z Soraną Cirsteą oraz Jekateriną Aleksandrową. W ćwierćfinale – szczególnie w drugiej fazie premierowej partii – sprawdziła ją Wiktoria Azarenka, ale Polka szybko odzyskała inicjatywę i z "czystym kontem" zameldowała się w półfinale.
Jedno jest pewne – jakaś seria wkrótce się skończy. Świątek na liczniku ma 11 wygranych z rzędu w Dosze, a w piątek po drugiej stronie siatki stanie rywalka, która może się pochwalić dziewięcioma zwycięstwami w ostatnich dziesięciu dniach! Mowa o Karoline Pliskovej.
Sytuacja Czeszki w ciągu kilku dni zmieniła się w mgnieniu oka – do turnieju WTA w Kluż przystępowała jako 78. tenisistka świata. Na tak niskiej pozycji nie była notowana od ponad dekady, a dokładniej od kwietnia 2013 roku. Zaczęto się otwarcie zastanawiać, jaka przyszłość czeka byłą liderkę rankingu, a 31-latka dała najlepszą z możliwych odpowiedzi. Okazała się najlepsza w rumuńskich zawodach i zdobyła pierwszy tytuł od 2020 roku!
Można było pomyśleć, że to jednorazowy wyskok, ale Pliskova dopiero później potwierdziła, że nie można jej skreślać. W niedzielę rozegrała finał w Kluż, a już w poniedziałek przystąpiła do rywalizacji w turnieju w Dosze! Po szalonej podróży spała zaledwie kilka godzin, a i tak zdołała się zregenerować na tyle, aby wygrać wyrównany mecz z Anną Kalinską. Obawiano się, ile paliwa zostało w baku Czeszki, ale ta nie zamierzała się zatrzymywać. Anastazja Potapowa, Linda Noskova, Naomi Osaka – w żadnym z tych spotkań nie była stawiana w roli faworytki i po każdej wygranej zastanawiano się, jak fizycznie radzi sobie z obciążeniami ostatnich dni. Pliskova skutecznie oddaliła widmo wypadnięcia z pierwszej "setki" rankingu WTA. W kilka dni z 78. miejsca awansowała na 36. pozycję w wirtualnej klasyfikacji.
Najtrudniejsze jednak dopiero przed nią. W półfinale nie tylko zagra z liderką rankingu WTA, ale także z zawodniczką, która, jak mało kto inny, potrafi z nią grać. Czeszka w przeszłości mierzyła się ze Świątek trzykrotnie i za każdym razem musiała uznać jej wyższość. W pamięci obu tenisistek na pewno jest mecz z 2021 roku, kiedy to nasza rodaczka w finale imprezy WTA 1000 w Rzymie rozgromiła ją bez straty gema!
Dobra forma Igi, do tego sprzyjające jej warunki. W zestawieniu tego z Pliskovą, która w dziesięć dni rozegrała dziewięć meczów, trudno nie podchodzić do tego spotkania będąc optymistycznie nastawionym. Czeszka jednak już nie jeden raz pokazała, że nic sobie nie robi z dawania jej niewielkich szans. Polsko-czeski pojedynek będzie rozegrany jako drugi piątkowy półfinał. Najpierw do gry przystąpią Jelena Rybakina i Anastazja Pawliuczenkowa, a Świątek na korcie powinna się pojawić około 16:30. Relacja na TVPSPORT.PL.