Noriaki Kasai znów zaskakuje świat skoków narciarskich. 51-latek wszedł do drugiej serii podczas konkursu Pucharu Świata w Sapporo. To oczywiście kolejny rekord długowieczności Japończyka – wyśrubował tym samym swój własny, jeśli chodzi o najstarszego w historii zawodnika z punktami PŚ.
Każdy fan skoków narciarskich zna japońskiego mistrza, który w Pucharze Świata debiutował... w 1988 roku – dość powiedzieć, że w momencie jego pierwszego startu na świecie było zaledwie pięciu skoczków z listy startowej tegorocznego PŚ w Sapporo.
Wydawało się jednak, że sukcesów na najwyższym poziomie skoków narciarskich już nie będzie. Po raz ostatni Kasai do konkursu PŚ zakwalifikował się w sezonie 2019/20, a w kwestii zdobywania jakichkolwiek punktów trzeba się cofnąć jeszcze sezon wcześniej. Legendarny Japończyk nie przestał jednak skakać – rywalizował głównie u siebie w kraju i zamiast zmierzać w stronę końca kariery, postanowił jeszcze raz doprowadzić się do znakomitej formy fizycznej. W rozmowie z lokalnymi mediami stwierdził, że schudł i waży w okolicach 58 kilogramów – czyli tyle, ile w trakcie igrzysk olimpijskich w Soczi (2014), na których zdobył dwa medale.
Już wtedy – a było to dziesięć lat temu – zachwycaliśmy się tym, jak można skakać na tak wysokim poziomie mając prawie 42 lata. Tymczasem Kasai nadal przesuwa kolejne granice. Po coraz lepszych występach, m.in. w Pucharze Kontynentalnym, dostał szansę występu w Pucharze Świata w Sapporo i od razu wszedł do konkursu głównego. W kwalifikacjach skoczył 106 metrów i – jak sam przyznał – całkowicie zepsuł skok, ponieważ presja powrotu nieco na niego wpłynęła.
W samym konkursie było już lepiej – lądowanie na 117 metrze dało mu nie tylko 28. miejsce po pierwszej serii pierwszego z konkursów na Okurayamie, ale też kolejny rekord – w wieku 51 lat, 8 miesięcy i 11 dni po raz kolejny pobił rekord dla najstarszego zdobywcy punktów Pucharu Świata w historii. Kasai posiada ten rekord wraz z masą innych, na czele z najstarszym zwycięzcą konkursu i medalistą olimpijskim.
Co więcej – znając japońskiego skoczka, zdecydowanie nie da się stwierdzić, że jest to jego ostatnie słowo.