Do dużego skandalu doszło w trakcie niedawnych halowych mistrzostw Polski w lekkiej atletyce. Ochrona musiała wyprowadzić z obiektu Sebastiana Urbaniaka, o co poprosiła Ewa Swoboda. Ma to związek z nękaniem, jakiego miał się on dopuścić na najlepszej polskiej sprinterce.
Sebastian Urbaniak niespodziewanie pojawił się na trybunach w trakcie halowych mistrzostw Polski. Obserwował m.in. starty Ewy Swobody, którą w przeszłości nękał i był obsesyjne zakochany. O napięciach między tą dwójką kibice dowiedzieli się pod koniec 2022 roku.
Sobotnie zajścia skończyły się siłowym wyprowadzeniem 22-latka z obiektu. Szarpał się on z ochroniarzami i nawet jednego uderzył. Zawodniczka skierowała sprawę do swojego prawnika. Po wszystkim zabrała też głos.
– To trudna sytuacja. Liczę, że zdjęcia obiegną Internet. Nie widziałam tego z bliska. I dobrze. Z trybun go wyprowadzono. Sprawa jest już u prawnika. Czekam, jak to się rozwiąże. Nie chcę kontynuować tego tematu. Szkoda poświęcać mu uwagę. Jestem osobą publiczną. Zdaję sobie sprawę z tego, że takie sytuacje mogą mieć miejsce. Rozróżniam jednak fanów od osób pop***. Złapałam dystans. Nie załamuję się. Mam to gdzieś. Nie chcę zdradzać wszystkiego – powiedziała.
"Przegląd Sportowy" ujawnił kolejne kulisy tego zajścia. Opowiedział o nich Piotr Lisek, który jest także członkiem rady zawodniczej. – On krzyczał i bardzo mocno zaczepiał Ewę. Przecież nikt za klaskanie i doping nie wyrzuca z obiektu sportowego. Ja wspieram Ewę całym sercem, zresztą podobnie jak inni sportowcy – stwierdził.
– To jest osoba, która potrzebuje pomocy i my o tym wiedzieliśmy już wcześniej. Konieczna jest pomoc PZLA, a może także innych instytucji. Jako Rada Zawodnicza dostaliśmy niezbędne informacje od Ewy i już jakiś czas temu podjęliśmy działania w tym kierunku. Dostaliśmy oficjalne zgłoszenie, przekazaliśmy sprawę do wiceprezesa PZLA, Tomasza Majewskiego. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, ale jak widać, to nie odniosło skutku – dodał.
Urbaniak został zawieszony przez Polski Związek Lekkiej Atletyki latem 2023 roku. Wówczas znów dopuścił się niedopuszczalnych czynów. W trakcie mistrzostw Polski, podobnie jak teraz, miał rozpraszać Swobodę. Nie wiadomo jeszcze jaka kara czeka go za ostatni wybryk.
– Jeśli takie sytuacje się powtarzają, to dla nas sygnał, że nie może tego bagatelizować i sprawę należy potraktować bardzo poważnie. Mam nadzieję, że wystarczy psycholog, ale jeśli nie, to do gry musi wkroczyć policja. Musimy bić na alarm, bo taka sytuacja jak w sobotę nie może się więcej zdarzyć. Chcemy promować sport wśród najmłodszych, a takie zdarzenia nie pomagają – podkreślił Lisek.