| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Czas na test. Prezes Wisły Kraków Jarosław Królewski twierdzi, że stworzona przez niego drużyna lepiej radziłaby sobie w PKO Ekstraklasie niż w 1. Lidze. I oto życie mówi dziś: "sprawdzam". W ćwierćfinale Pucharu Polski krakowianie zmierzą się w środowy wieczór z ekstraklasowym Widzewem Łódź. Trener Albert Rude ma za sobą dwa mecze w Polsce i wciąż nie może otrząsnąć się z szoku. – Muszę szybciej zaadoptować się do panujących tu warunków – mówi hiszpański szkoleniowiec.
Pod koniec zeszłego roku Jarosław Królewski zaskoczył wszystkich, który radzili mu, by postawił na trenera dobrze znającego realia polskiej piłki. W trakcie rundy jesiennej z roli szkoleniowca zrezygnował Radosław Sobolewski. Tymczasowo udanie zastąpił go Mariusz Jop, ale jasne było, że klub potrzebuje następcy. A Królewski – zamiast szukać trenera w Harbutowicach, Knurowie czy Szczecinku – postawił na człowieka, który do tej pory pracował w Pachuca de Soto, Monterrey, Santiago de Querétaro, Miami, Alajueli i Castellon.
A więc Rude, jak ten ludzik Google, został zrzucony do Krakowa i także jak ten ludzik – tuż przed konferencją prasową – bezradnie rozglądał się dookoła. Jakby nadal nie mógł uwierzyć, że tu jest. No ale jest i za niespełna sześć tygodni czeka go pierwszy mecz. A pod koniec maja – ostatni. Czasu mało, a Rude musi poznać zespół, specyfikę ligi no i, no cóż, specyfikę słowiańskiej duszy. A na tym poległ niejeden. Bo, gdy Hiszpan, Latynos, myśli: ″O, wreszcie niedziela!″, Polak powie: ″Ku*wa, jutro do roboty″ – pisaliśmy w styczniu.
Dziś mamy końcówkę lutego, a nowy trener w zasadzie nadal dość bezradnie rozgląda się dookoła. Ma za sobą dwa mecze. Jeden wygrany, w dość szczęśliwych okolicznościach (Stal Rzeszów nie wykorzystała karnego w 91. minucie przy stanie 1:1). Drugi, który był równocześnie debiutem nowego szkoleniowca na własnym stadionie, zakończył się dotkliwą porażką 0:1 z GKS Tychy.
Na koniec okresu przygotowawczego Rude stwierdził, że miał dość czasu, by przygotować zespół. Po dwóch meczach nieco zmienił optykę.
– Na dziś mogę powiedzieć, że intensywność 1. Ligi jest wysoka. Muszę szybciej i lepiej zaadaptować się do tego miejsca. Na przykład w ostatnim meczu mieliśmy problemy, bo nie potrafiliśmy powstrzymać trzech, czterech kontrataków drużyny z Ruch. Musimy umieć się przed tym bronić, bo to dowód na to, że nie jesteśmy dość dobrzy. Jak będziemy umieli zatrzymać tego typu akcje, obraz gry zmieni się całkowicie – przekonuje przed meczem z Widzewem.
– Podobnie jak kibice, też nie jestem zadowolony z początku rundy, bo wciąż widzę dużo miejsca do rozwoju. Nie jestem magikiem. Jestem trenerem. Oczywiście, potrzebuję czasu, by ustabilizować nasz sposób gry. Nie możemy jednak przerwać teraz rywalizacji w lidze, bo zaczniemy tracić punkty. Musimy równocześnie zdobywać punkty i walczyć o to, do czego dążymy, by poprawiać nasz styl – dodaje.
A więc Wisła próbuje odnaleźć swoją drogę, a tymczasem inne czołowe drużyny 1. Ligi podążają ścieżką obraną już nieco wcześniej. Przed startem rundy wiosennej krakowianie mieli trzy punkty straty do Arki Gdynia i GKS Tychy. Dziś strata do tych zespołów wynosi już sześć oczek. Wiśle uciekła też Lechia Gdańsk, która zwiększyła przewagę z jednego do czterech punktów. Przez całą zimę w Krakowie powtarzano, że wiosną nie będzie już miejsca na potknięcia. Hasło szybko straciło na aktualności.
I trudno oprzeć się wrażeniu, że początek roku wpłynął na zachowanie Wisły na rynku transferowym. Po kilku burzliwych okienkach transferowych z rzędu tegoroczne miało upłynąć pod znakiem stabilizacji. Tym czasem w poniedziałek krakowski klub sfinalizował czwarty transfer tej zimy. 30-letni Algierczyk Billel Omrani to środkowy napastnik, a przecież ta pozycja w krakowskim klubie jest wyjątkowo mocno obsadzona.
Angel Rodado zdobył w rundzie jesiennej 11 goli, a zimą jego agent otrzymał telefon z Lecha Poznań. – Zadzwonił do mnie agent i powiedział, że Lech kontaktował się z nim w mojej sprawie. Nie znam szczegółów, ale czuję się dziś w Wiśle ważnym piłkarzem. Walczymy o awans i uważam, że w takiej sytuacji pozbywanie się jednego z kluczowych piłkarzy byłoby nierozsądne – mówił niedawno hiszpański napastnik w rozmowie z TVPSPORT.PL.
O miejsce w składzie rywalizuje z nim Szymon Sobczak, który jesienią zdobył pięć bramek. Rozegrał raptem 575 minut, więc trafiał do siatki średnio co 115 minut, co jest całkiem przyzwoitym wynikiem. Do tego zanotował 4 asysty. Oznacza to, że miał wydatny wpływ na gola raz na 64 minuty. Co więcej, do zdrowia właśnie wrócił Michał Żyro, który warunkami fizycznymi najbardziej przypomina Algierczyka (189 cm Polaka do 188 cm Omraniego).
Ten transfer to więc dość jasny sygnał, że Wisła woli odbudowywać 30-latka spoza klubu niż człowieka, który jest w drużynie drugi sezon. Co więcej, u progu poprzedniego sezonu Żyro był jedną z wiodących postaci w drużynie prowadzonej wówczas jeszcze przez Jerzego Brzęczka. Żyro jest ostatnio trawiony kontuzjami. W roku 2023 spędził na boisku raptem 207 minut. Omrani nie wypadł w 2023 dużo lepiej (263 minut w lidze rumuńskiej).
W ostatnim dniu okienka Wisla chciała zakontraktować także pomocnika rodem z Ghany, Richarda Boatenga. Tego gracza rekomendował Rude, który zna go z hiszpańskich boisk. Trener, który sam mówi o sobie, że jest trenerem wierzącym w proces, zaapelował o zatrudnienie w trybie nagłym 31-letniego pomocnika, który ostatnie pół roku stracił z powodu kontuzji. Boateng pojawił się w Krakowie na testach medycznych, ale te nie poszły zbyt dobrze i klub zrezygnował z transferu. Najwyraźniej Ghańczyk nie jest w najwyższej formie i trudno się dziwić. Do tej pory w tym sezonie rozegrał tylko dwa mecze. Najpierw stracił trzy miesiące z powodu kontuzji łąkotki, a od grudnia zmaga się z innym urazem.
Czy branie na pokład ludzi po takich przejściach jest dobrym pomysłem? Okres przygotowawczy dobiegł już końca, a liga zakończy się za trzy miesiące. Tu nie ma już czas na powolne wprowadzanie zawodników do gry. Oczywiście, może zdarzyć się i tak, że w meczu barażowym piłka spadnie na nogę właśnie 30-letniego Algierczyka. Ale wydawać by się mogło, że w krakowskim klubie mocniej niż w takie incydenty wierzą w długofalowy proces budowy zespołu.
Czy mając przed sobą trzymiesięczną perspektywę warto brać na pokład ludzi potrzebujących czasu? A czy w takiej samej sytuacji dobrym pomysłem jest zatrudnianie trenera z innego piłkarskiego świata, nie mającego pojęcia o realiach polskiej ligi? Tym bardziej, że sprawa stawiana jest jasno – awans jest celem numer jeden.
Jarosław Królewski zapowiadał, że zimą Wisła nie będzie pozyskiwać nowych zawodników. Teraz twierdzi, że transfery to reakcja na pojawiające się kontuzje. W ten sposób z pewnością można wytłumaczyć transfer bramkarza Antona Cziczkana (kontuzji doznał Kamil Broda) i środkowego pomocnika Karola Dziedzica (w odpowiedzi na urazy innych młodych piłkarzy z tej pozycji – Patryka Gogola i Bartosza Talara). W ostatnich dniach urazu doznał Miki Villar, ale pozycję skrzydłowego Wisła wzmocniła już wcześniej, pozyskując Dejvi Bregu.
Transferów Omraniego czy niedoszłej próby z Boatengiem nie da się już w taki sposób wytłumaczyć. To próba wzmocnienia zespołu "last minute" w odpowiedzi na słaby start rundy.
Coś podobnego, ale w większej skali, wydarzyło się w Wiśle dwa lata temu, gdy klub grał jeszcze w PKO Ekstraklasie. Także wtedy pod koniec lutego zarządzono dogrywkę transferową, by ratować byt w najwyższej lidze. W takim trybie do Wisły trafili Elvis Manu, Marko Poletanović i Heorgij Citaiszwili. – Sygnał, że te transfery są konieczne wyszedł od nas, od zarządu. Koniecznie chcieliśmy nowego napastnika – tłumaczył ówczesny prezes Dawid Błaszczykowski. Jak wiadomo, walka o utrzymanie się nie powiodła, a cała trójka pozyskanych w ten sposób zawodników, po sezonie wyjechała z Krakowa.
Jarosław Królewski uwielbia pozować na Prometeusza polskiej piłki i można wierzyć, że ma atrybuty, by faktycznie zacząć wytyczać nowe ścieżki. Wszystko jednak pryska, gdy w końcówce okienka transferowego okazuje się, że bardziej niż w długotrwały proces budowy zespołu mocniej wierzy w to, że jakiś weteran po przejściach w meczu barażowym będzie mieć nieco szczęścia pod bramką rywala. Inna sprawa, że Wisła ciągle działa na granicy wypłacalności, a kontrolowane opóźnienia w wypłatach to już w klubie norma. I dotyczy nie tylko piłkarzy, ale też szeregowych pracowników. A to normą chyba być nie powinno. Tym bardziej, że kadra zespołu ciągle się rozrasta, a krakowianie właśnie zakontraktowali czternastego obcokrajowca.
Wokół Wisły ciągle jest głośno. Królewski, przekonany, że z pomocą algorytmów wybrał właściwego trenera, zaprzęgnął je do kolejnych wyzwań. Pod koniec stycznia zaprezentował wytypowanych kandydatów na trenera… FC Barcelona, co z ochoczą cytowały także zagraniczne media. Jaki był odbiór tych artykułów, to już kwestia wtórna. Fakt, że o Wiśle zrobiło się głośno. Podobnie było w grudniu zeszłego roku, gdy na jeden weekend do Krakowa przyjechał Thomas Groennemark, czyli trener od… wrzutów z autu. Powstało sporo artykułów, ale efekt sportowy trudno dostrzec.
Na razie krakowian czeka test w Pucharze Polski. Szykuje się świetna frekwencja. Do wtorkowego wieczoru kibice kupili ponad 24 tysięcy biletów. A Królewski będzie mógł na własne oczy skonfrontować z rzeczywistością swoją tezę o tym, że jego drużyna lepiej radziłaby sobie w PKO Ekstraklasie niż w 1. Lidze. Rude też. – Słyszałem o tej teorii, ale widziałem jeszcze za mało, by wyrobić sobie zdanie na ten temat – mówi ostrożnie. Jeden mecz nie da pełnej odpowiedzi, ale na pewno jakąś część tak.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.