W sobotę na gali Rocky Boxing Night w Koszalinie Adam Kownacki (20-4, 15 KO) po raz pierwszy w karierze stoczy walkę w ojczyźnie, a jego rywalem będzie aktualny mistrz Polski w wadze ciężkiej Kacper Meyna (11-1, 7 KO). "Olbrzym z Kaszub" to człowiek wielu talentów, a o swoich nietypowych pasjach opowiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Pochodzi z Gołubia w gminie Stężyca, co podkreśla na każdym kroku. "Jestem lokalnym patriotą" – powtarza niemal w każdym wywiadzie, z tego też powodu nie przeprowadził się do Gdańska, gdzie na co dzień trenuje z Marcinem Brzostkiem. Codziennie dojeżdża półtorej godziny w jedną stronę, ale jak zapewnia, nie jest to dla niego problem. Miłość do małej ojczyzny jest zresztą odwzajemniona, bo pięściarz jest wspierany finansowo przez wójta gminy Tomasza Brzoskowskiego. Dzięki temu może w pełni skupić się na treningach i nie musi pracować. Nie zawsze tak było.
Tata Kacpra jest murarzem, a młody Meyna poszedł w jego ślady. Ukończył szkołę zawodową, z wykształcenia jest murarzem-tynkarzem i jak twierdzi, potrafi zbudować dom od podstaw:
– Już nawet jeden wybudowałem! Na razie budowaliśmy z tatą na pół, ale mam zamiar wybudować dom dla siebie. Nie ukrywam, że lubię budowlankę. Sprawia mi wiele radości i frajdy – tłumaczy Kacper, który na pierwsze fuchy jeździł w wieku 16 lat.
Budowlanka nie jest jego jedyną pasją. Od 12. roku życia jest związany z Ochotniczą Strażą Pożarną w Gołubiu.
– Ponieważ uwielbiam sporty ekstremalne, najpierw brałem udział w zawodach strażackich. Zapisałem się stricte na zawody, a tak to się potoczyło, że zostałem do dzisiaj i jestem czynnym strażakiem – tłumaczy. Zapytany o akcję, która szczególnie zapadła mu w pamięci odpowiada: – Pamiętam taką akcję, że pociąg potrącił człowieka i była reanimacja. Byliśmy na miejscu pierwsi.
Uwielbia jeździć samochodami i przymierza się do zrobienia prawa jazdy kategorii C+E (samochody ciężarowe z naczepami). Czy zamierza pójść drogą Mariusza Pudzianowskiego i w przyszłości otworzyć firmę transportową?
– Fajny pomysł! Na razie planowałem to zrobić tak dla podniesienia umiejętności, bo lubię jeździć samochodami. Ale może, jakbym był bliżej 40-stki i skończył z boksem, to mógłbym pójść w stronę transportu – zastanawia się.
Jest takie powiedzenie "murarz, tynkarz, akrobata" i wydaje się, że jest wprost skrojone pod pięściarza z Kaszub. Murarz i tynkarz – to się zgadza. Zapytaliśmy Kacpra, czy aby nie miał w przeszłości do czynienia z akrobatyką:
– Ha, ha… nie. Próbowałem chyba wszystkiego, szczególnie w budowlance. Ale z takich nietypowych rzeczy, to jeszcze grałem na... flażolecie. To taki instrument podobny do fleta – śmieje się.
Boks zaczął trenować w wieku 16 lat. Jego największym sukcesem na ringach amatorskich jest zdobycie Pucharu Polski U-18 w 2018 roku. Rok później boksował już na zawodowstwie.
– Oficjalnie stoczyłem 12 pojedynków, chociaż gdybym miał wpisane wszystkie walki, jakie toczyłem, to pewnie byłoby ich ponad 50. Nie były jednak wpisywane, bo moi rywale w większości nie mieli aktualnych badań medycznych. Nie można było więc tego oficjalnie uznać, dlatego można powiedzieć, że zamiast walk, mam na koncie mnóstwo sparingów – tłumaczy Meyna, który jedyną porażkę w karierze poniósł w maju 2021 roku w Stężycy, gdzie w finale turnieju wagi ciężkiej, którego stawką było 100 tys. złotych i kontrakt zawodowy z grupą Rocky Boxing Promotions, przegrał na punkty z Mateuszem Cielepałą. Bardzo przeżył tę porażkę, o czym opowiadał nam promotor Krystian Każyszka:
– Po tej walce płakał, mówił, że ta porażka zabrała mu marzenia, pamiętam to jak dziś... Ale trudno się dziwić. To chłopak pochodzący z biedy, zaczynał w podartych butach, dwa rozmiary za dużych, nie miał nic. Marzył o tej wygranej, kontrakcie zawodowym, dodatkowo mógł całkiem nieźle zarobić. Nie udało mu się to, ale ta porażka była dla niego niczym wielki motywacyjny kop. Nie załamał się, wyciągnął wnioski i zmienił trenera od przygotowania fizycznego, który przed tamtą walką go "zajechał". Poukładał sobie wszystko na nowo i teraz krok po kroku idziemy w górę. Mało kto wie, że on ma dopiero 24 lata. Jest najmłodszym zawodnikiem w TOP 40 rankingu WBC! – tłumaczy szef Rocky Boxing Promotions.
Dzięki temu, że się nie poddał, w sobotę stanie do najważniejszej walki w życiu. Ewentualna wygrana z Kownackim, który w przeszłości toczył pasjonujące pojedynki w USA i był bliski walki o mistrzostwo świata, z pewnością wywinduje go w rankingach. Podczas tradycyjnej ceremonii ważenia (Meyna ważył dokładnie 108 kg, a „Babyface” – 114,6 kg) panowie nie patrzyli sobie długo w oczy.
– To nie ja pierwszy odwróciłem wzrok! – zaznacza Meyna, który waży ponad 7 kg mniej, niż w ostatnim pojedynku z Krzysztofem Twardowskim. – Świadomie obniżyłem wagę. Jest dynamika, jest szybkość i jest moc. Powtórzę: będzie pięknie. Młody wilk pożre starego lisa! – zapowiada.