Real Madryt, choć przegrywał już 0:2, ostatecznie zremisowali dzięki bramkom Viniciusa Juniora na wyjeździe z Valencią 2:2 w 27. kolejce La Liga. W końcówce sędzia w kontrowersyjnych okolicznościach nie uznał gola dla gości strzelonego przez Jude'a Bellinghama. Po meczu Carlo Ancelotti zabrał głos na temat pracy i decyzji Jesusa Gila Manzano.
Spotkanie Valencii z Realem zapowiadało się interesująco. Wprawdzie drużyna Nietoperzy od lat jest osłabiana odejściem czołowych piłkarzy, ale to uznana marka w hiszpańskim futbolu. Na dodatek spisująca się w tym sezonie całkiem przyzwoicie. W pierwszych 30. minutach gospodarze pokazali, dlaczego wciąż należy się z nimi liczyć. Prowadzili 2:0 po golach Hugo Duro i Romana Jaremczuka.
To nie był jednak koniec emocji, a dopiero... początek. W doliczonym czasie pierwszej połowy oraz w 76. minucie bramki dla Realu zdobył Vinicius Junior, który w ubiegłym roku padł na tym stadionie ofiarą okrzyków na tle rasistowskim.
W doliczonym czasie meczu sędzia Jesus Gil Manzano podyktował rzut karny dla Valencii. Po interwencji VAR arbiter zmienił jednak decyzję.
Do ogromnej kontrowersji doszło za to w ostatniej akcji meczu. Bramkę głową dla Królewskich zdobył wracający po przerwie spowodowanej kontuzją Jude Bellingham, ale Manzano nie uznał trafienia, ponieważ... sekundę wcześniej (gdy piłka leciała na pole karne) zakończył mecz.
"Mecz zakończył się chaosem po tym, jak sędzia odgwizdał koniec w środku akcji, a Bellingham myślał, że zapewnił Realowi zwycięstwo" – napisała agencja AFP.
Protesty piłkarzy Realu po meczu na nic się zdały. Na dodatek Bellingham został ukarany czerwoną kartką. Po spotkaniu swojego rozgoryczenia zaistniałą sytuację nie krył trener Realu.
– Wydarzyło się coś bezprecedensowego, gdy byliśmy przy piłce. Sędzia powinien zakończyć zawody w momencie, w którym Valencia by ją przejęła. Sądzę, że popełnił błąd. Nigdy nie spotkało mnie coś podobnego – powiedział Ancelotti i dodał:
– Jesteśmy zirytowani tym co się wydarzyło. Bellingham nie użył żadnych obelg wobec arbitra. Powiedział po angielsku: "to pieprzony gol". W ten sposób wyraził to, co wszyscy myśleliśmy. Owszem, był dość gwałtowny w swojej reakcji, ale to przecież normalne po tym, co się stało. Nikogo nie obraził – zapewnił włoski trener.
Królewscy prowadzą w tabeli z dorobkiem 66 punktów, lecz w niedzielę najgroźniejsi rywale mogą się do nich zbliżyć. Wicelider Girona (59 "oczek") zagra na wyjeździe z Mallorcą. Natomiast trzecia w tabeli FC Barcelona Roberta Lewandowskiego (57 pkt.) zmierzy się z Athletic Bilbao (49).