| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W ostatnim tygodniu wokół Rakowa było niezwykle gorąco. Fatalna porażka w Gliwicach, spotkanie „na szczycie” i dużo nerwowości wokół trenera Dawida Szwargi. Mistrz Polski zareagował w najlepszy możliwy sposób. Szkoleniowiec częstochowian wygrał nie tylko ligowe punkty, ale też spokój na najbliższe tygodnie.
O Rakowie ostatnio mówiło się wcale albo źle. Zespół trenera Dawida Szwargi fatalnie rozpoczął wiosnę i zdążył odpaść z Pucharu Polski. Nudno, przewidywalnie, bez zaskoczenia rywala, schematycznie. Częstochowianie w pierwszych meczach rundy nie byli sobą. Błyskawicznie przełożyło się to na kiepskie wyniki i dużą krytykę. Sami piłkarze wzajemnie wytykali sobie błędy i podkreślali, że część z nich nie daje z siebie wszystkiego. Pojawiały się pogłoski, że trener Szwarga stracił szatnię, że w drużynie dzieje się coś złego, a kiepskie rezultaty to tylko wierzchołek góry lodowej.
Po meczu w Gliwicach właściciel Michał Świerczewski nazwał Raków ligowym średniakiem. Kilka dni później kibice Rakowa mogą powiedzieć, aby najważniejsza osoba w klubie częściej w ten sposób motywowała zespół.
Na gorąco po pucharowej wpadce miało miejsce spotkanie najważniejszych osób. W siedzibie klubu pojawił się sztab szkoleniowy i część piłkarzy. Oficjalny przekaz jest taki: rozmowy, jak wiele innych. Prawda jest jednak nieco inna. Rozmowa nie była wcale przyjemna i podczas niej padło wiele mocnych słów. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wynik spotkania z Lechem miał mieć duży wpływ na dalsze losy trenera Szwargi. Porażka z Lechem mogłaby sprawić, że młody szkoleniowiec nie doczekałby "wyjazdowego trójmeczu".
Ostatnio Rakowowi brakowało charakteru, walki i determinacji. W starciu z Kolejorzem piłkarze wiedzieli, że grają nie tylko o punkty, ale też spokój i posadę swojego trenera. Odpowiedzieli w najlepszy możliwy sposób. Całkowicie zdominowali Lecha. W pierwszej połowie nie pozwolili rywalowi nawet na strzał. Imponowali doskokiem do rywala, pressingiem i klubowym DNA, którego ostatnio bardzo brakowało. Gospodarze nie zadowolili się pierwszym i drugim golem. Dążyli do zdobywania kolejnych bramek i wręcz upokorzyli zespół Mariusza Rumaka. Warto wspomnieć, że przy okazji wypracowali lepszy bilans w dwumeczu. Jesienią przegrali przy Bułgarskiej 1:4, teraz na koniec sezonu w przypadku takiej samej liczby punktów będą przed Lechem.
Częstochowianie po największej krytyce w sezonie odpowiedzieli… najlepszym meczem w sezonie. Tak dobrze w Ekstraklasie za kadencji Szwargi jeszcze nie wyglądali. Po zakończeniu spotkania wspominali o tym sami piłkarze. Z kolei na twarzy szkoleniowca mistrza Polski po dłuższej przerwie zagościł uśmiech. Ostatnio 33-latek nie miał zbyt wielu powodów do radości. Jego drużyna była zasłużenie krytykowana. Szwarga brał winę na siebie i wiedział, że kolejne wpadki mogą nie zostać wybaczone. Postanowił wrócić do korzeni i przypomniał zawodnikom, jak jeszcze nie tak dawno potrafili grać. Raków przypominał mistrzowską ekipę Marka Papszuna. W meczu na szczycie dawno nie było widać aż takiej dominacji.
Mówi się, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. W tym przypadku jednak może być na odwrót. Dla sztabu szkoleniowego i autorskiego zespołu Szwargi mecz z Lechem może być przełomem. Częstochowianie przypomnieli sobie i zarazem uwierzyli, że są w stanie grać efektownie, skutecznie i nieprzewidywalnie. Raków wymazał z pamięci pierwsze spotkania i można powiedzieć, że 3 marca rozpoczął swoją piłkarską wiosnę. Jeżeli aktualny mistrz 25 maja będzie mieć powody do radości, to z pewnością spotkanie z Lechem będzie wielokrotnie przypominane.
W kolejnych tygodniach Raków czeka pięć spotkań ze znacznie niżej notowanymi rywalami. Wyjazdowe mecze z Puszczą, Koroną, ŁKS-em i Radomiakiem oraz domowy z Ruchem. Trener Szwarga podczas jednego wieczoru wygrał nie tylko prestiżowy komplet punktów, ale też czas i względny spokój. Pokazał, że ten zespół stać na wiele. Najważniejsze osoby w klubie rzeczywiście mogą myśleć, że pucharowa wpadka była tylko wypadkiem przy pracy. Raków wygrał i ma się zdrów.