Real Madryt podejmie w środę RB Lipsk w rewanżowym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Królewscy w tym sezonie borykali się z wieloma kłopotami personalnymi, ale mimo to radzą sobie bardzo dobrze. Drużyna Carlo Ancelottiego ma szanse na to, by na koniec cieszyć się z triumfu w La Liga i Champions League. – Wydawało się, że brak topowej "dziewiątki" będzie wielkim problemem w tym sezonie, lecz tak się nie stało – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL Kibu Vicuna, hiszpański trener, który prowadził m.in. Wisłę Płock i ŁKS.
👉 Nowe wieści ws. Mbappe. "Chcesz, żebym powiedział prawdę?"
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Dziś daje pan Realowi większe szanse na zdobycie Ligi Mistrzów, niż na początku sezonu?
Kibu Vicuna: – Tak. Wydawało się, że Królewscy nie zapełnili luki po odejściu Karima Benzemy. Dodatkowo, w sierpniu stracili Thibaut Courtois i Edera Militao, co było wielkim ciosem dla defensywy. W krótkim czasie zespół stracił więc trzech liderów, ale chyba nikt nie spodziewał się, że takie wejście zaliczy Jude Bellingham. Od razu wszedł na najwyższy poziom. Real miał mnóstwo problemów personalnych, co pomogło w rozwoju innych piłkarzy. Spójrzmy, w jakim miejscu przed startem sezonu był Brahim Diaz, a jak ważnym graczem jest dzisiaj.
– Wspomniał pan o problemach personalnych, które mocno dotknęły obronę. Jak wytłumaczyć to, że Real mimo tylu kontuzji tak dobrze radzi sobie w obronie?
– Pomogła praca całej drużyny. Nie chodzi tylko o czterech defensorów. Królewscy mają bardzo mocny fizycznie środek pola. Federico Valverde, Eduardo Camavinga czy Aurelien Tchouameni biegają bardzo dużo. Ten ostatni dobrze prezentował się w meczach, w których z konieczności grał jako stoper. Antonio Ruediger sprawdza się w roli lidera obrony i poradził sobie z ciążącą na nim odpowiedzialnością. Wielką rolę odegrała szeroka ławka. Gdy nie mógł grać Dani Carvajal, Lucas Vazquez wchodził w jego miejsce i nie zawodził. Nie wolno też zapomnieć o Andriju Łuninie, który zastąpił Courtois. Zaliczył wiele ważnych interwencji i broni na poziomie, którego wymaga się w tak wielkim klubie. Pardoksalnie, najsłabszym ogniwem jest Nacho Fernandez, kapitan drużyny. To jego najgorsza wersja od lat.
– W środę Królewscy zagrają z RB Lipsk o awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Fani madryckiego zespołu mogą być spokojni o awans?
– W tych rozgrywkach nigdy nie można być nadmiernie spokojnym. Lipsk w pierwszym meczu stworzył wiele sytuacji i pokazał, że może zagrozić tak silnemu rywalowi. Czujność Królewskich nie może zostać uśpiona. Nie spodziewam się jednak ani wysokiego zwycięstwa Realu, ani sensacji i jego odpadnięcia. Królewscy awansują, ale nie sądzę, by wygrali w jakimś imponującym stylu.
– Ostatnie spotkania pokazały, że Real ma kłopot ze zdobywaniem bramek, gdy nie ma Bellinghama. Zespół jest już uzależniony od Anglika?
– Gdy jest na boisku, wszyscy wchodzą na wyższy poziom. To najlepszy zawodnik nie tylko Realu, ale całej La Liga. Przy nim lepiej wyglądają inni ofensywni zawodnicy, tacy jak Vinicius Junior czy Rodrygo. Nie można też jednak przesadzać, bo Carlo Ancelotti dysponuje bardzo mocną kadrą. Gdy nie ma Bellinghama, oprócz wspomnianych Brazylijczyków błyszczeć potrafią też Joselu czy Brahim. Wydawało się, że brak topowej "dziewiątki" będzie wielkim problemem w tym sezonie, lecz tak się nie stało.
– Myśli pan, że ktoś może jeszcze zagrozić Realowi w drodze po mistrzostwo Hiszpanii?
– Nie widzę nikogo, kto mógłby się z nim ścigać. Girona jest słabsza niż w pierwszej rundzie, Barcelona zawodzi. Nawet jeśli Królewscy się potykają, ich rywale nie potrafią odrabiać strat. Przykładem jest to, co wydarzyło się w ostatni weekend. W taki sposób nie da się walczyć z Realem. Dzisiaj to najlepsza hiszpańska drużyna. Spodziewam się, że w maju potwierdzi to poprzez zdobycie trofeum.
– Ostatnio Królewscy zremisowali z Valencią 2:2 i wiele mówi się o decyzji sędziego Jesusa Gila Manzano z ostatniej akcji meczu. Jakie jest pana zdanie na ten temat?
– Niestety, znów potwierdziło się to, co mówiłem wielokrotnie – poziom hiszpańskich sędziów jest dramatyczny. Co gorsza, znowu nikt za to nie przeprosił. Nie ma żadnej refleksji, zastanowienia i przyznania do błędu. Przykre jest to, że te wielkie błędy przydarzają się co kolejkę. To negatywnie wpływa na klimat wokół rozgrywek, a przede wszystkim wypacza wyniki.
– Wróćmy do Realu. W kwietniu do gry mają być gotowi Courtois i Militao. Myśli pan, że po tak długiej przerwie w tym sezonie odegrają jeszcze ważną rolę?
– Potrzebują czasu. Czym innym jest praca z grupą na treningu, a czym innym wyjście na boisko i rozegranie meczu o stawkę. Nie wiem, czy Ancelotti zaryzykuje w przypadku Courtois, bo Łunin radzi sobie dobrze, a w bramce pewność siebie i rytm są wyjątkowo potrzebne. Prędzej do składu wskoczy Militao, bo Real potrzebuje jego szybkości. Tempo wprowadzania stopera będzie zależało od sytuacji kadrowej i tego, ile będzie kontuzji.
– Hiszpańskie media często spekulują już o przyszłym sezonie i zastanawiają się, jak Ancelotti wkomponuje do drużyny Mbappe. Jak pana zdaniem będzie wyglądał Real w następnych rozgrywkach?
– Z budowaniem składu z Mbappe jeszcze bym się wstrzymał, bo to samo robiono dwa lata temu (śmiech). Wszystko wskazuje jednak na to, że Francuz tym razem dołączy do Realu. Sądzę, że Ancelotti będzie stawiał dalej na system 4-4-2, a Mbappe towarzyszyć będzie Vinicius Junior. Królewscy będą mieli mnóstwo wariantów, bo równie dobrze będzie można postawić na tercet atakujących z Rodrygo. Przed Realem znów będzie długi sezon, w którym nie piłkarze unikną kontuzji, co sprawi, że każdy z piłkarzy dostanie minuty do gry. Sam jestem ciekaw różnych opcji, które będzie miał Ancelotti. Plany klubu robią wrażenie. Jeśli Florentino Perez sprowadzi też Alphonso Daviesa, to lewa strona będzie absolutnie najsilniejsza na świecie. Królewscy powoli budują niesamowitą drużynę, która jest także bardzo młoda. Gdy dodamy do tego Bellinghama, Eduardo Camavingę, Aureliena Tchouameniego czy Fede Valverde, to możemy sobie wyobrazić, jak świetlana przyszłość czeka Real.
– Kto wygra Ligę Mistrzów?
– Wciąż faworyta upatruję w Manchesterze City. Chciałbym, żeby The Citizens w starciu o trofeum zmierzyli się z Realem, bo to byłby finał marzeń. W jednym spotkaniu Królewscy mieliby większe szanse na triumf niż w dwumeczu.