| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Konsekwencje wypaczenia wyniku meczu Wisła Kraków – Widzew Łódź są takie, że Damian Kos został zawieszony na kilka kolejek – twierdzi Michał Listkiewicz, obecnie znów działający w PZPN i współpracujący z zarządem Kolegium Sędziów PZPN.
Związek pomoże Jagiellonii. Poczuje się jak reprezentacja
Informację o zawieszeniu Damiana Kosa, były prezes PZPN Michał Listkiewicz opublikował na swoim profilu w jednym z mediów społecznościowych. Pod postem dotyczącym wypowiedzi prezesa Widzewa Łódź Listkiewicz został zagadnięty przez Jarosława Bińczyka, byłego dziennikarza "Gazety Wyborczej".
"Panie Michale, abstrahując od prezesa, to niestety sędziego Kosa nie da się obronić. Cytując Jana Tomaszewskiego, to nie był błąd, ale wielbłąd. I nie można porównywać tego do opisywanych przez pana czasów, bo wtedy nie była VAR-u. A w Krakowie sędziowie z VAR-u pokazali Kosowi, że był spalony i faul" – napisał Bińczyk.
"Faulu nie było, a spalony był oczywisty. Sędzia Kos został odsunięty na kilka kolejek, ale to utalentowany młody sędzia, odbuduje się. We Wrocławiu spalonego nie było choć Prezes Rydz twierdzi, że był" – odpisał Listkiewicz. Cały dialog jest całkowicie publiczny.
Mecz Wisła – Widzew odbył się tydzień temu w środę. Dzień później PZPN ogłosił, że wszyscy sędziowie, którzy brali udział przy podejmowaniu decyzji o uznaniu gola na 1:1, zostali wyznaczeni na weekendowe mecze ligowe. Mimo wybuchu afery, obsada sędziowska nie została zmieniona. Ze słów Listkiewicza wynika, że PZPN z opóźnieniem, ale jednak podjął decyzję o zawieszeniu Kosa. Dotychczas jednak PZPN nie wyjaśnił, czy to właśnie Kos jest najbardziej winny w tej sytuacji, czy ewentualnie winni są tylko sędziowie, czy może ktoś jeszcze.