Turniej Raw Air, który w weekend zaczyna się w Oslo, od debiutu w 2017 roku zdążył już ugruntować pozycję w środowisku skoków narciarskich. Niestety, tym razem odbywa się w cieniu wielkiego konfliktu w norweskiej kadrze. Co jeszcze gorsze, znów ma inną formułę niż poprzednio, w dodatku rok po roku spada stawka premii. – Ten pomysł potrzebuje czasu, żeby okrzepnąć – uważa Petter Tenstad, komentator tamtejszego Viaplay. Zaznacza jednak: – skokom dobrze robią urozmaicenia.
Skocznia w Oslo zawaliła się pod zawodnikami. "Cud, że nikt nie zginął"
Raw Air to ubogacony następca Turnieju Nordyckiego. Odkąd go wymyślono, Norwegowie – już bez Szwedów ani Finów w roli współorganizatorów – zapewniają o jego odmienności względem m.in. Turnieju Czterech Skoczni. I to faktycznie jest prawdą. Tyle tylko, że od sezonu 2016/17 impreza tak samo ekscytuje, co rozczarowuje. Do tego przestała być już tą, za jaką początkowo się podawała.
Teraz znów zmieniła oblicze.
Raw Air miał być efektowny i był. Ale to turniej, który wciąż szuka tożsamości
Bo kiedy Raw Air się zaczynał, to w kalendarzu znalazły się w sumie cztery skocznie i 10 dni rywalizacji bez przerwy. Tak jak teraz, i wtedy wszystko zaczynało Oslo, skąd zorganizowanym transportem karawana przenosiła się do Lillehammer. Później był nocny przejazd do Trondheim, a następnie czarter na południe – tym razem do Vikersund.
Kiedy Raw Air się zaczynał, za zwycięstwo było 60 tys. euro, a w TCS jeszcze tylko 20 tys. Tu płacili też jeszcze 30 tys. za drugie i 10 tys. za trzecie miejsce, a u Niemców i Norwegów ci zawodnicy zostawali co najwyżej z pamiątkową fotką. Nadal zostają, lecz po wielu naciskach w Alpach podnieśli stawkę do 100 tys.
– Dlaczego tak późno? – puszczał oko Kamil Stoch, którego prime time przypadł jeszcze na niższe premie.
Nic dziwnego, że wyższa kasa zachęcała do Raw Air. I że skoczkowie publicznie chwalili ten koncept. Nie przeszkadzała im duża intensywność, zresztą tę cechę wyniesiono nawet do hasła marketingowego. Że tutaj jest pod tym względem "najbardziej". Ale to było możliwe. Logistycznie Norwegowie rzeczywiście dowieźli dobry produkt. Do tego doszła oddzielna, ciemna oprawa graficzna, nowoczesna muzyka na powtórkach, a na koniec loty – zawody, w których wszystko w klasyfikacjach mogło się poprzewracać.
Pech chciał, że po drodze w Raw Air doszły też tak zwane wydarzenia nieplanowane. A jednocześnie na wierzch wyszedł norweski brak konsekwencji.
Brak przerw na odpoczynek i brak konsekwencji. Jak nie pandemia, to remont
Bo trudne i intensywne były wyłącznie trzy pierwsze edycje. Czwartą po kwalifikacjach zamknął wybuch pandemii koronawirusa, co skończyło się dziwną naradą Waltera Hofera w hotelu, a następnie rządowym samolotem podstawionym dla Polaków do Trondheim. I paterą, którą organizatorzy dosłali Stochowi kilka miesięcy później. Po roku zawody w ogóle nie doszły do skutku. A gdy w 2022 roku w mękach powróciły, to nie zawierały już ani Vikersund (z powodu MŚ w lotach), ani Trondheim, ani w związku z tym żadnej intensywności. Jedynym plusem było to, że program przestał też zawierać konkursy drużynowe – zdaniem większości irracjonalne w kontekście formatu, którego celem jest prowadzenie klasyfikacji indywidualnej.
Trondheim nie było też w 2023 roku. Wraca dopiero teraz. Ale teraz nie ma już Lillehammer. Lysgardsbakken, przypomnijmy, wypadła z kalendarza po organizacyjnej kompromitacji z ubiegłego roku. To znaczy wypadła tylko na niby, bo w grudniu FIS nie miał problemu, aby mimo to zmieścić ją w Pucharze Świata w drugi weekend sezonu elity.
Nie ma już też efektownej, odrębnej szaty graficznej w sygnale TV. Jest zwykły, taki jak w PŚ.
Nowe edycje, nowe formaty. Cecha wspólna Raw Air to cięcia: kosztów i konkursów
Raw Air 2024 kolejny raz kontynuuje więc tradycję, wyłącznie opierając się o oryginalny zamysł. Już nie jest "most intense, most extreme", ale może też przynajmniej nie będzie przesycał. Już nie jest zrównoważony ekologicznie – a przynajmniej nie tak, jak początkowo tego chciano. Jest za to zrównoważony płciowo, bo w Vikersund swój PŚ zorganizują kobiety, w dodatku ich premie mają być tak samo wysokie jak męskie. Mniej chętnie Norwegowie mówią jednak o tym, że ogółem będą już niższe niż początkowo. Z 60-30-10 tys. euro, czym chwalono się w 2017 roku, teraz zostało tylko 40-13-6.
Jeszcze rok temu u panów było to 50-20-10.
Równocześnie w Raw Air 2024 zmniejszy się liczba skoczków. Uznano, że po Oslo wstępu nie będą mieć już ci, którzy po dwóch konkursach nie zmieścili się w TOP50 rankingu łącznego. A w finale w Vikersund skoczy już jedynie TOP30.
– Początkowo byłem trochę sceptyczny, ale teraz sądzę, że to krok we właściwym kierunku – mówi TVPSPORT.PL Petter Tenstad, były skoczek, a obecnie komentator Viaplay. – Jest to całkiem ekscytujące. Finałowy konkurs będzie całkiem fajny i będzie składał się z trzech rund. Tam wszystko jeszcze będzie możliwe i otwarte. Turniej potrzebuje lat, aby ustanowić tradycję. Ale żeby ją stworzyć, potrzebuje stałego, ciekawego formatu. Ten ma na to szansę – uważa.
Odcinanie słabszych – owszem – ma jako taki sens. Jednak FIS i gospodarze zapomnieli, że poza turniejem skoczków interesują też zwykłe punkty Pucharu Świata. Dzikie karty na wypadek porażki na Holmenkollen zagwarantowano wyłącznie TOP3 "generalki". Musieli tak postąpić, bo środowisku groziłby duży skandal.
Turniej w cieniu Stoeckl-gate. Ale zniechęcenie w Norwegii dotyczy nie tylko skoków
Skandalu większego niż ten, jaki toczy się obecnie wewnątrz norweskiej kadry i postaci Alexandra Stoeckla, na pewno jednak by nie było. Atmosfera wokół dyscypliny w tym kraju jest tak zła, że kibice w sieci zaczęli obrażać zawodników, a organizatorzy zawodów – obawiać się, że skoczkom na obiektach będzie groziło niebezpieczeństwo. Odpowiedzią na pytanie, ile znaczą jeszcze skoki w Norwegii, mogą być trybuny na Holmenkollen. Z roku na rok są coraz bardziej puste, tak jak kaski reprezentantów, którym brakuje logo sponsora.
– To szerszy trend zniżkowy – zauważa Tenstad. – Ostatnio mniejsze zainteresowanie generują niemal wszystkie zimowe sporty w Norwegii. I to na pewno będzie oddziaływało na Raw Air. To skoki, a skoro skoki, to ludziom od razu skojarzą się z tym, co dzieje się wokół Stoeckla.
Ekspert jest jednak zdania, że Raw Air przetrwa próbę czasu.
– Mam taką nadzieję. Dobrze, że wraca Trondheim, bo to miejsce ze świetną publicznością. I liczną. A za rok odbywają się tam MŚ. Generalnie uważam, że w kalendarzu elity takich turniejów, jakiejś dodatkowej rywalizacji w ramach ogólnej w PŚ, powinno być więcej. Dla nas to smaczki i coś do śledzenia, a dla zawodników coś do zdobywania. I prestiż, i nagrody, i często niezłe pieniądze – kończy.
PROGRAM RAW AIR 2024:
Piątek, 8.03 – Oslo (HS 134)
14:45 Oficjalny trening mężczyzn
17:00 Prolog mężczyzn (kwalifikacje)
18:15 Oficjalny trening kobiet
20:00 Prolog kobiet (kwalifikacje)
Sobota, 9.03 – Oslo (HS 134)
13:40 Seria próbna mężczyzn
14:40 Konkurs indywidualny mężczyzn
16:45 Konkurs indywidualny kobiet
Niedziela, 10.03 – Oslo (HS 134)
11:00 Prolog kobiet (kwalifikacje)
13:00 Prolog mężczyzn (kwalifikacje)
14:20 Konkurs indywidualny mężczyzn
17:00 Konkurs indywidualny kobiet
Wtorek, 12.03 – Trondheim (HS 105)
10:00 Oficjalny trening kobiet
11:00 Prolog kobiet (kwalifikacje)
14:30 Oficjalny trening mężczyzn
16:00 Konkurs indywidualny mężczyzn
18:00 Konkurs indywidualny kobiet
Środa, 13.03 – Trondheim (HS 138)
10:00 Oficjalny trening kobiet
11:00 Prolog kobiet (kwalifikacje)
14:30 Oficjalny trening mężczyzn
16:00 Konkurs indywidualny mężczyzn
18:00 Konkurs indywidualny kobiet
Piątek, 15.03 – Vikersund (HS 240)
10:00 Oficjalny trening kobiet
14:30 Oficjalny trening mężczyzn
16:30 Prolog mężczyzn (kwalifikacje)
Sobota, 16.03 – Vikersund (HS 240)
10:00 Konkurs indywidualny kobiet
14:45 Seria próbna mężczyzn
16:00 Konkurs indywidualny mężczyzn
Niedziela, 17.03 – Vikersund (HS 240)
10:00 Konkurs indywidualny kobiet
15:30 Konkurs indywidualny mężczyzn (3 serie)