Najlepsza polska oszczepniczka w historii – Maria Andrejczyk – po niemal roku wróciła do rywalizacji w rzucie oszczepem. W Pucharze Europy w rzutach w Leirii uzyskała 55,04 metra. Żeby dotrzeć w to miejsce, po drodze zmieniła trenera i podejście do treningów. Ale nie cel. Tym jest sukces na igrzyskach w Paryżu.
Gigantyczne zgrupowanie PZLA w USA. Obsada? Nawet 50 osób. Cel: awans do Paryża
Puchar Europy w rzutach, który w sobotę i niedzielę odbywa się w Leirii, to dla przedstawicieli takich konkurencji lekkoatletycznych rekompensata za brak możliwości występów w hali. Podobnie jak skoczkowie i biegacze, oni też traktują te występy jako przerywnik treningowy. Z tą myślą European Athletics powoływała to wydarzenie w 2001 roku. Zawody odbywają się rokrocznie, nigdy nie były jednak głównym celem lekkoatletów.
Tym razem w Leirii (Portugalia), która imprezę przeprowadza już po raz szósty, wśród 20 Polaków znalazła się znów Maria Andrejczyk.
Trzy lata, cztery konkursy po drodze. Wyboista droga Marii Andrejczyk
W imprezie, którą europejska federacja nie bardzo chce i nie bardzo umie w ogóle się chwalić, obecność akurat naszej reprezentantki jest wydarzeniem premium. Bo to właśnie ona, właśnie na rzutowym PE w 2021 roku w Splicie zapewniła temu wydarzeniu spektakularny rozgłos. U progu olimpijskiego lata Andrejczyk uzyskała niebywałe 71,40 metra. Był to nie tylko nowy rekord Polski (poprzedni 67,11 m też należał do niej), ale przede wszystkim trzeci najlepszy rezultat w historii całej kobiecej lekkoatletyki – o ledwie 88 centymetrów słabszy od rekordu świata Barbory Spotakovej.
Niestety, po tym wydarzeniu kariera kontuzjogennej oszczepniczki znów zaczęła zakręcać. Z powracającymi bólami tylko siłą rozpędu dokończyła lato 2021, wieńcząc sezon tytułem wicemistrzyni olimpijskiej w Tokio. Kilka miesięcy później jednak zwieńczyła się też jej współpraca z Karolem Sikorskim, jej dotychczasowym trenerem. A atmosferze nieporozumienia Polka wiosną 2022 roku wyjechała do Finlandii, gdzie przez następne półtora roku trenowała z Petterim Piironenem. Podobał jej się styl tych zajęć, otoczenie i grupa, tyle tylko, że w Kuortane wytrzymała półtora roku. A przez cały ten okres zaliczyła ledwie cztery występy, przy czym w żadnym nawet nie zbliżyła się do granicy 60 m. Na MŚ w Eugene była tłem, ominęła ME w Monachium, a ostatnio też MŚ w Budapeszcie. I w końcu Andrejczyk zaczęła też omijać Finlandię, decydując o kolejnej zmianie.
– Płacę nadal cenę za Tokio. Mam sporo kłopotów, nie tylko stricte sportowych. Rozważałam, czy po prostu się nie pożegnać z oszczepem. Czułam się wypalona. Teraz tak nie jest. Nadal chcę rzucać, tylko że co innego mówi głowa, a co innego ciało – przyznała latem ubiegłego roku w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Z Wojną idzie na wojnę. O kolejny medal. Poprzedni zlicytowała. "Marzec nie jest na wyniki"
Motywacją okazał się powrót do Polski, w dodatku na rodzinne Podlasie. Trenerem, który podjął się dużego wyzwania, zdecydował się być Cezary Wojna. To był dotąd ceniony fachowiec, jednak jeszcze bez gwiazdy tego formatu. Wspólnie zaczęli jednak drogę do Paryża, która – jak można wywnioskować z relacji w mediach społecznościowych – układa się całkiem pomyślnie. Już sam występ Marii w Leirii jest wskaźnikiem, że praca idzie w dobrym kierunku. Że Andrejczyk w ogóle może znów rzucać. I że tego z powrotem chce.
– To duże wyzwanie. Ale nie za duże – mówił nam jesienią Wojna.
W pierwszej kolejce konkursu Pucharu Europy, Andrejczyk rzuciła oszczep na odległość 55.04. Druga próba była spalona. Z kolejnych postanowiła się wycofać. Warto podkreślić, że kwalifikację na mistrzostwa Europy wywalczyła Marcelina Witek-Konofał, która rzuciła 60.08 w trzeciej serii.
55.04 uzyskane w premierowym konkursie pod okiem nowego szkoleniowca to żaden przełom pod względem wyniku. Ale z pewnością początek nowego etapu.
– Za mną dobrze przepracowane tygodnie, chociaż z przymusową przerwą na anginę. Leiria ma dać informację, jak idą przygotowania i nad czym popracować w marcu i kwietniu. Sam wynik to sprawa drugorzędna. Marzec nie jest momentem na wysoką formę – przekonuje Andrejczyk cytowana przez portal PZLA.
Do Paryża, który jest celem tego duetu, zostało niecałe pięć miesięcy. Transmisje z igrzysk olimpijskich w Telewizji Polskiej. Oby z Andrejczyk na liście startowej.