Ludobójstwo w Rwandzie to jedna z najmroczniejszych kart współczesnej historii. W 100 dni rzezi zamordowano w bestialski sposób około miliona. Na zbroczonej krwią ziemi gra piłkarski hegemon, 21-krotny mistrz kraju – APR FC.
Misjonarze futbolu
Dziś Rwanda jest nazywana "Szwajcarią Afryki". Miasta łączy czarny asfalt. Autobusy kursują po nim, precyzyjnie trzymając się rozkładów jazdy, a Kigali – stolica kraju – uchodzi za jedno za najmniej niebezpiecznych dla turystów miast kontynentu. A coś, co można śmiało nazywać europejską normalnością, w Afryce jest przecież wyjątkiem.
Rzeź jest synonimem Rwandy. Sąsiedzi, nie raz członkowie rodzin wyżynali się maczetami i wybijali maczugami zakończonymi gwoździami. Oprawcom rozdawano butelki wódki, żeby trwali w morderczym amoku. Według szacunków ONZ w studniowej rzezi zamordowano od 800 tysięcy do miliona. To był Wołyń Afryki.
Konflikt etniczny Tutsi i Hutu ma długą, sięgającą nawet XV wieku, historię. Klany Tutsi zjednoczyły się i podbijając Hutu, stworzyły Królestwo Rwandy. Zdarzało się, że podbicistanowili o władzy, ale to raczej sporadyczne przypadki. Hutu byli uwłaszczeni. Bez prawa do ziemi za to z nakazami danin. W 1885 przyszli Niemcy i prowadząc korzystną dla siebie politykę, zaostrzyli podziały pomiędzy klanami. Czarę goryczy dopełnili Belgowie. Rządząc Rwandą po I wojnie światowej wprowadzili karty identyfikacyjne. Rubryka z podziałem na Tutsi i Hutu stała się zapalnikiem wspomnianej rzezi, która miała miejsce w 1994 roku.
Niemcy przywieźli do Rwandy patent na wyzysk, zadbali o zaostrzony podział etniczny, ale też zaproponowali futbol. – To niemieccy misjonarze zaszczepili piłkę nożną – mówi Mateusz Perek, autor bloga Rwandyjska Piłka. Nestorem katolickiej misji był Ignaz Leyendecker z zakonu Ojców Białych. Nie ma żadnych danych mogących potwierdzić, że oprócz różańca przywiózł też piłkę. W 1941 roku w kronice misji w Runildo zanotowano "gra w piłkę nożną ma zagorzałych zwolenników. Gra się na każdym wzgórzu".
– Piłka nożna stała się wtedy mimesis wojny, ponieważ ćwiczenia wojskowe były zakazane przez administrację kolonialną. Powstało abafana, czyli cały zespół praktyk, takich jak gra na bębnach, pieśni panegirycznej i charakterystyczne przepaski biodrowe. Całość zmieszana z piłką nożną. Trochę jak capoeira w Brazylii i haka w Nowej Zelandii. Wszystko zostało zaczerpnięte z przedkolonialnej kultury wojowników i praktykowane aż do lat 90. XXwieku – tłumaczy Hélène Dumas, badaczka ludobójstwa w Rwandzie.
Pierwsze próby stworzenia struktur piłkarskich to rok 1947 i powstanie l’Association Sportive Au Ruanda. Nie ma wielu źródeł opisujących działanie tego stowarzyszenia jednak pewne jest, że Belgowie zdawali sobie sprawę z rosnącej popularności futbolu. "W najwyższym interesie społecznym jest, aby piłka nożna ze zbawiennymi skutkami zarówno dla widzów, jak i młodych ludzi, którzy w nią grają, dotarła do mas tradycyjnych tubylców. Ten sport prawdopodobnie wzbudzi w nich entuzjazm i wyrwie z obojętności i apatii" – odnotowano w 1949 w belgijskich archiwach.
Pierwsze drużyny były efemerydami, a kolonialne źródła są ubogie w szczegóły. Mamy szczątki wiedzy jak piosenka księdza Alexa Kagame o drużynie Amagaju, której nazwa oznacza jasnobrązowe krowy. Według badacza Rwandy, Thomasa Riota już w 1952 roku l’ASAR skupiło sto dwadzieścia zespołów składających się z trzech tysięcy członków z ewoluujących warstw społeczeństwa". – O dokładniejszych danych możemy mówić dopiero od 1989, kiedy zawiązano Rwandyjską Amatorską Federację Piłki Nożnej – dodaje Dumas.
W latach 1931-1959 piłka nożna miała silny protektorat władzy. Król Mutara III Rudahigwa zalecał promowanie piłki nożnej. Szczególnie wśród Tutsich, których sam reprezentował. W szkołach powstały pierwsze drużyny. Gdy w Kigali spotkali się imigrujący z interioru Tutsi z mniejszością muzułmańską to powstało Kiyovu Sports, jedna z ważniejszych drużyn w Rwandzie.
Historia Amagaju FC może oznaczać, że drużynę założyli pasterze. – Powstające w Rwandzie drużyny nie były przypadkowe. Identyfikowały się głównie z grupami zawodowymi i lokalnymi, ale te znaczące musiały być jeszcze ściśle powiązane z frakcjami władzy – tłumaczy Mateusz Perek. I tak Panthères Noirs reprezentowała armię, Kilovolt FC przemysł energetyczny, a Mfunda FC państwową plantację herbaty.
Puchar (nie)Pokoju
Pierwsze walki etniczne wybuchły w 1962. Tuż po ogłoszeniu niepodległości przez Rwandę. W nowopowstałym państwie rządzili Hutu. Tutsi zaś chcieli odzyskać władzę, którą sprawowali w latach kolonializmu. W latach 1962-1967 zorganizowali 10 ataków z terenów państw ościennych, które zakończyły się krwawymi odwetami Hutu. To spowodowało, że pod koniec lat 80. około 480 000 uchodźców rwandyjskich przebywało przede wszystkim w Burundi, Ugandzie, Zairze i Tanzanii.
Juvénal Habyarimana był Hutu. Wydawał się być inteligentnym. Miał dyplom z matematyki i nauk humanistycznych. Studia medyczne na Uniwersytecie Lovanium w Léopoldville zdał z wyróżnieniem. Po zakończeniu edukacji zapisał się do armii. Na rok przed ogłoszeniem niepodległości przez Rwandę był pomocnikiem belgijskiego dowódcy sił zbrojnych. A dwa lata potem został szefem nowopowstałych Rwandyjskich Sił Zbrojnych.
W 1973 Tutsi mają zakaz wchodzenia do budynków użyteczności publicznej, placówek oświaty. Nawet prywatnych firm. 5 lipca tego roku Habyarimana zdecydował się na pucz wojskowy, po którym został prezydentem Rwandy. Poprzedni rządzący zostali straceni. Tyle byłoby z jego inteligencji i światłości. Zaczęła się bowiem tyrania.
I choć są źródła historyczne, które podają, że początkowo Habyarimana był zwolennikiem pokoju, to jednak zamiast wzajemnego szacunku zwiększał podziały pomiędzy Tutsi i Hutu. Uchodźcy Tutsi mimo chęci nie mogli wrócić do kraju, co prezydent argumentował przeludnieniem i złym stanem gospodarki. 5 lipca 1973 zapisał się też w kronikachsportowych. Habyarimana zdawał sobie bowiem sprawę z potęgi futbolu i na swoją część zorganizował rozgrywki, które w nawiązaniu do daty prezydenckiej nominacji nazwano Pucharem V Lipca.
– Początkowo puchar był o wiele bardziej prestiżowy niż liga. Nagrody przeznaczane dla zwycięzców były wyższe niż te dla mistrzów kraju. Wszystko, żeby podkreślić wielkość Juvénala Habyarimany — tłumaczy Mateusz Perek. Pierwsze zawody rozegrano dokładnie dwa lata po przejęciu władzy przez dyktatora. Zwyciężyła drużyna Kiyovu Sports. Zespół Tutsich i muzułmanów. Habyarimana mógł nie być zadowolony, ale to Kiyovu było drugą najpopularniejszą drużyną w kraju. W kolejnym roku Puchar V Lipca wznosili piłkarze Rayon Sports. Bezsprzecznie ukochanego klubu Rwandyjczyków.
– W czasach niepokojów, bardzo silnych związków politycznych i podziałów geograficznych Rayon Sports i Kiyovu spajały Rwandę. Rayon, który początkowo grał w Nyanzie mógł od początku liczyć na rzesze fanów. Szybko przenieśli się do stolicy Kigali, żeby więcej ludzi mogło przychodzić na mecze. Stadion w Nyanzie pomieścił około dwóch tysięcy kibiców, a stadion w Kigali aż trzydzieści – tłumaczy Perek.
Puchar V Lipca zmienił się w 1988 w Puchar Prezydenta. Dziwnym trafem wygrała drużyna Etincelles Gisenyi. Dziwnym, bo akurat prezydent Habyarimana przyszedł na świat właśnie w Gisenyi. A Gisenyia była uważa za kolebkę ideologi Hutu power.
– Długo by mówić o przyczynach rzezi w Rwandzie. Bezpośrednio do tego ludobójstwa doprowadziło zestrzelenie samolotu z prezydentem Juvénalem Habyarimaną na pokładzie – tłumaczy autor bloga Rwandyjska Piłka. Do dziś trudno ustalić, kto zestrzelił odrzutowiec Dassault Falcon 50 o numerze rejestracyjnym 9XR-NN. Wiadomo tylko, że Habyarimana był z Hutu. Wiadomo też, że od tej pory są dwie strony konfliktu. Rwandyjski Front Patriotyczny z Paulem Kagame na czele oraz Interhamwe, któremu przewodził Robert Kajuga.
Puchar V Lipca pozostał nawet po śmierci Habyarimany. Rozgrywany jest do dziś jako Puchar Rwandy.
"Mieliśmy cię zabić później, ale zrobimy to od razu"
Pałac królewski w Nyanzie jest jedną z głównych atrakcji miasta, ale zdziwi się każdy, kto taką budowlę porówna z Wilanowem. "Dworek" to spory szałas. Duża lepiankapokryta strzechą. Obok są jeszcze mniejsze, historycznie przeznaczone dla królewskiego testera piwa i dla królewskiej mleczarki. Te budynki świadczą o dawnej potędze Nyanzy, która w latach 1952-1968 była stolicą niepodległej już wtedy Rwandy.
W mieście powstało jednak coś równie ważnego. W 1965 roku założono tutaj klub piłkarski Rayon Sports FC. Piłkarze występujący w niebieskich barwach noszą przydomek Gikundiro, co możemy przetłumaczyć jako "uroczy" lub "piękni" i wdziękiem niemal od razu zachwycili. Według Football Buissnes Inside kibicuje im 80 procent mieszkańców Rwandy, choć... hegemonem jest APR FC, 21-krotny mistrz kraju.
– Przede wszystkim to najstarszy klub piłkarski. To bowiem piłkarze Rayonu ukształtowali futbol w Rwandzie – mówi Patrick Namenye, dyrektor generalny Gikundiro w rozmowie z futbi.com. – Następnie przyszły sukcesy, dzięki którym klub może ściągać najlepszych piłkarzy, co niewątpliwie pomogło przyciągnąć rzesze fanów – tłumaczy. Choć z tymi słowami niektórzy jednak polemizują. Są bowiem źródła twierdzące, że Kiyovu Sports powstało już w latach 50. XX wieku.
– Co istotne Rayon był zawsze klubem neutralnym. Jesteśmy prawdopodobnie jedyną drużyną w Rwandzie, która nie jest związana z żadną instytucją polityczną i nie jest tzw. klubem ministerialnym. Rayon to bowiem klub ludu. Jesteśmyotwarci na każdego – mówi dyrektor generalny dziewięciokrotnego mistrza Rwandy.
– Rayon Sports zawsze jest wśród pretendentów do tytułu mistrzowskiego. Dopiero po ludobójstwie w 1994 pojawiły się pewne niepowodzenia — dodaje Namenye. Wydarzenia sprzed trzydziestu lat wstrząsnęły całym światem. Ludobójstwo w Rwandzie było jedną z najstraszniejszych zbrodni przeciwko ludzkości. Ta masakra zmieniła też oblicze futbolu.
Tutsi wyrzynali Hutu tym, co mieli pod ręką. A mieli głównie prowizoryczne narzędzia śmierci i około 580 tysięcy maczet sprowadzonych z Chin. I tak stadiony, które łączyły Rwandyjczyków stały się dla części Tutsich cmentarzami. 17 kwietnia 1994 uciekający zostali stłoczeni na stadionie Kamarampaka. Tam Hutu selektywnie dokonywali morderstw. – Mieli listę ludzi, których chcieli zabić. Zabrali ich i zamordowali – opowiada świadek rzezi Thacin Gatete w rozmowie z newtimes.rw.
Zarżnięty miał zostać także Eric Murangwa. 19-letni bramkarz Rayon Sports stanął oko w oko z napastnikiem z maczetą. A był Tutsi, więc musiał zginąć. – Przyszła grupa żołnierzy. Wrzeszczeli na nas. Chcieli nas zabić. "Jak możesz mnie okłamywać, że grasz w Rayon? Mieliśmy cięzabić później, ale zrobimy to od razu" – opowiada wysłannikowi goal-click.com cudem uratowany.
Murangwę uratowały dwa fakty. Najpierw pomógł mu inny piłkarz Rayonu, Longin Munyurangabo. Gdy ten nie był w stanie nadal ukrywać nastolatka zwrócił się z pomocą do niejakiego Zuzu. Jean-Marie Vianney Mudahinyuka, bo tak nazywał się naprawdę, był dla wielu twarzą śmierci. Zuzu, wysoko postawiony żołnierz Interhamwe, uratował Muragwę, bo... kibicował Rayonowi. Druga rzecz to strój bramkarski jak piżama. Nastoletni bramkarz bronił w bardzo charakterystycznych trykotach, trochę przypominających różnobarwne bluzy Jorge Camposa.
Eric Murangwa przeżył więc tamto ludobójstwo. Zuzu został rozpoznany przez rwandyjskiego studenta w Stanach Zjednoczonych. W 2011 roku rząd USA deportował żołnierza Interhamwe do Rwandy.
AK-47 z niebiesko-żółtą wstążką
– Gisenya to kolebka ekstremizmu Hutu. Piłkarze Rayonu zostali tam obrzucani kamieniami podczas meczu z miejscowym Etincelles. Wszystko dlatego, że Gisenya leży przy granicy z Kongo.padło podejrzenie, że piłkarze Rayon Sports mogą być powiązani z Rwandyjskim Frontem Patriotycznym, to w ich stronę poleciały kamienie – opowiada Mateusz Perek.
To był jednak ten wypadek niepotwierdzający reguły. Rwandyjczycy kochali bowiem Rayon, nawet bardziej niż nienawidzili odmienne grupy etniczne. Na kilka miesięcy przed rzezią futbol połączył więc Tutsi i Hutu. W 1993 Gikundiro wygrali dawny Puchar V lipca, co otworzyło im drogę do afrykańskiej Ligi Mistrzów. 19 lutego 1994 mieli się zmierzyć z sudańskim Al-Hilal Omdurman.
W grudniu 1993 generał Roméo Dallaire, dowódca sił pokojowych ONZ w Rwandzie ostrzegł przełożonych, że ekstremiści Hutu planują eksterminację Tutsi. W styczniu 1994 roku domagał się wielokrotnie wzmocnienia mandatu i większej liczby żołnierzy, lecz prośby te zostały bez odpowiedzi.
A co niepokoiło Dallaire’a najbardziej? W ostatnich trzech latach żołnierze Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego bardzo umocnili swoją pozycję. Tutsi zgromadzeni w szeregach RFP kilkukrotnie atakowali Rwandę z terenów Ugandy, a Habyarimana zaczął prowadzić agresywną politykę wobec sąsiadów. Na ulicach płonęły opony. Prezydent zdecydował się na podpisanie pokoju w Aruszy i utworzenie rządu przejściowego, ale to nic nie dało. Madeline Albright, przedstawicielka Stanów Zjednoczonych przy ONZ, nazywałato wszystko gorzko: "próbą tworzenia atmosfery stabilności".
Nie jest to atmosfera sprzyjająca świętu piłki nożnej, ale pomimo wszystkich trudności Rayon Sports wraz z kibicami wyruszył do Addis Abeby, gdzie miał być mecz Afrykańskiej Ligi Mistrzów. – Szanse na awans Rayon były spore – przekonuje Perek. – Przed granicą Interhamwe zatrzymało autobus kibiców Rayonu. To działo się jeszcze w czasie, gdy walki nie były jeszcze zaognione, ale sytuacja była już napięta. Uzbrojeni w karabiny weszli do autobusu w poszukiwaniu Tutsi. Bezlitośni mordercy zostali ubłagani. "Jedziemy reprezentować całą Rwandę", tłumaczyli kibice – relacjonuje autor fanpage’a o futbolu w Rwandzie.
Pomóc miał fakt, że wśród Interhamwe byli też kibice Rayonu. – Jeden z policjantów powiedział do kolegów: – Daj im spokój. To piłkarze, jadą z misją państwową — utrzymuje historyk Hélène Dumas. – Rayon miał bowiem kibiców wszędzie dzięki swemu kosmopolitycznemu charakterowi. Trener Kongijczyk, zagraniczni piłkarze, a do tego wiele sukcesów.
Bestialska bojówka Hutu miała tym razem litość. Piłkarze Al-Hilal Omdurman przeciwnie. Rwandyjczycy przegrali 0:1, ale w rewanżu w Kigali wszystko zależało od nich. – Nie ma dowodów, ale myślę, że zarówno kibice jak i piłkarze, szczególnie obcokrajowcy, myśleli o ucieczce. Nikt im nie gwarantował bowiem bezpieczeństwa. Nie ma jednak dowodów, że ktoś uciekł – utrzymuje Perek.
Przyszedł czas rewanżu z Al-Hilal. Radio Tysiąca Wzgórz (RLTM), które kilka miesięcy później nawoływało do mordów oraz gazeta "Kanguka", która potem będzie pisała, że "Hutu nie powinni się litować nad Tutsi", teraz były skupione tylko na meczu rewanżowym. Kantano Habimana to wtedy najpopularniejszy prezenter RLTM. Tym samym głosem rozpływał się nad grą Celestine Gasangwy, a potem podżegał do mordowania Tutsich.
W marcu 1994 ponad 30 tysięcy Rwandyjczyków — tak, Rwandyjczyków, a nie Tutsi, Hutu i Twa — zasiadło na trybunach Stade Amaharo. – Przed meczem zatrzymało nas Interhamwe. Wielokrotnie nazywali mnie karaluchem, ale tego dnia nic mi nie groziło – mówi cudownie ocalony Eric Murwanga.
Rayon Sport pokonał Al-Hilal 4:1. Kantano zachwycał się grą Gasangwy, którego wielbiła wówczas cała Rwanda. Kibice nazywali go Tigane, a rywale mieli buty z jego podobizną. – To było coś niezwykłego. Po meczu Tutsi i Hutu poszli do barów – zdradza Perek. – AK-47, którymi migrożono w drodze na stadion, miały teraz niebiesko-żółte wstążki – dodaje Murangwa.
Bojówki z trybun
Popularność Rayonu nie wszystkim się podobała. "Klub Całej Rwandy" był solą w oku dowódcy Interhamwe. Robert Kajuga dobrze wiedział, że najlepiej rządzi się zastraszonym społeczeństwem, a co to za społeczeństwo, które pod wpływem jednego meczu zapomina o czystości etnicznej.
Próbowano po dobroci. W 1991 Juvénal Habyarimana stawia Roberta Kajugę na czele marginalnego klubu Losir FC. Informacje o nim są szczątkowe i pochodzą ze źródeł zebranych w trakcie benedyktyńskiej pracy Hélène Dumas i Andre Guichaoua. Losir pozostał zagwozdką historyków i... sposobem naboru do Interhamwe. Kajuga werbował bojówkarzy nawet na trybunach.
Gdy nie zadziałała marchewka, to użyto kija. W 1992 Georges Rutaganda, druga najważniejsza osoba w Interhamwe, dogadał się z burmistrzem Nyarugenge, gdzie grał Rayon. Najpopularniejszy rwandyjski zespół miał trafić pod komisaryczny zarząd bojówki. – Nic dziwnego, że zależało im na klubie z taką rzeszą fanów. To legitymizowałoby władzę Hutu – tłumaczy Perek. – Kibice Rayonu strajkowali przed budynkami rządowymi. Doszło nawet do starć fizycznych – dodaje.
Hélène Dumas dotarła wreszcie do dokumentów Międzynarodowego Trybunału Karnego dla Rwandy. – Próba przejęcia Rayonu wywołała żywe dyskusje w kabaretach. Ludzie mówili: "nasza kochana drużyna trafiła w ręce Interhamwe, ale wszyscy wiedzieli, że lepiej jest umrzeć niż dać rządzić temu potworowi" – tłumaczy w swojej pracy naukowej.
Piłkarskiej legitymizacji potrzebował też Rwandyjski Front Patriotyczny. I w ten sposób ze zbrojnego ramienia RFP wyłoniła się drużyna piłkarska APR FC. Skrót oznacza dokładnie Armée Patriotique Rwandaise. Pierwsza wzmianka pochodzi z 18 kwietnia 1993. Wtedy piłkarze APR – rozegrali mecz z Abakombozi, drużyną składającą się z członków partii PSD, czyli opozycji rządzącego Juvénala Habyarimany. Mecz rozegrano w Mulinidi, siedzibie RFP.
To nie był pierwszy wojskowy klub w historii Rwandy. Wcześniej armię reprezentował zespół Panthères Noires. Czarne Pantery grały w latach 1965-1989. Świetlana była szczególnie końcówka tego wojskowego zespołu. Pięć tytułów mistrzowskich zdobyli w latach 80. XX w.
Ojcem sukcesu APR-u jest Paul Kagame. Dziś prezydent Rwandy, a w 1993 dowódca Frontu Patriotycznego. – Na początku w klubie grali tylko Tutsi. Myślę, że Kagame mógł mieć na to wpływ. W 2004 roku Rwanda awansowała do Pucharu Narodów Afryki. Oczekiwania wobec kadry wzrosły, a że kolejne lata były beznadziejne, to kibice zaczęli wiązać to ze zbyt dużą liczbą obcokrajowców w lidze. APR FC i Police FC zaczęły stawiać na zagranicznych piłkarzy dopiero około roku 2010. Poziom ligowy jednak spadł, więc zrezygnowano z takich ruchów. W tym okienku trafił do APR Nigeryjczyk Victor Mbaoma, aktualny król strzelców. Zmiany w polityce okazały się więc na plus – tłumaczy Perek.
Smród i wymiociny
Piłkarski odłam RFP zdominował szybko ligę. Pierwszy tytuł mistrzowski wywalczyli już w sezonie 1994/95, tuż po ludobójstwie. – Pod względem liczby tytułów to największy klub w Rwandzie, ale jeśli chodzi o kibiców, to zdecydowanie więcej mają ich Rayon Sports i Kiyovou. O fanach APR-u mówi się, że to kibice sukcesu – dodaje Perek.
W ostatnich 30 latach piłkarze APR zdobyli 21 tytułów mistrzowskich. Tak kochany Rayon zaledwie 8. Jeden triumf przypadł piłkarskiej efemerydzie, Atraco FC. – Dziś w zarządzie APR-u są generałowie. To ludzie w mundurach pociągają za sznurki. Widać ich także przy okazji parad i klubowych obchodów – tłumaczy autor bloga o rwandyjskiej piłce.
– Kagame nie okazuje przesadnie wsparcia APR-owi. Na boisku to są uczciwe rywalizacje. Sędziowie się nie mylą na ich korzyść. Przewaga APR to głównie finanse. Takie Kiyovu ma olbrzymie problemy wewnętrzne. Doszło do tego, że prezesa chcieli wynosić w trumnie. Z kolei Rayon nawet mając kłopoty finansowe, może liczyć na kibiców, którzy łożą na klub. Dzięki temu klub podpisał umowę z browarem Skol, która jest najwyższym kontraktem reklamowym w historii Rwandy — tłumaczy.
Dziś Rwanda jest miejscem, w którym nie mówi się o ludobójstwie. To "Szwajcaria Afryki ", gdzie asfalt nie odbiega jakością od tego, który łączy Paryż z Lyonem. Komunikacja miejska uchodzi za najlepszą na kontynencie. Wskaźniki bezpieczeństwa są tu ponoć najwyższe na Czarnym Lądzie.
Dziś w Kigali chodzi się po prostu kibicować. A jest komu, bo w stolicy gra AS Kigali, Kiyovu Sports, Gorilla FC, Police FC, Étoile de l'Est, Rutsiro, Gasongi United i w końcu – APRFC oraz Rayon Sport. W 1993 manifestowano tu nie miłość do futbolu, a do kraju. Stade Amaharo był wtedy dla Rwandyjczyków miejscem ucieczki przed niebezpieczeństwem. A dla niemal 12 tysięcy dosłownie ratunkiem.
5 października 1993 rozpoczęła działalności Misja ONZ w Rwandzie. Początkowo żołnierze w charakterystycznych niebieskich hełmach mieli stacjonować w hotelu w centrum Kigali, ale... trafili na 30-tysięczny stadion Amahoro. To ten sam obiekt, na którym Rayons Sports rozbili Al-Hilal Omdurman.
– Kiedy zaczęła się wojna, miejsce szybko się zapełniło i w pewnym momencie było nas tu już dwanaście tysięcy. Tylu próbowało tu mieszkać. Tylko ludzie, ubrania i tak dalej. To miejsce wyglądało na całkowicie, całkowicie wyjęte spod kontroli. Stało się, w najbardziej pejoratywnym sensie, czymś w rodzaju obozu koncentracyjnego. Chroniliśmy ich, ale oni umierali w środku. I ten smród, smród był tak silny, że trzeba było się zmusić, żeby nie wymiotować – mówił generał Roméo Dallaire, szef Misji ONZ.
100 dni masakr w końcu się skończyło. FPR z Kagame na czele doszedł do władzy. Powstał APR FC. Rayon został obroniony przed Interhamwe.
Pierwszym zgromadzeniem po ludobójstwie i to od razu takim gdzie Tutsi stali koło Hutu był mecz piłki nożnej. Mierzyły się najpopularniejsze kluby w kraju – Rayon Sports FC i Kiyovu.
– Dlaczego nie grał APR FC, który miał być wizytówką nowej władzy? To był klub jednej ze stron konfliktu. Rany zadane maczetami były jeszcze zbyt świeże. Nie miały czasu się zagoić – tłumaczy Mateusz Perek. – Inna sprawa, że APR FC nie przyciągnąłby tylu kibiców.
Grano wtedy na Stade Amaharo. Amaharo w języku kinyarwanda oznacza pokój..