Dariusz Szpakowski wziął udział w nowym programie TVP Info "100 pytań do...". Legendarny komentator Telewizji Polskiej opowiedział m.in. o emocjach towarzyszących mu w pracy oraz powrocie do komentowania meczów reprezentacji Polski.
...o meczu z Walią:
Przed ostatnim meczem miałem gonitwę myśli: "robić, czy nie robić?". Kiedy żegnałem się z mistrzostwami świata podczas katarskiego mundialu powiedziałem, że od czasu do czasu coś bym skomentował. Nowy dyrektor, nowe propozycje i tak się zastanawiałem... Ostatni mecz Polaków "robiłem" 3 lata temu. To szmat czasu. To był mecz ze Szwecją w mistrzostwach Europy. Później nie bardzo się składało, w końcu też muszą wejść młodzi, mam tego świadomość, że czas i pora powoli ten mikrofon oddawać. Ale pomyślałem sobie tak: jeszcze dobrze się czuję, jeszcze mam trochę ognia, iskry i żaru. Po meczu z Estonią podjęliśmy decyzję, taką powiedziałbym, kosztowną.
...o lapsusach językowych:
Ktoś nawet popełnił książkę, gdzie zostały zawarte wszystkie nasze lapsusy. Nie tylko moje, nie tylko moich redakcyjnych kolegów, ale też legend i gwiazd Telewizji Polskiej. Przypisano mi, że powiedziałem, że Szewińska ma nieświeżo w kroku, a w życiu nie komentowałem lekkoatletyki! Mogę też zdementować: "zagubił się w swoich poczynaniach, jak malutki Buncol". Nigdy tak nie powiedziałem o Buncolu.
...o pierwszym wyjeździe na Wembley:
Nikt nie wie i nikogo z widzów nie interesuje, co my przeżywamy przed meczem. Nie mówię o napięciu, czy stresie. Chodzi mi o brak połączenia z Polską. Można sobie poukładać składy, ale jak nie ma spokoju przed transmisją, człowiek jest napięty i nie ma połączenia z krajem, to jest to koszmar po prostu. Wtedy tego połączenia nie miałem. Myślę sobie: "Jezus Maria, pojechałem pierwszy raz, przygotowywałem się na to Wembley...". W końcu się połączyliśmy i przedstawiłem się jako... Dariusz Ciszewski. Moi koledzy nie powiedzieli mi tego, pewnie żeby nie wybić mnie z uderzenia. Po zakończonej transmisji koledzy mówią do mnie: Darek, czy ty wiesz, jak się przedstawiłeś? Jako Dariusz Ciszewski!
Nie spałem całą noc, stres totalny. Pal sześć, że się tak przedstawiłem, ale żyje przecież rodzina Jana Ciszewskiego, którą znam. Myślałem, jak to wytłumaczyć. Była okazja w "Sportowej Niedzieli", gdzie powiedziałem, że żaden stadion na świecie nie robi takiego wrażenia, jak Wembley i człowiek zapomina, jak się nazywa. Przeprosiłem.
...o spięciu z kibicem:
Taka ciekawostka, którą nie dzieliłem się z telewidzami. To była końcówka meczu Polski z Belgią, kiedy walczyliśmy o pierwszy w historii awans na mistrzostwa Europy. Awans mieliśmy na wyciągnięcie ręki. Przygotowałem sobie zakończenie, jakie to historyczne wydarzenie itd. Nagle poczułem, jak ktoś mi się opiera na plecach. Patrzę, a to jakiś młody człowiek, któremu ojciec robi zdjęcie. Wybił mnie z konceptu kompletnie. Jakoś to dźwignąłem, ale po zakończeniu transmisji powiedziałem mu parę męskich słów. Ten ojciec mówi do mnie: "ja to nagrywam!". Odpowiedziałem: "niech pan nagra swoją nieodpowiedzialność, bo jestem tu w pracy i pracuję dla paru milionów ludzi".