| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Lech Poznań przegrał niespodziewanie z beniaminkiem PKO BP Ekstraklasy. Kolejorz uległ w Krakowie Puszczy Niepołomice 1:2 (0:2). Wynik nie oddaje jednak w pełni kiepskiego stylu gry, jaki zaprezentował kandydat do mistrzostwa Polski.
👉 Ani Ekstra, ani klasa. Pierwszy taki mecz Widzewa
Po niedawnym zwycięstwie nad Pogonią, Lech wrócił do gry o mistrzostwo Polski. Największym atutem drużyny Mariusza Rumaka był terminarz – tylko poznaniakom pozostały do rozegrania mecze ze wszystkimi beniaminkami. Pierwszym krokiem było starcie z Puszczą, którą Lech pokonał jesienią 4:1.
Faworyt szybko spotkał się jednak z oporem gospodarzy, którzy śmiało atakowali na bramkę Bartosza Mrozka. Już w 7. minucie bramkarz Kolejorza odbił piłkę po strzale Wojciecha Hajdy, natomiast był bezsilny wobec dobitki Jordana Majchrzaka. Kwadrans później było 2:0. Pomysłowo rozegrany rzut wolny zakończył celną główką Artur Craciun.
Lech był oszołomiony postawą drużyny z Niepołomicami. Goście przeważali pod względem posiadania piłki i wymienionych podań, ale w żaden sposób nie przekładało się to na zagrożenie pod bramką rywali. Jedyny godny odnotowania strzał był autorstwa Afonso Sousy. Portugalczyk przymierzył z dystansu, lecz chybił nieznacznie. W doliczonym czasie gry świetną sytuację zmarnował natomiast Kamil Zapolnik.
Przerwa nie zmieniła obrazu gry. Lechowi wciąż brakowało jakichkolwiek konkretów, natomiast z każdą minutą wzrastała nerwowość piłkarzy z Poznania. Puszcza ofiarnie się broniła i cierpliwie czekała na swoje szanse. W jednej z nich bliski szczęścia był Michał Walski.
Rumak próbował ożywić ofensywę, wprowadzając na boisko Filipa Marchwińskiego i Filipa Szymczaka. Kompletnie nic to jednak nie dało. Jeśli Lech strzelał, to fatalnie. Dopiero w końcówce Kolejorz przełamał niemoc. Mikael Ishak efektownym wolejem poprawił nieczysty strzał Marchwińskiego i zdobył kontaktową bramkę. Szwed stał się również najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii klubu z Poznania.
W doliczonym czasie gry goście mieli jeszcze kilka sytuacji, ale o ich finalizacji nie warto się rozpisywać. Gol był tak naprawdę jedynym celnym strzałem, oddanym przez Lecha w ciągu całego spotkania (do statystyk liczy się jeszcze zablokowane uderzenie Ishaka). Współczynnik oczekiwanych bramek (xG), jaki wykręcił Kolejorz w pierwszej połowie, wynosił zaledwie... 0,03. Tak grając w ofensywie, nie ma co liczyć na mistrzostwo.
Lech nadal pozostanie w czołówce (na trzecim bądź czwartym miejscu), ale w przypadku niedzielnego zwycięstwa Jagiellonii strata do lidera będzie wynosić już siedem punktów. Wygrana Puszczy ma natomiast niebagatelne znaczenie. Drużyna Tomasza Tułacza wyprzedziła Koronę Kielce i na sześć kolejek przed końcem sezonu wydostała się ze strefy spadkowej.