Zaledwie cztery miesiące z niewielkim okładem trwała trenerska przygoda Fernando Santosa w Besiktasie. Były selekcjoner reprezentacji Polski został zwolniony po zaledwie 16 spotkaniach, w tym pięciu ostatnich bez zwycięstwa. W Turcji wytrzymał… o prawie pięć miesięcy krócej, aniżeli w roli trenera biało-czerwonych.
Fernando Santos poprowadził reprezentację Polski w zaledwie sześciu meczach. Trzy wygrał, trzy przegrał i pożegnał się z posadą. Odpoczynek nie trwał długo, bo tylko od września do stycznia. Wtedy to Portugalczyk objął Besiktas, z którym miał rozpocząć marsz ku górze tabeli tureckiej Super Lig. Miał. I choć zaczęło się od dwóch zwycięstw, potem rozpoczęły się schody.
Zaskakująca porażka 0:4 z Pendiksporem i 0:1 z Sivassporem szybko uszczupliły zaufanie wobec Santosa. Czara goryczy przelała się po marcowych i kwietniowych spotkaniach. Portugalczyk nie wygrał w nich ani razu, ulegając 0:1 Galatasaray, 0:2 Gaziantepowi i 1:2 Antalyasporowi, dodatkowo remisując 1:1 z Basaksehirem i Samsunsporem. Ostatnie ze spotkań okazało się pożegnalnym dla Santosa. Tuż po ostatnim gwizdku arbitra zwołano nadzwyczajne spotkanie zarządu Besiktasu. I zakończyło się ono nie po myśli 69-latka.
Fernando Santos został zwolniony po zaledwie 16 spotkaniach, zostawiając Besiktas na czwartym miejscu, gwarantującym udział w eliminacjach Ligi Konferencji. Na osiem kolejek przed końcem piłkarze ze Stambułu nie mogą być jednak pewni gry w Europie. Zainteresowanych czwartą lokatą jest aż siedem zespołów. Dziesiąty Alanyaspor ma ledwie sześć punktów straty przy jednym rozegranym meczu mniej.
Pojawiają się głosy, że przerwa Santosa ponownie nie będzie zbyt długa. Zainteresowany usługami Portugalczyka ma być… Panathinaikos, którego stery doświadczony szkoleniowiec miałby przejąć od początku nowego sezonu ligi greckiej. Czy tak się stanie, przekonamy się wkrótce. Najpierw Santosa czeka odpoczynek. Jego następcą – do końca sezonu – został Serdar Topraktepe.