Od Piotrka Żyły chętnie pożyczyłbym mental – mówi Paweł Wąsek. – Ale przecież ty uchodzisz za spokojnego, a on za brawurowego! – dopytujemy. – No tak, ale jego podejście do sportu niesamowicie mi się podoba – przyznaje 25-latek, który w rozmowie z TVPSPORT.PL podsumował nieudany poprzedni sezon, wspominał próby na mamutach oraz upadek, który przytrafił mu się w wieku 15 lat w Wiśle.
Mateusz Leleń (TVP Sport): – Po rekordowym skoku na Wielkiej Krokwi (147 metrów) w twojej głowie zaczęła się bitwa myśli: kończyć sezon czy skakać dalej?
Paweł Wąsek: – Po samym skoku pomyślałem: ale frajda! Chcę tego więcej! Ale potem wsiadłem w samochód, ruszyłem z Zakopanego i zacząłem rozmyślać. Wiem, że wielu ludzi wymagało ode mnie, żebym pojechał do Planicy. Doszedłem jednak do wniosku, że fajnie, gdy zakończę sezon – tak bardzo pełen męczarni – takim skokiem.
– Przeskoczyłeś wcześniej skocznię o siedem metrów?
– Raczej nie. Może za dzieciaka, wtedy człowiek był głupszy, dawało się wysokie belki i latało na sam dół. Na treningach rzadko skaczemy za HS, bo to podnosi ryzyko kontuzji. A w samych zawodach... tu raczej rzadko przeskakiwałem skocznie.
– Thomas Thurnbichler proponował ci wyjazd do Planicy?
– Dzwonił do mnie, ale dopiero gdy byłem w domu. Powiedział, że wszystko zależy ode mnie. Jeśli chcę, to czeka na mnie miejsce, jeśli nie chcę – też zrozumie.
– Czułeś się dobrze przygotowany do sezonu?
– Niby tak, chociaż testy na platformie, które wykonujemy co tydzień pokazywały, że jestem w trochę gorszej dyspozycji niż rok temu. Nie miałem co prawda problemów z odbiciem statycznym, które prezentujemy na skoczni, ale miałem gorsze wyniki w odbiciu elastycznym, czyli wtedy gdy zaczynasz ruch na prostych nogach, idziesz w dół, a następnie do góry.
– Zaszkodziły wam zmiany sprzętowe?
– Trochę tak. Zostaliśmy technicznie przygotowani do starego sprzętu. Nie dostosowaliśmy się optymalnie. W trakcie sezonu ciężko to zmienić, bo jeśli pół roku masz obraną technikę i ją dopracowujesz, to następnie trudno z zawodów na zawody skakać inną. Jedynie Olek zdołał się w tym odnaleźć i koniec końców miał fajny sezon.
– Z czego wynikała twoja zwyżka formy na początku stycznia?
– Z kombinezonu. Dostałem nowy. Inny krój, czułem się swobodniej w locie.
– Mówiłeś wówczas, że technicznie twoje skoki są już na wysokim poziomie. Byłeś blisko poziomu maksymalnego – przynajmniej wobec przyjętej przez was wówczas techniki?
– Maksa może nie, ale na pewno nie były to złe skoki. Sprzętowo nam się to nie dograło, po złym początku uciekła pewność siebie. Nadal zdarzały się drobne błędy. W skokach wygrywa ten, kto popełni najmniej błędów. Nie ma skoków idealnych. Widziałeś kiedyś taki?
– Pewnie nie, ale widziałem skoki Krafta, gdzie były błędy na progu, ale w fazie lotu on pięknie je nadrabiał.
– To wynika z pewności. Gdy ja wróciłem do Pucharu Kontynentalnego, to czułem że to są zawody, gdzie powalczę. Poczułem się lepiej mentalnie. I właściwie od początku w Lahti skakałem na TOP 10. Podobnie w Zakopanem, gdzie zdarzały mi się próby z błędami, a jednak miałem prędkość na dole, aby odlecieć. Dwa-trzy rozbiegi wyżej czasem wystarczą, aby skoki zaczęły funkcjonować.
– Z kolei zniżka twojej formy zaczęła się na Kulm. Po sobocie tam straciłeś pewność siebie?
– Specyficzne zawody. Wszystko trwało bardzo długo. Byliśmy na skoczni chyba z pięć godzin przed pierwszą próbą. To nie był stricte mój błąd – z taką świadomością wyjeżdżałem. Potem trochę też mi się posypały skoki. Dostałem nowe buty na treningu, pogubiło mi się czucie, następnie pojechałem chory do Willingen, nie dałem rady wyzdrowieć na piątkowe kwalifikacje. Do tego warunki były tam tragiczne – padało, wiało. W końcu w niedzielę wystartowałem, już powiedzmy prawie zdrowy, ale skoczyłem tragicznie.
– Którą skocznię mamucią poleciłbyś na rozpoczęcie przygody z lotami?
– Oberstdorf albo Vikersund – tam jest łagodniej. W tym pierwszym – z tego co pamiętam – szatnie są bliżej punktu K, więc tam jak patrzysz na skocznię, to nie wydaje się ona aż tak wielka. Co innego, gdy jesteś dwie godziny przed zawodami, zaczynasz rozgrzewkę i ciągle widzisz potężny obiekt, to może rozbudzić strach.
– Strach towarzyszy zawodnikom w lotach narciarskich. Miałeś takie skoki, w których euforia z latania wyraźnie go przewyższała?
– Pewnie. Każdy lot za 200. metr. Wtedy radość przewyższa inne emocje. Najlepiej skakało mi się w Vikersund, po takich lotach czułem ogromną radość. Podobnie było rok temu w Planicy. Brakowało mi pół metra do życiówki.
– Wówczas pojechałeś na loty niedługo po upadku w Lillehammer. Chyba dobrze jest po czymś takim szybko wrócić na skocznię.
– Najlepiej od razu iść do góry, skoczyć. Wtedy miałem nowe buty, czułem, że coś było nie tak. To tylko maszyny, buty mogą wyjść czasem krzywe, niedopracowane, co spowoduje problemy.
– A ile czekałeś na powrót do skoków po upadku jako przedskoczek w Wiśle. Miałeś wtedy niespełna 15 lat.
– Wróciłem dopiero w czerwcu. Pół roku przerwy od skakania. Cztery miesiące, gdy mogłem tylko spacerować. To było najgorsze. Człowiek siedział i rozmyślał: co się stało, dlaczego tak się stało, czy znowu się to może wydarzyć... Było ciężko.
– Przed tym upadkiem w Wiśle byłeś bardziej szalony jako skoczek?
– Nie, raczej nigdy nie byłem szalony, choć niektórzy ludzie myślą, że było inaczej.
– Jak wyglądał powrót?
– Miesiąc spędziłem na K40 w Szczyrku. Nie mogłem się przełamać, aby iść na większą. Strach wtedy był ogromny. Nie myślałem w ogóle, że kiedyś skoczę jeszcze na dużej skoczni, nie mówiąc o mamucie. Ale w końcu powoli się przełamywałem, aż zaliczyłem wszystkie fajniejsze skocznie świata, w tym wszystkie obiekty do lotów.
– Nie myślałeś pewnie wtedy, że skoki staną się twoim zawodem?
– Myślałem tak i to na pewno jeszcze przed tym upadkiem. Było mi ciężko, ale nie odpuszczałem. Chęć bycia najlepszym, czy jednym z najlepszych, wciąż mnie trzymała w tym sporcie. Wiedziałem sam, ale podpowiadali mi trenerzy, że muszę po prostu wykonywać następne próby. Przełamać się.
– Dziś masz prawie 25 lat. Kacper Juroszek mówił, że ciężko mu wygrywać ze starszymi zawodnikami, bo oni mają wyrobioną pewną bazę. Ty też masz taką?
– Na pewno nie taką jak mają starsi. Widzę jak oni analizują skoki, jak rozmawiają z trenerem. Przede wszystkim mają wiele większe czucie błędów.
– Dobrze poznałeś już trzech tenorów polskich skoków. Co wziąłbyś od każdego z nich?
– Od Piotrka wziąłbym mental.
– To ciekawe, ty uchodzisz za dość spokojnego, a on za brawurowego.
– No tak, ale jego podejście do tego sportu niesamowicie mi się podoba.
– A od pozostałych?
– Od Kamila wziąłbym technikę, a od Kamila i Dawida pracowitość i przykładność.
– Wybierzesz się na potencjalną walkę Żyły we freakach?
– Jak najbardziej! Jak będzie potrzebował jakiegoś medyka, to będę blisko! Haha! Myślę, że wielu polskich skoczków będzie zainteresowanych tym wydarzeniem.
– Apoloniusz Tajner mówił, że Pieter ma mocne nogi i powinien nimi atakować.
– Niby tak, ale z tego co słyszałem będzie to walka bokserska. Myślę, że przy formule MMA Piotrek mógłby mieć większe problemy z otrzymaniem zgody.
– Czego życzyć ci na nadchodzące przygotowania?
– Siły i wytrwałości.
1
813.4
2
809.3
3
802.5
4
762.1
5
699.9
6
681.3
7
667.2
8
601.6
9
383.9
10
382.6
11
382.3
12
380.8
1
543.5
2
539.5
3
535.4
4
507.2
5
471.2
6
453.5
7
445.8
8
412.2
9
383.9
10
382.6
11
382.3
12
380.8
13
178.5
14
163.0
15
153.6
131.6
129.8
129.6
129.0
126.5
121.4
121.1
8
117.9
117.7
10
117.6
11
112.2
12
111.6
13
110.6
110.5
15
109.9
108.7
108.3
18
106.7
19
106.2
20
106.0
21
104.1
22
103.9
23
101.7
24
101.0
25
100.5
99.8
27
98.7
28
98.4
95.0
93.3
1
328.8
2
277.4
3
274.4
4
273.3
5
270.1
6
262.8
7
260.2
8
259.3
9
254.0
10
248.6
11
244.8
12
241.0
13
232.0
14
230.6
15
230.0
16
228.6
17
228.0
18
220.5
19
214.3
20
210.8
21
207.5
22
204.1
23
200.2
24
195.0
25
193.5
26
190.6
27
188.5
175.8
29
174.0
30
170.3