Zbliża się Euro 2024, zatem rozgrywki ligowe na Starym Kontynencie powoli dobiegają końca. Przyjrzeliśmy się, w ilu z nich Polacy mają szanse na mistrzostwo. W kilku krajach biało-czerwoni będą walczyć o tytuł… między sobą.
Mistrz wiosny nadal ogrywa potentatów. "Nikt nas nie uwzględniał"
W poprzednim sezonie cieszyliśmy się z tytułów mistrzowskich Polaków w dwóch spośród pięciu najlepszych lig w Europie. Robert Lewandowski został mistrzem Hiszpanii, natomiast Piotr Zieliński, Bartosz Bereszyński i Hubert Idasiak świętowali tytuł we Włoszech. Na około miesiąc przed zakończeniem sezonu biało-czerwoni wciąż mają szansę na zwycięstwa w trzech ligach TOP 5. Gdyby jednak rozgrywki zakończyły się teraz, tytuł nie przypadłby nikomu.
Największe nadzieje wiążemy z Jakubem Kiwiorem i jego Arsenalem, który idzie łeb w łeb z Liverpoolem oraz Manchesterem City w Premier League. Obrońcy tytułu wykorzystali w weekend porażki konkurentów i na sześć kolejek przed końcem sezonu mają po dwa punkty przewagi. Przed Kiwiorem i spółką trzy niezwykle trudne spotkania – z Chelsea, Tottenhamem i Manchesterem United.
Osiem "oczek" straty do Realu Madryt ma w LaLiga Barcelona. Katalończycy mają jednak niepowtarzalną okazję do zbliżenia się do rywali, bowiem już w niedzielę odbędzie się El Clasico. Gdyby Lewandowski i spółka wygrali z Królewskimi, pozostanie im sześć meczów na odrobienie pozostałej różnicy. Na rozkładzie Barcelony są jeszcze rewelacyjna w tym sezonie Girona oraz groźne Real Sociedad i Valencia.
Najmniejsze – niektórzy nazwą je matematycznymi – szanse na triumf ma Monaco z Radosławem Majeckim w składzie. Strata do lidera Ligue 1, Paris Saint-Germain, wynosi aż 11 punktów. Terminarz również nie sprzyja Monakijczykom, których czekają mecze z bezpośrednimi rywalami o miejsce na ligowym podium – Stade Brest oraz Lille.
W rozgrywkach z drugiego europejskiego szeregu emocji dla Polaków będzie dużo więcej. Spójrzmy choćby na Grecję, w której o tytuł walczą cztery zespoły i w każdym z nich znajdziemy rodaka. Liderem grupy mistrzowskiej jest AEK Ateny (Damian Szymański), który o punkt wyprzedza Panathinaikos (Bartłomiej Drągowski), a o dwa PAOK Saloniki (Tomasz Kędziora). Nieco większy dystans ma Olympiakos Pireus, gdzie znajdziemy legitymującego się polskim paszportem Santiago Hezze.
Niesamowicie zacięta walka trwa w Turcji. Galatasaray i Fenerbahce Stambuł odjechali reszcie stawki o trzy długości. Na sześć kolejek przed końcem klub Sebastiana Szymańskiego wyprzedza rywali o jeden punkt, lecz Galata ma jeszcze zaległy mecz w zanadrzu. Jedno spotkanie mniej w lidze szkockiej mają też Glasgow Rangers, ale nawet w przypadku zwycięstwa liderem grupy mistrzowskiej pozostanie Celtic z Maikiem Nawrockim w składzie.
W Szwajcarii również niebawem dojdzie do podziału tabeli. Na razie sześć "oczek" przewagi nad Lugano (Kacper Przybyłko) ma Young Boys Berno (Łukasz Łakomy). Polski, lecz mocno korespondencyjny, pojedynek o tytuł trwa w Austrii. Identycznym dorobkiem mogą pochwalić się Salzburg oraz Sturm Graz. W przypadku zwycięstwa klubu z koncernu Red Bulla, mistrzostwo będzie mógł sobie przypisać wypożyczony do Granady Kamil Piątkowski, który zagrał w siedmiu meczach rundy jesiennej. Głównie jesienią grał również napastnik Sturmu, Szymon Włodarczyk.
Ciekawa sytuacja ma miejsce w Danii. Na rozgrywki w tym kraju spoglądamy głównie przez pryzmat Kamila Grabary. Jego FC Kopenhaga traci sześć punktów do lidera, Broendby. Jeśli derbowy rywal Grabary utrzyma prowadzenie, również będziemy mieć polskiego mistrza. Wszystko za sprawą Mateusza Kowalczyka, 19-letniego wychowanka ŁKS-u. Wszystko za sprawą… jednej minuty na boisku w jesiennym meczu z Hvidovre.
W roli goniącego znajduje się też Club Brugge, w którego składzie coraz odważniej poczyna sobie Michał Skóraś. Na razie klub wychowanka Lecha Poznań ma pięć punktów straty do prowadzącego Anderlechtu. Koronę mistrzowską może natomiast powoli przymierzać Jakub Piotrowski. Wprawdzie w Bułgarii nie doszło jeszcze do podziału tabeli, jednak Łudogorec już ma duży zapas nad rywalami (aż 11 punktów po poniedziałkowym zwycięstwie nad Ardą).
Na koniec czas na jedynego zawodnika z Polski, który mistrzem kraju już został. Mowa o Adrianie Cieślewiczu, którego śmiało można nazywać legendą ligi walijskiej. Urodzony w Gnieźnie napastnik cieszył się z wywalczenia tytułu już… 2 marca, bowiem The New Saints to prawdziwy dominator tamtejszych rozgrywek. To ósme mistrzostwo Cieślewicza w Walii i dziewiąte w ogóle, licząc też zwycięstwo na Wyspach Owczych.