Sławomir Szmal poinformował, że zamierza kandydować na stanowisko prezesa ZPRP. Do tej pory pełnił funkcję wiceprezesa ds. sportowych, wcześniej był reprezentantem Polski (trzy medale MŚ) i współpracował jako trener bramkarzy z drużyną narodową. W rozmowie z TVP Sport m.in. wylicza, co chce zmienić w polskiej piłce ręcznej i jaką rolę przewidział dla Bogdana Wenty, byłego selekcjonera i byłego prezydenta Kielc.
Damian Pechman, TVP Sport: – Jesteś znany i szanowany. Po co ci to kandydowanie?
Sławomir Szmal, wiceprezes ZPRP: – Kilka rzeczy mnie do tego skłoniło. Po pierwsze: marzenie jeszcze z czasów dzieciństwa. Po drugie: grałem przez wiele lat za granicą, w Bundeslidze, i widziałem, jak funkcjonuje tam piłka ręczna. Zastanawiałem się często, dlaczego u nas nie może tak to wyglądać? Po trzecie: koledzy, z którymi grałem i z którymi zdobywałem medale MŚ. To oni mnie namówili i pokierowali w tę stronę. To nie było tak, że chciałem za wszelką cenę dostać się do władz związku. Po zakończeniu kariery spełniałem się jako trener bramkarzy, współpracowałem blisko z reprezentacją. To sprawiało mi dużą satysfakcję. Gdy już jednak wykonałem pierwszy krok i zostałem wiceprezesem, to poczułem tę samą adrenalinę, którą odczuwałem jako sportowiec. Pracując w związku stawiam sobie ambitne cele. Czasami są trudne, czasami niemożliwe do osiągnięcia, ale lubię walczyć.
– Który z kolegów jako pierwszy wpadł na pomysł, aby Sławomir Szmal został prezesem?
– Damian Wleklak. Jeszcze będąc zawodnikami bardzo często rozmawialiśmy o stanie polskiej piłki ręcznej. Od niego usłyszałem: "musisz spróbować". Jako pierwszy zaczął mnie przekonywać, że warto spróbować. Później byli inni. Karol Bielecki to mój przyjaciel, zawsze mnie wspiera. Ale też Karol zapytał mnie: "Sławek, po co tam idziesz?".
– Czyli ma podobne obawy...
– Karol jest doskonałym obserwatorem, często się spotykamy i rozmawiamy. Pytał mnie już nie raz i nie dwa, czy jestem przekonany, że to na pewno dobra decyzja, czy chcę poświęcać mój czas. Dobrze, że mam obok kogoś takiego jak Karol, kto zadaje też trudne pytania, bo to skłania do refleksji. Zapewniam jednak, że dobrze to przemyślałem i nie zmienię zdania – chcę zostać prezesem związku.
– Patrząc na oczekiwania, masz naprawdę dużo do stracenia. Warto podejmować to ryzyko?
– Warto! Wierzę, że może być lepiej. Wiem, że kibice oczekują przede wszystkim sukcesów pierwszej reprezentacji. To oczywiście bardzo ważne, ale w mojej pracy chciałbym zejść niżej. Moim głównym celem jest popularyzacja piłki ręcznej wśród dzieci i młodzieży. Chciałbym, aby miały możliwość poznać tę dyscyplinę i poczuć te emocje, tę radość, którą ja odczuwałem będąc w ich wieku. Od tego trzeba zacząć. Jeśli dzieciaki poznają piłkę ręczną, to może część z nich pójdzie krok dalej, zacznie trenować i w przyszłości pojawi się w reprezentacji Polski. Trzeba realnie spojrzeć na stan dyscypliny. Jeśli piłka ręczna nie stanie się bardziej popularna, jeśli nie zachęcimy do niej najmłodszych, to trudno później liczyć na sukcesy w grupach młodzieżowych i w dalszej perspektywie na dobre wyniki pierwszej reprezentacji. Nie ma drogi na skróty.
– Tylko jak chcesz sprawić, że piłka ręczna stanie się bardziej popularna? Nie pomogły nawet medale MŚ, które zdobywała reprezentacja i z roku na rok maleje liczba zawodników i zawodniczek.
– Mam kilka pomysłów. Zależy mi na ścisłej współpracy z wojewódzkimi związkami i klubami. Mamy tam ludzi, którzy od dawna namawiają do piłki ręcznej i wykonują ciężką pracę. Musimy jednak działać razem, według jednego planu. Poza tym zaczęliśmy – przy wsparciu Ministerstwa Sportu – program "Gramy w ręczną". Jest skierowany do klas 1-3 w szkołach podstawowych. Chciałbym pójść krok dalej i zorganizować cykliczne turnieje dla tych dzieciaków – na małych boiskach, trzech na trzech, w formie fajnej zabawy, ale z dodatkiem elementu rywalizacji. Jednak najważniejszy pomysł, to ponowne wprowadzenie piłki ręcznej do programu wychowania fizycznego w szkołach. Chciałbym o tym porozmawiać z Ministerstwem Edukacji.
– Nawet jeśli ministerstwo się zgodzi, to jeszcze trzeba przekonać nauczycieli. Wielu z nich może nie znać podstawowych zasad.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Jeśli piłka ręczna wróci do szkół, to musi iść za tym kształcenie nauczycieli wychowania fizycznego. Aby znali chociaż podstawowe zasady – ilu zawodników na boisku, chwyt, podanie, rzut. Na początek to wystarczy. Przypomnę, że kiedyś to było czymś naturalnym. Dzieci w szkołach podstawowych poznawały takie sporty drużynowe, jak piłka nożna, siatkówka czy koszykówka i właśnie piłka ręczna. Poza tym, już teraz działa kilka programów, które trzeba udoskonalić. Jak Ośrodki Szkolenia w Piłce Ręcznej, które są skierowane do dzieci z klas 4-8. OSPR-y powinny być naturalną kontynuacją programu "Gramy w Ręczną".
– To wystarczy, aby uzdrowić polską piłkę ręczną, czy masz jeszcze inne pomysły?
– Nie zapominam również o klubach, są dla mnie bardzo ważne. W ostatnich latach zauważalny jest drastyczny spadek drużyn, które biorą udział w rozgrywkach. A przecież jeśli dzieci nie będą miały szansy na rywalizację, to prędzej czy później odejdą z piłki ręcznej i poszukają czegoś innego. Albo w innej dyscyplinie, albo w grach komputerowych. Tego bym nie chciał. Poznanie piłki ręcznej i treningi to jedno, ale ważne są też mecze i udział w rozgrywkach. Bez tego nawet najbardziej ambitny dzieciak straci w końcu motywację, a my stracimy potencjalnego reprezentanta Polski.
– Zastanawiam się, w jaki sposób związek może wspierać kluby?
– Choćby poprzez kształcenie trenerów. To jest wręcz obowiązek związku. Chciałbym, aby mieli na bieżąco dostęp do materiałów, ale też informacje o nowych trendach w piłce ręcznej. Wspólnie z Marcinem Smolarczykiem zaczęliśmy już tworzyć platformę e-learningową. Jej podstawowy cel to pomoc w zdobywaniu licencji trenerskich, ale chcemy, aby była dostępna znacznie szerzej, także dla nauczycieli w szkołach, którzy chcieliby się rozwijać. Nie zapominamy również o praktyce. Ta platforma ma być taką hybrydą – łączyć wiedzę teoretyczną z praktyczną. Jesteśmy obecnie na etapie wyboru firmy, która to przygotuje.
– Przedstawiasz dużo pomysłów, ale dlaczego chcesz czekać do października? Przecież możesz zacząć je realizować już teraz.
– I to robię! Może tylko nie biegam do mediów, nie chwalę się na prawo i lewo, co zrobiłem. Na przykład pomysł platformy poruszyłem najpierw z prezesami okręgów. Chciałem się dowiedzieć, czy w ogóle jest to potrzebne. Odpowiedź była jednoznaczna: "tak, to fajny pomysł". Dopiero wtedy zabrałem się jego realizacji, ale nie zdawałem sobie sprawy, że to będzie tak długi proces. Stworzenie tej platformy to nie tylko znalezienie wykonawcy, ale ważna jest też treść, która się tam znajdzie. Trzeba było znaleźć wykładowców oraz trenerów, którzy będą prowadzili zajęcia praktyczne. Z drugiej strony wolę, żeby zostało to zrobione porządnie i naprawdę pomagało w szkoleniu.
– Świetna inicjatywa. A co z trenerami, którym platforma e-learningowa nie wystarczy i chcieliby czegoś więcej?
– Nie zapomniałem o nich. Ostatnio zebraliśmy najbardziej aktywnych trenerów w każdym województwie. Takich, którzy chcą się rozwijać. Przez pół roku, w trybie weekendowym, uczestniczyli w szkoleniach. Udało się znaleźć środki i w pełni sfinansował to związek. Czy było warto? Moim zdaniem tak, to inwestycja w przyszłość piłki ręcznej, ale... nie chcę się wypowiadać w imieniu trenerów. Należałoby ich zapytać o ocenę tego programu. Inna inicjatywa była skierowana do trenerów, którzy osiągają sukcesy z grupami młodzieżowymi, w rożnych kategoriach wiekowych. Dla nich zorganizowaliśmy wyjazdy na staże w klubach zagranicznych. To też nowość, bo w poprzednich latach nie było czegoś takiego.
– To wszystko to twoje pomysły, tak?
– Tak. Podobnie jak udział w programie "Erasmus+ Sport". Ważna kwestia: wysyłamy za granicę naszych najlepszych trenerów, a nie tych, których znamy i lubimy. Z kolei po powrocie do kraju ci trenerzy przekazują wiedzę innym – w swoim klubie czy województwie.
– Gdzie ich dokładnie wysyłacie? Jakie to kraje?
– Przede wszystkim Słowenia. Zależało mi, aby poznać cały proces szkolenia młodzieży, bo mają naprawdę fantastyczne wyniki. Poza tym Dania, Norwegia oraz Węgry. W tym roku również startowaliśmy w programie, ale jeszcze czekamy na ogłoszenie wyników.
– Mamy trzy Szkoły Mistrzostwa Sportowego. To dużo czy mało?
– Dużo, bardzo dużo.
– A ja zastanawiam się, czy nie za dużo. Jeszcze w czasach, gdy była tylko szkoła w Gdańsku, zgłaszało się niewielu chętnych, co wykluczało bardziej surową selekcję.
– Razem z dyrektorem Radosławem Wasiakiem, jestem odpowiedzialny za SMS w Kielcach. Moim marzeniem było stworzenie szkoły na wysokim poziomie. Nie tylko jeśli chodzi o warunki do nauki i treningów, ale również ze względu na kadrę szkoleniową. Chciałbym, aby na każdych zajęciach było co najmniej dwóch trenerów. Niestety, ze względów finansowych to na razie niemożliwe. To jest jednak cel, do którego dążę. Jeśli chcemy rozwijać zawodników to konieczna jest też praca indywidualna. Celem Szkół Mistrzostwa Sportowego jest przygotowanie zawodników do gry w reprezentacji. Co roku mamy 50-60 absolwentów i odpowiedź nasuwa się sama – nie wszyscy zagrają w kadrze.
– Jeśli nie reprezentacja, to może chociaż będą przygotowani, aby zagrać w Superlidze?
– Nie, niestety nie. Dlatego tak ważny jest odpowiedni nabór. Jeśli chodzi o SMS w Kielcach, to nie czekamy na to, aż sami się do nas zgłoszą. Jeździmy i obserwujemy turnieje o mistrzostwo Polski w kategorii młodzika czy Olimpiady Młodzieży. Namawiamy tych najbardziej utalentowanych, aby zdecydowali się na naukę w Kielcach. Nie zawsze się udaje, bo wolą trenować w swoim mieście i klubie, a czasami wybierają też inny SMS. Wracając do twojego pytania – mam nadzieję, że z roku na rok coraz więcej absolwentów znajdzie klub i będzie grało w Superlidze, może również za granicą, a jakaś część trafi do reprezentacji.
– Marcin Lijewski – oceniając SMS-y – chwali najbardziej ten w Kielcach i zastanawia się, czy to bardziej kwestia szczęścia czy właściwej selekcji.
– Raczej to drugie. Na podstawie tych kilku lat, odkąd istnieje szkoła w Kielcach, mogę powiedzieć, że rzadko się mylimy. 90 procent to były trafne decyzje. Czyli ze wszystkich kandydatów wybieraliśmy rzeczywiście tych najlepszych. Chciałbym, aby to było zawsze 100 procent, ale to niemożliwe.
– Dużo rozmawiamy o pierwszej reprezentacji, a przecież droga do niej wiedzie przez kadry młodzieżowe. Kiedyś walczyły o medale, teraz marzeniem jest ich występ w ME czy MŚ.
– Wyniki nie są jeszcze zadowalające, ale moim zdaniem progres jest widoczny i zaczęliśmy się wreszcie pojawiać się na tych turniejach. Dla tych chłopaków możliwość rywalizacji z rówieśnikami z innych krajów jest bardzo ważna. Mogą zobaczyć, ile ich dzieli od najlepszych, to doskonała motywacja do pracy. Przed nami ME roczników 2004 i 2005. To będzie sprawdzian przed przyszłorocznymi MŚ U21, które zostaną rozegrane w Polsce. Chciałbym, aby podczas ME udało się im znaleźć w czołowej "10". To zdolni chłopcy, ale wszystko zweryfikuje boisko. Ważne, o czym już mówiłem, aby stale rywalizowali z najlepszymi – z Niemcami, Francuzami, Hiszpanami czy Skandynawami. Ok, można grać ze słabszymi i cieszyć się z wysokich zwycięstw, ale po co? Jeśli chcesz się rozwijać, to musisz też brać pod uwagę porażki.
– Masz dużo pomysłów na naprawę polskiej piłki ręcznej, ale jest jeden haczyk. Co z tego, że kupią to media i kibice, jeśli nie zrobią tego delegaci. A to oni wybiorą w październiku nowego prezesa. Wiesz już, na ile głosów może liczyć?
– Wiem, że muszę zdobyć połowę wszystkich głosów plus jeden. A całkiem poważnie – trudno mi obecnie wskazać konkretną liczbę. Nawet nie wiem, z kim będę walczył. Czy to będzie jeden konkurent, czy będzie ich więcej. Do tej pory wyglądało to tak, że kandydaci na prezesa ujawniali się dopiero w dniu wyborów. Rozmowy z delegatami toczyły się gdzieś w hotelu albo krótko przed wyborami, na zamkniętych spotkaniach. Chciałbym, aby w tym roku było inaczej i stąd pomysł na konferencję. Nie chciałem tego trzymać w tajemnicy do dnia wyborów. Zresztą i tak wiele osób się zastanawiało i pytało, czy będę startował. Zdaję sobie sprawę, że ogłoszenie decyzji to tylko pierwszy krok, że czeka mnie dużo wyjazdów, dużo spotkań i dużo rozmów. Ale nie boję się ciężkiej pracy. Do tego mam grupę osób, która mnie mocno wspiera. Oni wszyscy są gotowi pomóc w realizacji planów, które częściowo przedstawiłem w trakcie naszej rozmowy.
– Kampania wyborcza to czas składania pięknych obietnic. Co zamierzasz obiecać delegatom?
– Przede wszystkim nie zamierzam składać obietnic bez pokrycia. To się może szybko zemścić. Zawsze byłem człowiekiem, który twardo stąpa po ziemi. Od trzech lat jestem wiceprezesem związku. Głównym, jeśli nie jedynym sponsorem, jest Ministerstwo Sportu. Jest wiele programów, z których w ogóle nie korzystamy albo moglibyśmy korzystać bardziej. Ponadto wiem, jak i gdzie szukać innych źródeł finansowania. Choćby na potrzeby rozgrywek młodzieżowych. Mam za sobą kilka rozmów z firmami i usłyszałem deklaracje, że bardzo chętnie pomogą. Szczególnie właśnie chcą wspierać szkolenie dzieci i młodzieży.
– Czy w trakcie tych trzech lat pracy w związku miałeś momenty, gdy chciałeś to wszystko rzucić?
– Nie raz i nie dwa...
– Dlaczego?
– Były trudne momenty. Jednocześnie, jako były sportowiec, nie lubię przegrywać. Miałbym się poddać? Nie, wykluczone. Im jest w życiu trudniej, tym to mocniej mnie mobilizuje do działania.
– Nie miałeś czasami poczucia, że wiele osób w związku traktuje cię – przepraszam za wyrażenie – za maskotkę? Że jesteś im potrzebny do ocieplania wizerunku, a nie do proponowania i realizacji pomysłów.
– Oczekujesz, że otwarcie skrytykuję związek i ludzi, którzy w nim są? To nie w moim stylu. Ale potwierdzam, że były trudne momenty, czasami zderzyłem się ze ścianą, czasami moje pomysły były odrzucane. Może słusznie? Nie wiem. Nie uważam się za kogoś, kto jest nieomylny.
– Czy jako prezes będziesz potrafił słuchać i będziesz brał pod uwagę zdanie innych? A może po zgubieniu przedrostka "wice" nagle staniesz się tym, który ma zawsze rację?
– Nie, w żadnym wypadku. Ci, którzy mnie dłużej znają, wiedzą, że potrafię słuchać i jestem otwarty na argumenty innych. Jeśli ktoś mnie przekona, że jego pomysł jest lepszy albo w moim pomyśle warto zmienić niektóre elementy, to będę na "tak".
– A potrafisz być stanowczy? Będziesz potrafił odłożyć na bok przyjaźń i spojrzeć krytycznym okiem na pracę swoich kolegów z boiska? Takie dwa skrajne przykłady. Selekcjoner Lijewski przyjdzie do prezesa Szmala po podwyżkę albo – wobec słabych wyników reprezentacji – będziesz musiał go zwolnić. I co wtedy?
– Wrócę do czasów, gdy jeszcze grałem w piłkę ręczną. Wydaje mi się, że zyskałem szacunek kolegów właśnie dlatego, że potrafiłem mówić wprost to, co myślę i potrafiłem oceniać realnie daną sytuację. Krytyka jest drogą do rozwoju i trener reprezentacji, czy tej pierwszej czy młodzieżowej, musi być na nią gotowy. Dlatego jestem przekonany, że Marcin nie będzie ode mnie oczekiwał, że będę go tylko chwalił i mówił same miłe rzeczy. Zresztą to samo dotyczy mojej pracy i pracy związku.
– Wybór nowego prezesa związku to jedno, a jest jeszcze zarząd. Kto się w nim znajdzie?
– O tym też zadecydują delegaci...
– Niby tak, ale prezes ma prawo rekomendować swoich kandydatów.
– Tak, to prawda. Gdy przypominam sobie ostatnie wybory, to wszystkie osoby, które prezes rekomendował do zarządu, zostały do niego wybrane. Zobaczymy, jak będzie tym razem. Jeśli chodzi o mnie, to mam kilku swoich kandydatów. To ludzie, do których mam zaufanie i z którymi chciałbym współpracować.
– Wśród nich jest między innymi Bogdan Wenta, były selekcjoner reprezentacji i były prezydent Kielc. Co do niego mam pewną obawę – czy mistrz będzie się potrafił podporządkować swojemu uczniowi?
– Za nami mnóstwo rozmów. Wypływa z nich jeden wniosek: mamy podobne spojrzenie na wiele spraw związanych z piłką ręczną. W niektórych się różnimy. Szczególnie, jeśli chodzi o realizację pomysłów, o drogę, jak osiągnąć dany cel. Naprawdę nie chciałbym się jednak otaczać ludźmi, którzy tylko potakują. Wolę mieć w swoim otoczeniu takich, którzy mówią szczerze, co im się nie podoba. Co do Bogdana – grzechem byłoby nie wykorzystać jego doświadczenia. Jest rozpoznawalny w świecie piłki ręcznej, zna cztery języki obce. Potrzebujemy kogoś takiego do współpracy z władzami EHF i IHF.
– Wierzysz, że będzie potrafił się podporządkować i grać w jednej drużynie z prezesem?
– Tak, bo nam obu zależy na polskiej piłce ręcznej.
– Miło się rozmawia, ale na koniec zostawiłem kilka trudnych pytań. Pozwolisz?
– Proszę...
– Pamiętasz jeszcze, że twoim kolegą w zarządzie był do niedawna Grzegorz Gutkowski?
– Pamiętam. Chcę jednak podkreślić wyraźnie, że pewne zachowania są naganne. Trzeba je piętnować, krytykować i karać. Nie może być na to zgody. Po drugiej stronie są osoby pokrzywdzone i na nich trzeba się teraz skupić. Trzeba zrobić wszystko, aby takie sytuacje się nigdy więcej nie powtórzyły. Tyle mogę na ten temat powiedzieć.
– Ile związek zarobił na organizacji MŚ 2023?
– Nie wiem, ale powinniśmy się tego dowiedzieć podczas październikowych wyborów. Wtedy zostaną przedstawione rozliczenia finansowe.
– Nie wierzę, że wiceprezes związku musi czekać prawie dwa lata, aby się tego dowiedzieć.
– Naprawdę nie wiem. Lubię mówić o faktach, dlatego nie będę rzucał żadnymi liczbami.
– Według informacji, które zdobyłem – chociaż rozbieżności są duże – to między 3 a 10 milionów złotych.
– Chciałbym rozwiać twoje wątpliwości, podać konkretną kwotę, ale powtórzę – naprawdę nie wiem.
– Podobno część tych pieniędzy związek przeznaczył na premie.
– To prawda. Osoby, które pracowały przy tym turnieju, otrzymały premie.
– Miałem raczej na myśli osoby z zarządu związku.
– Pomidor.
– Dlaczego?
– Nie chcę odpowiadać na to pytanie.
– A może chociaż zdradzisz, na co wydałeś swoją premię?
– Na nic. Ja premii nie przyjąłem.
30 - 31
Paris Saint-Germain HB
26 - 30
SC Magdeburg
30 - 20
Energa Start Elbląg
33 - 31
GOG
35 - 28
Fenix Toulouse
36 - 29
Limoges Handball
29 - 26
MT Melsungen
19 - 25
Zepter KPR Legionowo
31 - 28
Hazena Kynżwart
25 - 23
Valur
34 - 27
Sośnica Gliwice
25 - 28
HC Blomberg-Lippe
31 - 27
HSG Bensheim/Auerbach
32 - 30
HC Dunarea Braila
31 - 31
HC Alkaloid
37 - 31
Runar Sandefjord
22 - 33
KGHM MKS Zagłębie Lubin
20 - 33
Odense Haandbold
31 - 21
Krim Mercator Lublana
24 - 24
Młyny Stoisław Koszalin
27 - 22
RK Partizan AdmiralBet
30 - 27
HC Izvidac
24 - 34
CSM Bukareszt
29 - 21
MKS PR URBIS Gniezno
15:00
JDA Bourgogne Dijon
17:00
Ikast Haandbold
15:00
CS Rapid Bukareszt
17:00
HC Podravka Vegeta
15:00
Consevas Orbe Zendal BM Porrino
15:00
KPR Ruch Chorzów
17:00
PGE MKS FunFloor Lublin
17:00
MKS PR URBIS Gniezno
19:00
Haukar
12:00
Thueringer HC
14:00
Super Amara Bera Bera
12:00
HB Ludwigsburg
14:00
Storhamar Handball Elite
14:00
Energa Szczypiorno Kalisz
15:00
Olympiacos SFP
16:00
AEK Ateny
17:00
CS Minaur Baia Mare
17:30
MSK IUVENTA Michalovce
16:45
HC Kriens-Luzern
16:45
Sport Lisboa e Benfica
18:45
VfL Gummersbach
18:45
FC Porto