| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Obecny sezon jest bardzo udany dla Mariusza Malca. 29-latek jest podstawowym stoperem Pogoni Szczecin i nie ukrywa, że jego drużyna myśli o tym, by zakończyć rozgrywki z mistrzostwem oraz Pucharem Polski. – Nie ma niepotrzebnego "podpalania się", ale ten temat pojawia się w szatni – wyznał zawodnik Portowców w rozmowie z TVPSPORT.PL.
👉 Górnik włączył się do gry o mistrzostwo Polski!
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Rozgrywasz najlepszy sezon w karierze?
Mariusz Malec: – Myślę, że tak. Od początku sezonu występuję w podstawowym składzie, gram praktycznie wszystko "od deski do deski". Czuję się dobrze i przekłada się to na boiskową dyspozycję. Do tego dochodzi zaufanie trenera Jensa Gustafssona, który postawił na mnie zdecydowanie. Wiem, że to również sprawia, że oczekiwania wobec mnie są większe, ale dzięki temu, że czuję, że trener we mnie wierzy, jest mi łatwiej im sprostać.
– Jak wiele zmieniło się dla ciebie z przyjściem trenera Gustafssona?
– Dzięki niemu w pewnym sensie "wróciłem do żywych". Sytuacja zmieniła się bardzo mocno, cieszę się, że dał mi szansę. Sądzę, że zyskałem na tym ja, a także cały zespół.
– W lutym zostałeś pochwalony przez Michała Probierza. Myślisz, że w najbliższym czasie możesz jeszcze trafić do reprezentacji Polski?
– Te słowa są bardzo miłe i w pewien sposób potwierdzają to, co czuję osobiście. Cieszę się, że poza trenerem klubowym i mną, dostrzegł to także selekcjoner. Na razie skupiam się na dobrej grze. Jeśli dalej będę grał na odpowiednim poziomie, być może powołanie nadejdzie. Zobaczymy.
– Uważasz, że dziś prezentujecie się już w stu procentach tak, jak chciałby tego obecny szkoleniowiec?
– Według mnie, jest to już sezon, pod którym Jens Gustafsson podpisałby się obiema rękami. W poprzednich rozgrywkach było nieco inaczej, po wielu latach współpracy z Kostą Runjaicem nie dało się zmienić wszystkiego od razu. Wydaje mi się, że to najmocniejsza Pogoń, w której występowałem. Gramy widowiskowo, styl gry odpowiada całej drużynie, a dobre wyniki dodają pewności siebie. Cieszy, że mamy szansę na to, by zakończyć sezon z co najmniej jednym trofeum.
– Bywały jednak okresy, w których na trenera i drużynę spadała duża krytyka. Byłeś pewny, że wszystko wreszcie się ułoży?
– Wszyscy zachowywaliśmy spokój. Jak już wspomniałem, potrzebny był czas, bo obecnie gramy nieco inaczej, niż za kadencji poprzedniego szkoleniowca. Dzisiaj kibice mają powody do zadowolenia.
– Jesteście mocniejsi, niż w rundzie jesiennej?
– Tak, poprawiliśmy się w grze defensywnej. Myślę, że wszyscy zawodnicy mają większą świadomość, jeśli chodzi o grę w obronie. Czasami potrafimy cierpieć, wytrzymać napór rywala i nie stracić gola. Przeciwnicy mają większy problem ze zdobyciem bramki.
– Jesteś w Pogoni od sześciu lat, a ten sezon może okazać się dla klubu najlepszym w historii. Jak oceniasz postęp, którego dokonano w Szczecinie w ostatnich latach?
– To wielkie, pozytywne zmiany. Władze już wtedy miały takie plany i udało się tego dokonać. W Pogoni niczego nie brakuje, należymy dziś do absolutnej czołówki zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjny. Trzeba zwrócić uwagę na cierpliwość działaczy. Od listopada 2017 roku jest tutaj dopiero drugi trener, co rzadko spotyka się w polskich warunkach. Nigdy nie było nerwowości, a teraz widzimy efekty takiego podejścia.
– Ostatnie tygodnie w lidze nie były jednak dla was do końca udane. Gdybyście zdobyli kilka punktów więcej, sytuacja byłaby jeszcze lepsza.
– Kilka razy straciliśmy punkty w głupi sposób. To boli, ale myślenie o tym nie ma już sensu. Widzimy, jak wygląda ta runda, co kolejkę ktoś z faworytów zalicza wpadkę. Przed nami końcówka sezonu, musimy wycisnąć maksimum z ostatnich sześciu meczów.
– Jak wytłumaczyłbyś częste potknięcia faworytów?
– Rywalizacja jest wyrównana, zespoły walczące o utrzymanie również są bardzo zdeterminowane i potrafią zaskoczyć tych teoretycznie lepszych. Warto podkreślić też świetną postawę Górnika, który ostatnio rozdaje karty. Zabrzanie dołączyli do czołówki i już kilkakrotnie postawili się drużynom, które są w tabeli wyżej od nich.
– 2 maja zagracie w finale Pucharu Polski. Ostatnio wychodzicie na mecze ligowe z myślą o zbliżającym się starciu z Wisłą Kraków?
– Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie myślimy o tym finale. To dla nas coś wielkiego, także dlatego, że w ostatnich latach zawodziliśmy w tym turnieju. Teraz staniemy przed szansą rehabilitacji i możemy sprawić, że klub osiągnie historyczny sukces. Po awansie było trochę euforii, ale musieliśmy odłożyć te emocje na bok, bo wciąż mamy też możliwość zdobycia mistrzostwa Polski.
– W finale zagracie z pierwszoligowcem. Przez to będzie łatwiej o sięgnięcie po trofeum?
– Absolutnie nie możemy tak na to patrzeć. W ostatnich latach poziom w Pucharze Polski był bardzo wyrównany, o czym sami przekonaliśmy się boleśnie, bo przegrywaliśmy z rywalami z niższych poziomów rozgrywkowych. W żadnym wypadku nie zlekceważymy rywali.
– Kolejny krok w kierunku tego, by uznać sezon za udany, możecie postawić w sobotę. Podejmiecie Piasta Gliwice, który w tym sezonie ma wielkie problemy. Kibice w Szczecinie mogą oczekiwać kolejnego, efektownego zwycięstwa?
– Z Piastem gra nam się trudno, dlatego musimy podejść do tego starcia z maksymalną koncentracją. Najważniejsze będzie to, by znów odnieść zwycięstwo. Rocznica powstania klubu przypada w niedzielę, a w sobotę będziemy obchodzić ją na stadionie z kibicami. Chcemy uczcić 76. urodziny Pogoni wygraną.
– Wierzysz, że na koniec sezonu będziecie cieszyć się ze zdobycia dubletu?
– Mam nadzieję, że tak będzie. To temat, który pojawia się w szatni. Mamy doświadczoną drużynę i zawodników, którzy sięgali już po trofea. Nie ma niepotrzebnego "podpalania się", zachowujemy spokój. Jesteśmy jednak przekonani, że stać nas na to, by sięgnąć po oba trofea.