| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Mecz przyjaźni pomiędzy Ruchem Chorzów a Widzewem Łódź miał wyjątkowy charakter. I to nie ze względu na wydarzenia boiskowe. Na trybunach zasiadło ponad 50 tysięcy kibiców. Tym samym pobity został rekord frekwencji w PKO BP Ekstraklasie. – Byliśmy dziś świadkami historycznego wydarzenia – mówił na pomeczowej konferencji trener gospodarzy – Janusz Niedźwiedź.
50 tysięcy kibiców na meczu PKO BP Ekstraklasy. Takiej frekwencji jeszcze nigdy na spotkaniu polskiej ligi nie było. Wyjątkowa atmosfera udzielała się nie tylko piłkarzom i kibicom, ale też trenerom obu drużyn.
– Byliśmy dziś świadkami historycznego wydarzenia. 50 tysięcy ludzi na trybunach. To pokazuje skalę obu klubów. Kibice nas wspierają, przychodzą na mecze, mimo, że nasze wyniki – delikatnie mówiąc – nie rozpieszczają. Zespół chce bardzo mocno, walczy, aby wyniki zmienić. Od gry, zaangażowania nie możemy odejść. Na pewno brakuje wielu szczegółów, konkretów, czasem lepszej decyzji, wykonania – mówił na konferencji prasowej po meczu trener gospodarzy – Janusz Niedźwiedź.
Co naturalne, euforii w obozie Ruchu nie ma. Kibice dopisują, ale klub jest w fatalnej sytuacji. Zajmuje ostatnie, 18. miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie 20 punktów. Utrzymanie jest rozpatrywane w kategoriach cudu.
– Na tym poziomie trudno jest gonić. Głów nie zwiesimy, broni nie złożymy. Do ostatniej minuty ostatniego meczu będziemy walczyć, dawać z siebie sto procent. Trudno określić, jakie mamy szanse na utrzymanie. Jestem zadowolony z pracy w Ruchu. Moje myśli są przy przygotowaniu zespołu do kolejnego meczu – przyznał Niedźwiedź.
Zupełnie inne nastroje panują w zespole Widzewa. Łodzianie nie przegrali żadnego z ostatnich sześciu spotkań w lidze. W tabeli sytuacja jest w pełni komfortowa – zespół Daniela Myśliwca jest ósmy i ma 42 punkty w dorobku.
– Dużo się działo. To był bardzo specyficzny mecz, z przerwami, łącznie z zejściem do szatni. Przez 70 minut to było bardzo dobre widowisko, o wysokiej kulturze gry po dwóch stronach, z licznymi sytuacjami. Mogliśmy prowadzić wyżej, niż 2:0 – opowiadał trener Widzewa.
– Potem były rzeczy zbliżające się do "meczu przyjaźni", nie tylko na trybunach. Na trybunach zasiadło 50 tysięcy kibiców. Duży szacunek, to coś niepodrabialnego. Nie mam słów, by opisać to co się działo dziś na stadionie. Takie okoliczności, oprawa powinny dopełnieniem meczu o mistrzostwo Polski – dodał.