Przed startem igrzysk olimpijskich prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego musi podjąć wiele ważnych decyzji. Jedną z najbardziej interesujących fanów olimpizmu jest wybór chorążego, który będzie niósł polską flagę na ceremonii otwarcia. W rozmowie z TVP Sport prezes PKOl Radosław Piesiewicz podkreśla, że ma już w głowie swoją kandydaturę.
Funkcja chorążego to duży zaszczyt, który jednak nie zawsze jest przez sportowca pożądany. Niektórych nie będzie na ceremonii otwarcia, inni szybko mają swój olimpijski start, a jeszcze inni, np. mistrz olimpijski w rzucie młotem Wojciech Nowicki... boją się "klątwy chorążego" albo przynajmniej wolą jej nie sprawdzać. Przyjęło się, że chorąży medalu nie zdobywa, a jego start okazuje się być poniżej oczekiwań. Ostatni chorąży, który stanął na podium to Waldemar Legień i jego złoto w Barcelonie w 1992 roku. Od tamtej pory tę rolę pełnili inni kandydaci do medali, jednak żadnemu nie udało się powtórzyć tego wyczynu.
Mimo to jest to jeden z najciekawszych aspektów przedigrzyskowych dla fanów olimpizmu. W Tokio tę rolę pełnili Paweł Korzeniowski i Maja Włoszczowska, w Rio de Janeiro Karol Bielecki, a w Londynie Agnieszka Radwańska. W rozmowie z Jakubem Kłyszejką z TVP Sport (całość rozmowy pojawi się jeszcze w środę w serwisie TVPSPORT.PL) prezes PKOl Radosław Piesiewicz podkreślił, że ma już w głowie swojego kandydata na Paryż. Na pytanie, czy jest już wybrany, odpowiedział:
– W mojej głowie tak. (...) Myślę, że jak już będzie znana cała reprezentacja, to wtedy ogłoszony będzie chorąży. Na pewno będzie to zaskoczenie. Polskiego chorążego poznamy w lipcu – zapowiedział.
Znacznie bardziej dyplomatyczny był w kwestii samych nazwisk. Mimo sugestii, że mogła by to być chociażby Iga Świątek, jako jedna z największych gwiazd reprezentacji, Piesiewicz nie chciał nic zdradzić. – Wielu polskich sportowców jest ogromną marką. Każdy, kto jedzie na igrzyska, jest wielkim wygranym. Chciałbym, aby każdy był traktowany wyjątkowo przez PKOl. Zrobię wszystko, aby tak było – stwierdził.
Wygląda więc na to, że polscy kibice muszą uzbroić się w cierpliwość. Chorąży może być już wybrany, ale jego nazwiska nie poznamy niemal do samego rozpoczęcia olimpijskiej gorączki.